Następnego
ranka Skai obudził Sam, który zaskomlał przy jej łóżku, aby zrobiła mu
śniadanie. Blondynka była bardzo niewyspana po wczorajszych wydarzeniach, lecz
chcąc nie chcąc musiała zwlec się z łóżka, ponieważ znała swojego młodszego
brata zbyt dobrze, aby mieć choć trochę nadziei że przestanie ją błagać o
zwyczajną kanapkę.
-
Już idę. – wymamrotała przecierając zaspane oczy.
-
Chodź Sam. Ja ci zrobię. – rzucił Oliver, przechodząc obok pokoju siostry.
-
Dzięki. – dziewczyna posłała bratu wdzięczny uśmiech, po czym ziewnęła szeroko,
zatykając dłonią usta, odruchowo.
Skai
nieprzytomnie podeszła do szafy i ubrała te same dżinsy co wczoraj, przecież
nie miała innych. Narzuciła luźną koszulę, sięgającą połowy ud z logo jakiejś
firmy, którą zdobyła podczas organizacji charytatywnej, kiedy jej rodzice
jeszcze żyli.
W
samych skarpetkach z plecakiem na ramieniu zbiegła schodami na dół. Postawiła w
holu tornister, po czym udała się do łazienki. Tam przepłukała twarz, aby się
obudził oraz związała włosy w luźny kucyk. Resztę niesfornych kosmyków spięła
wsuwką. Po skorzystaniu z toalety poszła
do kuchni, gdzie zastała tylko trójkę braci.
-
Gdzie Daniel i Ben? – zmarszczyła brwi.
-
Ben powiedział, że się źle czuje. – powiedział jego bliźniak z rozchylonymi
ustami, w których znajdowała się jeszcze nie spożyta część kanapki.
-
To co mu jest? – spytała zmartwiona.
-
Brzuch i głowa go bolą. – westchnął Oliver, robiąc kolejny stos kanapek, który
znikał szybko dzięki Jamesowi.
-
A Daniel? Co z nim?
-
On musiał wyjść wcześniej do pracy. – powiedział najstarszy z rodzeństwa.
Daniel
pracował w barze szybkiej obsługi przy stacji kolejowej, za centrum miasta.
Musiał dojeżdżać do niej metrem, ponieważ nie było ich stać na samochód. Ten,
który mieli po rodzicach musieli sprzedać, kiedy przeżywali kryzys z
rachunkami.
-
Idę do Bena. – oznajmiła Skai.
-
Nie zjadłaś śniadania! – zawołał za nią Sam.
-
Potem sobie zrobię! – odkrzyknęła mu.
Skai
wspięła się po szczeblach schodów i stanęła przed drzwiami pokoju bliźniaków.
Zapukała delikatnie, po czym nie czekając na odpowiedź brata, weszła do środka.
Niebieskie rolety na oknach, były zasunięte do końca, zasłaniając tym samym
promienie słońca próbujące przedostać się do wnętrza pokoju.
-
Ben? – powiedziała, podchodząc do łóżka młodego.
-
Skai. – jęknął i poruszył się. – Głowa mnie boli. I brzuszek też.
-
A brzuszek to od czego? – spytała blondynka, siadając na skraju łóżka przy
Benie.
-
Nie wiem. – wyszeptał, ale Skai usłyszała w jego głosie niepewną nutkę.
-
Na pewno? – zmrużyła oczy. – Co wczoraj jadłeś, kiedy mnie nie było?
Chwila
ciszy ze strony brata, uświadomiła ją w przekonaniu, że pewnie znowu chłopcy
zrobili sobie maraton filmów animowanych no i oczywiście najedli się
wszystkiego po trochu.
-
Ee.. chipsy, popcorn… - wyznał niewinnie. – Ale zjadłem też jabłko! – pochwalił
się.
-
Popcorn i jabłko?! Nic dziwnego, że cię teraz brzuch boli. Zaczekaj. –
powiedziała do niego i pobiegła do łazienki, po miskę.
Skai
wróciła w ostatnim momencie, ponieważ kilka sekund później mogłoby być już za
późno. Ben zaczął wymiotować do miski a dziewczyna odsunęła się kawałek, nie
chcąc zostać ochlapana.
-
Skai no i jak tam z … - Oliver przerwał, kiedy ujrzał wymiotującego brata, po
czym wzdrygnął się. – Chyba coś mu zaszkodziło.
-
Czy robiliście wczoraj wieczorem ten wasz głupi maraton? – nos dziewczyny
zmarszczył się groźnie.
-
Ee.. – zająknął się Oliver i spojrzał na siostrę z miną winowajcy. – Nie
wiedziałem, że będą takie skutki. – jeszcze raz spojrzał na Bena, ale szybko
odwrócił wzrok.
-
Nie pójdę dzisiaj do szkoły tylko się nim zajmę, ale powiedzcie dyrektorowi co
się stało, okej?
-
Okej. – pokiwał głową.
-
I jeszcze jedno. – dodała szybko, kiedy chłopak już miał zamiar się wycofać. –
Nigdy więcej jedzenia bez mojej zgody.
-
Oczywiście. – blondyn parsknął śmiechem, wychodząc z pokoju.
Skai
z jednej strony cieszyła się, że nie pójdzie do szkoły, ponieważ mogła uniknąć
spotkania Justina i jego kumpli, a nie sądziła, że mogłaby to przeżyć. Co jeśli
byli zdolni do gorszych czynów? Nawet nie chciała o tym myśleć.
Do
południa siedziała z wymiotującym bratem na kanapie w salonie i oglądała po
kolei różne filmy. Często jednak musiała wracać do łazienki, aby wyczyścić
miskę. Na szczęście Ben nie wymiotował cały ranek, ponieważ później z
wyczerpania zasnął biedaczek, wtulony w poduszkę z rozchylonymi ustami, dzięki
czemu obślinił swoją przytulankę. Ten widok rozczulił Skai i pozwolił jej na
odprężeniu się przed spotkaniem z Pattie.
Z
nudów dziewczyna postanowiła udać się na zakupy, ponieważ w lodówce już
świeciło pustkami. Napisała karteczkę Benowi na wszelki wypadek, gdyby się
obudził i zobaczył, że jej nie ma, chociaż w to wątpiła. Młodszy brat Skai
jeśli już zasypiał to spał naprawdę przerażającą ilość godzin, więc o to za
bardzo się dziewczyna nie zamartwiała.
Blondynka
ubrała zwykłe trampki a do ręki wzięła szmacianą siatkę na zakupy. Wyszła z
domu, wcześniej go zamykając na klucz, po czym udała się do supermarketu, który
znajdował się zaraz za rogiem ulicy.
Pogoda
dzisiaj jak najbardziej dopisywała mimo iż dopiero zaczął się październik. Było
ciepło, ale nie za gorąco. Na niebie były widoczne jedynie pojedyncze, białe
chmury powoli sunące się w lewo. Kiedy blondynka w końcu doszła do sklepu,
weszła przez średniej wielkości, szklane drzwi i chwyciła koszyk.
Idąc
między regałami, zastanawiała się co im brakuje w domu. Przeklinała na siebie w
myślach, że nie zrobiła wcześniej żadnej listy, ponieważ teraz będzie musiała
robić na żywioł zakupy.
-
Przepraszam, czy ty jesteś ta od Johnsonów? – z zamyślenia wyrwał ją głos
jakiejś staruszki.
-
Tak. – powiedziała cicho Skai, lekko się rumieniąc.
-
Znałam twoje tatę. – odparła ze smutkiem w oczach, ale lekką radością w głosie.
– Cóż to był za zuch! Bardzo dobry i wesoły człowiek. Zawsze mi pomagał z
zakupami, kiedy już sobie nie dawałam rady. Tak mi przykro z tego powodu co się
stało. To musiało być dla was trudne… Ile was tam jest?
-
Szóstka.
-
Właśnie, właśnie. – kobieta zamyśliła się, a kiedy Skai już chciała się
pożegnać, ona wyciągnęła dłoń i chwyciła nią rękę blondynki, przyciągając
trochę do siebie, tym samym zmuszając aby się pochyliła do jej zasięgu wzroku.
– Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy, mieszkam naprzeciwko tego
sklepu w takim żółtym domku.
-
Dziękuję. – Skai skinęła głową.
Posłała
kobiecie delikatny, wymuszony uśmiech. Nie wiedziała co ma powiedzieć w
takich sytuacjach jak ta. Nie lubiła
kiedy ktoś przypominał jej o rodzicach, ponieważ to bolało jeszcze bardziej,
mimo iż nie zdawali sobie z tego sprawy. Znała dobre intencje ludzi, ale to po prostu ją przerastało.
Wrzuciła
automatycznie te same rzeczy, które
zawsze kupowała dokładnie odliczając pieniądze, żeby jej starczyło. Po zakupach
wróciła prosto do domu, nie zatrzymując się nigdzie. Tak jak przewidziała, Ben
jeszcze spał. Z nudów Skai zaczęła robić obiad, ponieważ zbliżała się godzina
druga po południu. Za niedługo pozostali bracia mieli wrócić ze szkoły.
-
Skaaai?! – głos dobiegł uszu blondynki już z holu.
-
Cześć siostra. – to był Daniel- Co na obiad?
-
Naleśniki na grubym cieście. – mruknęła dziewczyna, nie odrywając wzroku od
patelni.
-
Jak tam z Benem? – rzucił Oliver, który rzucił z hukiem plecak na podłogę pod
stół. Skai jęknęła i spojrzała na niego z wyrzutem.
-
Szanuj trochę swoje rzeczy. – upomniała go. – Ben śpi w salonie.
-
Już nie! – zapiszczał Sam z pokoju, gdzie dotychczas spał jego brat bliźniak.
Skai tylko potrząsnęła głową i westchnęła głośno.
-
Obiad na stole. – zakomunikowała, stawiając talerz pełen naleśników oraz
czekoladę obok niego. Nie minęła minuta, a wszyscy wcinali. Blondynce udało się
zjeść jedynie dwa, ale mimo wszystko była już wtenczas pełna.
Zerknęła
kątem oka na zegarek. Miała jeszcze godzinę do spotkania, a mimo to już zaczęła
się denerwować nim. Poszła do swojego pokoju, który dzieliła z Danielem.
Uklękła przed szafą i jęknęła jak typowa dziewczyna, która chce iść do szkoły,
a „nie ma się w co ubrać”. Zmierzwiła włosy i odetchnęła głęboko.
Wyciągnęła
białą koszulę i do niej długie dżinsy, ale szybko zrezygnowała z tych ubrań,
ponieważ wyglądałaby zbyt odświętnie. Jednakże poznała już klasę Pattie Bieber
i choć wiedziała Skai, że nigdy jej nie dorówna, pragnęła chociaż odrobinę się
do niej upodobnić. Dlatego też wyciągnęła z szafy lekką, zwiewną sukienkę,
którą nie nosiła od dwóch lat, po czym włożyła na siebie – wciąż była dobra,
idealnie opinała się na szerokich biodrach Skai. Dziewczyna przegryzła wargę,
patrząc na swoje odbicie w lustrze.
-
Skai? – to był zdumiony Daniel, który właśnie wszedł do pokoju, w poszukiwaniu
telefonu.
Blondynka
odwróciła się gwałtownie i odruchowo zarumieniła pod spojrzeniem swojego
starszego brata. Ten uśmiechnął się podejrzliwie i podszedł bliżej.
-
Skai, ty masz randkę? – spytał z wyszczerzem na twarzy.
-
Co?- bąknęła dziewczyna, nie do końca świadoma tego, o co chodzi Danielowi. –
No co ty! – zaprzeczyła głośno, kiedy nareszcie dotarło do niej to, co brat jej
usiłował powiedzieć.
-
Ah? W takim razie, gdzie się wybierasz? – skrzyżował dłonie, nie pozbywając się
swojego tajemniczego uśmieszku z ust.
-
Na spotkanie w… w sprawie pracy. – wypaliła pierwsze, co przyszło jej na myśl.
-
Akurat!
-
Daniel! – zawołała ostrzegawczo, mierząc brata groźnym spojrzeniem. – Ja już
idę.
Nie
czekając, na jego odpowiedź wypadła z pokoju i zbiegła schodami na dół. Włożyła
szybko czarne półtrampki, ponieważ nie miała już czasu na szukanie balerinek,
które przepadły przeszło rok temu.
-
Wychodzę! Przyjdę pod wieczór! – krzyknęła, informując braci, po czym szybko
wyszła.
Przez
całą drogę zerkała na zegarek, który jakby przyśpieszał, wiedząc dobrze, że
dziewczynie się śpieszy. Nerwowo czekała
na autobus przy parku, a kiedy w końcu nadjechał wpadła do niego jak burza,
potrącając niektórych pasażerów. Roztargniona przeprosiła wszystkich i usiadła
w wolnym miejscu. Stukała palcami o szybę aby zabić czas, nie myśleć o
zbliżającym się spotkaniu. Kiedy w końcu wysiadła, wygładziła trochę już zmiętą
sukienkę i ruszyła z szybko bijącym sercem w kierunku restauracji, gdzie
czekała na nią Pattie.
Kobieta
powitała ją szerokim uśmiechem, po czym wstała aby pocałować Skai w policzek.
Dziewczyna zbyt zaskoczona tym śmiałym gestem od matki Justina, usiadła sztywno
i uśmiechnęła się nerwowo.
-
Cieszę się, że przyszłaś. – wyznała kobieta i omiotła uważnie spojrzeniem całe
pomieszczenie, jak gdyby chciała sprawdzić, czy ktoś je obserwuje. – Zamówiłam
dla nas po spaghetti, nie gniewasz się?
-Oh.
– ten gest zaskoczył Skai tak, że na początku zaniemówiła. – Nie trzeba było.
-
Nie przejmuj się, ja płacę. – posłała lekki uśmiech dziewczynie, widząc jej
zmartwiony wyraz twarzy.
-
Ja.. – zaczęła, ale Pattie nie pozwoliła jej dokończyć.
-
Naprawdę, pozwól mi za to zapłacić.
-
Dlaczego pani tak zależało na tym spotkaniu? – wypaliła Skai nagle, zmieniając
tym temat. Jednakże nie mogła się powstrzymać z nasuwającymi pytaniami.
- Widzisz…
Kiedyś twoja matka pracowała u mnie w firmie i zaprzyjaźniłyśmy się. To dobra
kobieta, bardzo ją polubiłam, często mi opowiadała o was, zawsze się przy tym
uśmiechając. Żadnego złego słowa nie usłyszałam od niej o swoich dzieciach, a
zwłaszcza o tobie Skai. Byłaś… Jesteś jej jedyną córeczką i opiekowałaś się
swoimi braćmi, kiedy ona nie mogła, co sprawiało, że szybciej niż pozostali
musiałaś dorosnąć.
-
Ale… ale po co mi pani to mówi?
-
Twoja matka prosiła mnie o przysługę. – Pattie przegryzła wargę ze
zdenerwowania. – Wiedziała, że kiedyś odejdzie ponieważ była śmiertelnie chora…
-
Co?! – wyszeptała zszokowana Skai. W jej oczach rozbłysły łzy, a ręce zaczęły
się trząść. Nie mogła… Nie chciała w to uwierzyć.
-
Tak mi przykro. – wyjąkała Pattie, której również łzy spływały po policzkach. –
Skai, ona poprosiła mnie, żebym dała któremuś z was pracę, abyście się mogli
utrzymać, ponieważ wasz ojciec za wiele nie zarabiał. Niestety nie przewidziała
tego… zdarzenia. – te słowa z trudem wyszły z gardła kobiety.
-
Pracę? – wyjąkała zbita lekko z tropu.
-
Tak. – Pattie skinęła głową. – I tak się właśnie złożyło, że bardzo cię
potrzebuję… Dlatego chciałam się spotkać, chciałam cię zapytać czy mogłabyś
zostać.. opiekunką Justina?
Od autorki: Wiem, że tutaj nie ma w ogóle Justina i rozdział taki sobie, ale to było konieczne dla fabuły. Nie martwcie się niedługo coś zacznie się dziać :)
CZYTASZ? KOMENTUJ!
Byłoby miło, gdyby wszyscy czytający zostawili po sobie ślad, chociaż zwykłe "czytam" naprawdę! :)
Ja czytam i to bardzo chętnie ;)
OdpowiedzUsuńOpieką Justina?! To nieźle mnie zszokowało... Jeszcze jej coś zrobi, i wgl... Miła ta Pattie. Widać, że jej zależy.
Dopiero co przeczytałam rozdział a już chciałabym następny. no, ale trudno, znów trzeba czekać ;)
Pozdrawiam, weny no i do następnego oczywiście ;)
OPIEKUNKĄ JUSTINA?
OdpowiedzUsuńSKAI MA ZOSTAC OPIEKUNKĄ JUSTINA????!!!!!!!!!!
oo... coś czuję, że to będzie bardzo ciekawy wątek, a w szczególności i gdy weźmie się pod uwagę fakt, że oni za sobą nie przepadają (delikatnie powiedziane)...
i ta choroba matki, o której dziewczyna nie wiedziała...
no jestem coraz bardziej ciekawa dalszego ciągu tej opowieści, bo nie ukrywam,że tym rozdziałem bardzo mnie zaintrygowałaś i nawet nie przeszkadza mi fakt, że nie było tu Justina...
oczywiście ja z przyjemnością czytam twoje opowiadania i jestem Twoją wierną, najwierniejszą fanką, bo kocham to, jak piszesz i życzę więcej takich pomysłów i weny :*
pozdrawiam :* <3
ojej, opiekunka justina? masz pomysły <3
OdpowiedzUsuń30 rozdział na escape-from-love.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania :)
OdpowiedzUsuń12 rozdział na wrong-feeling.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania! :)
OdpowiedzUsuńHahahahaha !!!
OdpowiedzUsuńOpiekunką Justina ???
Ale się uśmiałam !!!
Cudowny rozdział !!!
tego się nie spodziewałam :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)