poniedziałek, 27 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 3

- Chester. – wymsknęło się Justinowi.
            Stał lekko zdziwiony obecnością byłego przyjaciela. Lecz tylko przez chwilę, gdyż uczucie zaskoczenia minęło, a zastąpiła ją wściekłość. Jak ten dupek śmie się jeszcze tu pokazywać. Justina bolało to, że znał Chestera naprawdę długo, około dziesięć lat, a zawiódł go tak cholernie mocno. Ostatnio kiedy go widział, chłopak śmiał się z niego, po zakończeniu przedstawienia kiedy wychodził razem ze Skai oraz Ryanem.
            - Siemasz Bieber, Goldberg. – uśmiechnął się, szeroko otwierając ramiona. Na dziewczynę tylko kiwnął głową. – Johnson.
            - Czego ty do cholery tutaj szukasz?
            - Chciałem tylko przekazać wyrazy współczucia do ciebie Goldberg.
            - Akurat. – prychnął Ryan.
            - Nie masz pojęcia w co się wpakowałeś. – zaśmiał się Chester. – Poza tym jak wiesz, znamy się od dziecka. Naprawdę szkoda twoich starych. Na razie.
            Zanim zdążyli odpowiedzieć mu, chłopak zniknął im z pola widzenia. Spojrzeli po sobie nieznacznie, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Obecność ich starego przyjaciela namieszała im w głowach, zwłaszcza ostatnie słowa, jakie wyszły z jego ust.
            - To ja lecę, nie przeszkadzam wam.
            Skai poszła w swoją stronę. Justin spojrzał na kumpla i razem wrócili do domu, opadając leniwie na kanapę. Przez pewien czas nie zamówili między sobą ani słowa, wciąż trawiąc zajście sprzed paru minut.
            - Co to było? – pierwszy odezwał się Ryan.
            - Nie mam pojęcia. Tak po prostu przyszedł, żeby poudawać, że się przejmuje? Rany, znamy się od dziecka, a teraz do nas kurwa po nazwiskach.
            - Nie kupuje tego. Myślisz, że coś knuje?
            - Wiesz co? Chuj mnie to obchodzi. Ja przeprowadzam się do Chicago i będę studiował ze Skai. A ty… No właśnie, a ty co?
            - Ja dostałem robotę tutaj. Będę pomagał wujkowi na budowie, a Julie pracuje w teatrze. Coś tam pomaga, nie wiem co dokładniej. Za każdym razem jak zaczyna o tym opowiadać to wiesz.. jakoś się wyłączam automatycznie. – parsknął śmiechem.
            - Stary musisz mi powiedzieć jak do tego doszło, między wami? Przyniosę piwo i zaraz wszystko ładnie wyśpiewasz.
           
            Gdy tylko blondynka przekroczyła próg domu nie mogła się powstrzymać od powiedzeniu komuś o radosnej nowinie. Aż ją rozsadzało od środka z podekscytowania. Wpadła do kuchni, gdzie zastała Jake’a robiącego kanapki. Gdy zobaczył swoją siostrę, której oczy świeciły się jak latarki a szeroki uśmiech nie schodził z ust, zapytał głupio:
            - Jesteś głodna?
            - DOSTAŁAMSIĘ!MOŻESZWTOUWIERZYĆ?BOJANADALNIEMOGĘ.TOSIĘ NIEDZIEJENAPRAWDĘ.GDZIEJESTOLIVER?
            - Spokojnie. Weź oddech i jeszcze raz.
            - Dostałam się! Gdzie Oliver?!
            - Pojechał gdzieś…
Skai widząc zawahanie w głosie brata oraz ta niepewność w oczach, że zaczęła podejrzewać iż James wie coś więcej, tylko dusi to w sobie. Była niemal pewna, że jej młodszy brat coś przed nią ukrywa.
- Gdzie pojechał?
- Chyba po bliźniaków do ich kolegi. Nie wiem zresztą nie pytaj mnie, ja spadam. A, no i gratuluje.
Wychodząc z talerzem pełnym kanapek, cmoknął siostrę w policzek po czym pomaszerował na górę. Blondynka była tak podekscytowana, że nie mogła usiedzieć w miejscu, miała ochotę podzielić się tą informacją z całym światem, więc zaczęła szukać Daniela.
- Daniel jesteś? – zawołała, ale odpowiedziała jej cisza.
Wyciągnęła telefon, aby zadzwonić do brata, kiedy drzwi frontowe otworzyły się. Stanął w nich Oliver. Miał zdumioną minę, ale cieszył się widząc siostrę, gdyż odrobinę się zmartwił, gdy nie było jej przez tyle czasu.
- Dostałam się! – pisnęła blondynka, rzucając się bratu na szyję.

- To zdarzyło się jeszcze wtedy, kiedy ty poprosiłeś Julie, aby Skai zatańczyła z tobą w ostatniej scenie. Może udawała, że jej wszystko jedno, ale tak naprawdę była rozbita. Ja siedziałem przy barze, upijając się, ona weszła, usiadła obok i również zaczęła pić. Byłem w szoku, gdyż nie spodziewałem się po takiej dziewczynie jak ona, pijaństwa. Szczerze pogadaliśmy… i nie tylko.
- No nie. – parsknął Justin. – Chyba się z nią nie…
-… nie przespałem? Nie. Ale było blisko. – uśmiechnął się pod nosem. – Odprowadziłem ją do domu. W ciągu kolejnych dni spotykaliśmy się, często przez przypadek np.  w sklepie i jakoś tak potem zaprosiłem ją na spacer wieczorem. A dalej to już się domyślisz.
- No brawo, chłopie. Gratuluję. – klepnął kumpla w klatkę piersiową. – Ale dlaczego ona nie znosi Skai?
- Jest zazdrosna. – wzruszył ramionami. – Nie przejmuj się, ja się tym zajmę.
- Zazdrość to straszne uczucie. David… czuję, że czegoś mi nie mówisz[K1] . –brunet przyjrzał się uważnie przyjacielowi. Widział w jego oczach wahanie, chciał coś powiedzieć jednak nie był pewien. – Wiesz, że możesz mi ufać.
- Okej… - wziął głęboki wdech i wydech. – No więc, ja… kiedyś, kiedy jeszcze zadawaliśmy się, to jest, kiedy ta Annie przyczepiła się do nas, to byliśmy w klubie we trójkę kojarzysz? – kojarzył, w końcu wtedy wyszedł na dwór i spotkał Julie, a potem widział Skai i tego Chucka… - No i kiedy ty zostawiłeś nas to ja tak jakby się z nią przespałem, u niej na mieszkaniu bo nie było nikogo no i…
- Wpadłeś. – dokończył za niego Justin. David spojrzał na niego z wahaniem i przytaknął głową jak winowajca. – A Julie nic o tym nie wie… I nie wiesz jak jej to powiedzieć.
- Jak ty mnie znasz. – zaśmiał się nerwowo.
- No ładnie, że też akurat z nią… Ale jesteś zapisany w papierach jako że ty jesteś tym ojcem, nie?
- No jasne. Przyjeżdżam do nich co drugi dzień, żebyś ty widział Michelle, jest taka śliczna.
- A więc dziewczynka. – uśmiechnął się szeroko Bieber i szturchnął kumpla. – Gratulacje stary. Mam nadzieję, że ją poznam, chociaż nie uśmiecha mi się widzieć Annie, to jednak Michelle chętnie.
- Tylko nie wiem co z Julie, nie wiem czy jej mówić…
- Kiedyś musi się dowiedzieć a im dłużej to odwlekasz tym bardziej ona będzie za to wściekła. Tak tylko ostrzegam.
- Masz rację, ale jakoś nie mogę jeszcze…
- Jak uważasz.
- No nic, teraz ważne jest to, że mój najlepszy kumpel wyjeżdża na studia. Kiedy ja cię będę widywał?
- Będę przyjeżdżał co dwa tygodnie, postaram się…
Tydzień później Skai biegała po całym domu, szukając różnych rzeczy do spakowania, w tym samym momencie robiąc kanapki na podróż i dla braci na śniadanie. James jak zasnął dnia poprzedniego na kanapie oglądając film, tak dalej spał, w ogóle nie ruszony krzątaniem się młodszej siostry. Natomiast Oliver nie miał tak twardego snu jak on, od razu jak tylko usłyszał blondynkę jak biega po schodach góra-dół wstał niechętnie i z boku jej się przypatrywał. Miał jechać z nią i Justinem, aby nie musieli zostawiać tam samochodu, który im się w ogóle nie przyda, jednakże mieli jechać dopiero za godzinę, a to sporo czasu, lecz Skai zachowywała się jakby wyjeżdżali za pięć minut.
- Spokojnie, zdążysz. – mruknął, wchodząc do kuchni.
- Dzień dobry bracie, też miło mi cię widzieć. – odpowiedziała z kawałkiem szynki w ustach, a kolejny plaster nałożyła na kanapkę.
- Wiesz, że obudziłaś nas wszystkich tą swoją bieganiną? – burknął.
- Tak oczywiście, nie ma za co, że zrobiłam wam wszystkim kanapki, to z miłości. – odgryzła się. – Nie wszystkich obudziłam, James jest jak skała. Nic go nie obudzi.
- To się zobaczy.
Oliver wstał, po czym nalał zimnej wody do szklanki, udając się w kierunku kanapy, gdzie wygodnie spoczywał James. Miał na ustach lekki uśmieszek, zapewne śnił o czymś bardzo przyjemnym, jednak najstarszy z braci postanowił skrócić jego szczęście. Przechylił szklankę tuż nad jego twarzą, sekundę później cały dom usłyszał głośny i zarazem piskliwy wrzask.
- Czy ciebie coś boli?! – wydarł się chłopak. – W tym domu nie ma za grosz spokoju, poważnie! Skai weź coś mu powiedz…
- Ou, a co to James skarży się siostrzyczce? – naśmiewał się z niego Oliver, za co dostał mocny cios w ramię. Chwilę później obaj tłukli się po całej kanapie. Skai tylko wywróciła oczami, kończąc śniadanie.
Na dół również zszedł Ben a za nim ospały Sam. Ten pierwszy zasiadł do stołu i nawet z nikim się nie witając zaczął pochłaniać śniadanie, zaś jego brat bliźniak ledwo doszedł do niego, usiadł i położył głowę na blacie, po czym ponownie zasnął. Brakowało tylko Daniela.
Skai udała się na górę, aby zabrać jeszcze rzeczy z toalety, a gdy wróciła do pokoju zastała starszego brata, który siedział na łóżku, gapiąc się tępo w swój zeszyt, który nikomu nie pokazywał. Później swój wzrok przerzucił na walizkę blondynki i znowu na zeszyt.
- Coś się stało? – spytała, opierając się o framugę drzwi. Gdy chłopak potrząsnął przecząco głową, weszła do środka, odłożyła rzeczy po czym usiadła obok niego. – Będę za tobą tęsknić. – oparła głowę o jego ramię. – Za każdym z was.
- Tak… ja też. – powiedział cicho. – To dla ciebie. – wysunął kartkę ze swojego zeszytu, po czym wręczył niepewnie siostrze.
Skai wzięła delikatnie w ręce rysunek brata i oniemiała. Był tak piękny, że aż zaparło jej dech w piersiach. Nie była świadoma talentu Daniela. Uściskała go mocno, po czym cmoknęła policzek. Na rysunku byli wszyscy razem, całą szóstką siedząc w kuchni przy jednym stole i wygłupiając się. Skai odchylała głowę śmiejąc się, bliźniaki robili do siebie nawzajem głupie miny, Oliver wstawał z krzesła, patrząc niecierpliwie na zegarek, a James spał na siedząco, jedynie Daniel siedział spokojnie i wpatrywał się w siostrę z lekkim uśmiechem na ustach.
- To jest piękne. Naprawdę Daniel, jejku masz taki talent. Nie mogę w to uwierzyć! – pisnęła. – Musisz coś z tym zrobić!
- Myślałem żeby zrobić kurs na architekta krajobrazu i potem do jakiejś firmy się załapać, ale na ten kurs to mógłbym zarobić nie wiem rysując portrety czy karykatury, nie wiem, co o tym myślisz?
- Ja myślę, że to świetny pomysł i jednocześnie jestem zła, że tak długo to przed nami ukrywałeś, jak mogłeś, wiesz?! – szturchnęła go w bok, śmiejąc się pod nosem.
- Powiem ale nie teraz. No już pakuj się, bo chyba niedługo jedziecie.
- No tak, zapomniałabym!
Skai w popłochu wrzuciła kosmetyczkę do walizki, po czym zaczęła po raz dziesiąty przeszukiwać szafę, czy aby na pewno wszystkie potrzebne rzeczy wzięła. Nie miała ich za wiele, ale nie zaszkodziło jeszcze raz sprawdzić.
- A! Justin dzwonił, pozwoliłem sobie odebrać. Przyjedzie po was za pół godziny.
- I ty dopiero teraz mi to mówisz?!

- Szczoteczka do zębów?
- Jest.
- Skarpety?
- Są.
- Wszystkie pary? Bo ty lubisz sobie dobierać różne..
- Jak i tak mam buty to przecież nikt nie będzie mi patrzył na skarpetki, kogo to obchodzi?
- Mnie obchodzi, nie wiesz co to kultura osobista?!
- Mamo!
- Justin!
Spojrzeli na siebie groźnie. Atmosfera opadła kiedy do pokoju wszedł Jeremy.
- Spakowany? Jazmyn się niecierpliwi na dole z Ericą… - zawahał się przy imieniu byłej kochanki przy żonie.
- Ja jestem gotowy, ale nie wiem co na to … - nie skończył tylko spojrzał wymownie na Pattie. Ta zrezygnowana westchnęła i machnęła ręką.
- A ubieraj się jak chcesz.
- Dzięki. – pocałował ją w policzek, po czym chwycił za walizkę, a na ramię zarzucił plecak.
Zbiegł na dół, gdzie przywitał się z Ericą, po czym usiadł na kanapę. Jazmyn od razu wskoczyła na jego kolana i przytuliła się mocno do niego. Brunet zaśmiał się cicho, po czym zaczął ją głaskać po włosach.
- Nie wyjeżdżaj. – jęknęła.
- Wybacz mała, ale obiecuję, że będę często przyjeżdżał. Zanim się nie obejrzysz będę z powrotem. – pocałował ją w czoło.
Pożegnał się jeszcze z Ericą, Jeremym i na końcu matką, która widząc syna mocno go przytuliła do siebie, jakby wyjeżdżał na zawsze.
- Spokojnie. Będę wracał co jakiś czas. – szepnął jej do ucha.
- Zadzwoń jak tylko dojedziecie. Okej? – powiedziała, kiedy szatyn próbował ją odsunąć od siebie.
- Obiecuję. – cmoknął ją w czoło, po czym wsiadł do samochodu.
Po raz ostatni pomachał bliskim, po czym wyjechał z garażu prosto pod dom Skai. Drogę do niej znał na pamięć, nawet nie zorientował się kiedy stanął pod budynkiem. Był bardzo podekscytowany studiowaniem zwłaszcza jeśli miała mu towarzyszyć blondynka, dlatego chciał czym prędzej wyruszyć i już tam być. Przycisnął klakson kilka razy mając nadzieję, że zrozumieją sygnał.
Justin czekał około dziesięciu minut jednak nikt nie wychodził. Już wyciągał telefon z zamiarem zadzwonienia do Skai, kiedy ta stanęła w drzwiach z wielką walizką w ręku. Za nią stał Oliver dźwigając pozostałe bagaże. Kiedy tylko blondynka zobaczyła Biebera na jej ustach zagościł uśmiech. Pośpieszyła ku niemu czym prędzej. Szatyn wysiadł aby otworzyć bagażnik. Pierwszą jednak kolejnością było podejście do dziewczyny i zamknięcie jej w swoich ramionach. Zanurzył nos w blond włosach aby poczuć namiastkę spokoju.
- Gotowa?
- Tak jakby. – wzięła głęboki oddech po czym wypuściła powietrze głośno.
- Cześć. – Oliver wtrącił aby zaznaczyć swoją obecność.
- Hej. No to jeśli wszystko już zapakowane to ruszajmy. Nie chcemy chyba być tam późną nocą, prawda? – puścił oczko do Skai.
- Tylko się pożegnam z braćmi! – odpowiedziała będąc już w drodze do domu.
Justin widział jak dziewczyna ściska wszystkich po kolei. Na pierwszy ogień poszli bliźniacy, którzy nie bardzo chcieli ją puścić. Jeden z nich, Ben, chwycił Skai za nogę nie pozwalając na wykonanie żadnego ruchu. Ona kucnęła i zaczęła mu coś ze spokojem tłumaczyć. James w tym samym momencie chwycił chłopca za ramiona i odciągnął od siostry. Najdłużej żegnała się z Danielem.
- Coś chyba jest na rzeczy. – mruknął Oliver, siadając na tylnym siedzeniu.
- Co masz na myśli? – spyta go Justin marszcząc czoło.
- Jakoś wcześniej nie byli ze sobą tak blisko.
- Brzmisz jakbyś był zazdrosny o swoją siostrę. – parsknął szatyn.
- Śmiej się tak dalej a bardzo chętnie załatwię ci abyś już nie zobaczył Skai więcej na oczy. – burknął Oliver pod nosem.
- Nie mogę się doczekać. – Justin dalej roześmiany spoglądał na blondynkę, która już zmierzała ku nim.
- Co wam tak wesoło? – spytała Skai, siadając obok szatyna.
- A nic. Twój brat lubi pożartować. No to teraz cel – Chicago!


OD AUTORKI: Ok, wiem że dawno nic nie dodawałam, ale nie miałam czasu ani weny. Wiem, że to żadna wymówka. Szczerze wątpię w to, aby ktokolwiek tu zajrzał czy coś. Mogę wam powiedzieć na 100% skończę tą część tylko właśnie nie wiem w jakim okresie czasu. Nie mogę niczego obiecać. Przepraszam. Zawiodłam :(

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział :) Mam nadzieję że kolejny pojawi się niebawem <3

    OdpowiedzUsuń
  2. tesknilam. rozdział mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja tęskniłam za tym opowiadaniem, nawet sobie nie zdawałam z tego sprawy. Już zapomniałam jak cudownie piszesz i jak lekko się to wszystko czyta. Musiałam sobie przypomnieć dwa poprzednie rozdziały, żeby ogarnąć o co chodzi i muszę przyznać, że chcę więcej, dużo więcej...Nie mogę się doczekać, kiedy opiszesz jak wygląda ich życie w Chicago, zastanawiam się czy w końcu oficjalnie będą razem...znając Ciebie to pewnie ich rozdzielisz i skłócisz ;D Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Nie spiesz się, ja poczekam ;)

    OdpowiedzUsuń