niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 3



         Następnego ranka Skai obudził Sam, który zaskomlał przy jej łóżku, aby zrobiła mu śniadanie. Blondynka była bardzo niewyspana po wczorajszych wydarzeniach, lecz chcąc nie chcąc musiała zwlec się z łóżka, ponieważ znała swojego młodszego brata zbyt dobrze, aby mieć choć trochę nadziei że przestanie ją błagać o zwyczajną kanapkę.
         - Już idę. – wymamrotała przecierając zaspane oczy.
         - Chodź Sam. Ja ci zrobię. – rzucił Oliver, przechodząc obok pokoju siostry.
         - Dzięki. – dziewczyna posłała bratu wdzięczny uśmiech, po czym ziewnęła szeroko, zatykając dłonią usta, odruchowo.
         Skai nieprzytomnie podeszła do szafy i ubrała te same dżinsy co wczoraj, przecież nie miała innych. Narzuciła luźną koszulę, sięgającą połowy ud z logo jakiejś firmy, którą zdobyła podczas organizacji charytatywnej, kiedy jej rodzice jeszcze żyli.
         W samych skarpetkach z plecakiem na ramieniu zbiegła schodami na dół. Postawiła w holu tornister, po czym udała się do łazienki. Tam przepłukała twarz, aby się obudził oraz związała włosy w luźny kucyk. Resztę niesfornych kosmyków spięła wsuwką. Po  skorzystaniu z toalety poszła do kuchni, gdzie zastała tylko trójkę braci.
         - Gdzie Daniel i Ben? – zmarszczyła brwi.
         - Ben powiedział, że się źle czuje. – powiedział jego bliźniak z rozchylonymi ustami, w których znajdowała się jeszcze nie spożyta część kanapki.
         - To co mu jest? – spytała zmartwiona.
         - Brzuch i głowa go bolą. – westchnął Oliver, robiąc kolejny stos kanapek, który znikał szybko dzięki Jamesowi.
         - A Daniel? Co z nim?
         - On musiał wyjść wcześniej do pracy. – powiedział najstarszy z rodzeństwa.
         Daniel pracował w barze szybkiej obsługi przy stacji kolejowej, za centrum miasta. Musiał dojeżdżać do niej metrem, ponieważ nie było ich stać na samochód. Ten, który mieli po rodzicach musieli sprzedać, kiedy przeżywali kryzys z rachunkami.
         - Idę do Bena. – oznajmiła Skai.
         - Nie zjadłaś śniadania! – zawołał za nią Sam.
         - Potem sobie zrobię! – odkrzyknęła mu.
         Skai wspięła się po szczeblach schodów i stanęła przed drzwiami pokoju bliźniaków. Zapukała delikatnie, po czym nie czekając na odpowiedź brata, weszła do środka. Niebieskie rolety na oknach, były zasunięte do końca, zasłaniając tym samym promienie słońca próbujące przedostać się do wnętrza pokoju.
         - Ben? – powiedziała, podchodząc do łóżka młodego.
         - Skai. – jęknął i poruszył się. – Głowa mnie boli. I brzuszek też.
         - A brzuszek to od czego? – spytała blondynka, siadając na skraju łóżka przy Benie.
         - Nie wiem. – wyszeptał, ale Skai usłyszała w jego głosie niepewną nutkę.
         - Na pewno? – zmrużyła oczy. – Co wczoraj jadłeś, kiedy mnie nie było?
         Chwila ciszy ze strony brata, uświadomiła ją w przekonaniu, że pewnie znowu chłopcy zrobili sobie maraton filmów animowanych no i oczywiście najedli się wszystkiego po trochu.
         - Ee.. chipsy, popcorn… - wyznał niewinnie. – Ale zjadłem też jabłko! – pochwalił się.
         - Popcorn i jabłko?! Nic dziwnego, że cię teraz brzuch boli. Zaczekaj. – powiedziała do niego i pobiegła do łazienki, po miskę.
         Skai wróciła w ostatnim momencie, ponieważ kilka sekund później mogłoby być już za późno. Ben zaczął wymiotować do miski a dziewczyna odsunęła się kawałek, nie chcąc zostać ochlapana.
         - Skai no i jak tam z … - Oliver przerwał, kiedy ujrzał wymiotującego brata, po czym wzdrygnął się. – Chyba coś mu zaszkodziło.
         - Czy robiliście wczoraj wieczorem ten wasz głupi maraton? – nos dziewczyny zmarszczył się groźnie.
         - Ee.. – zająknął się Oliver i spojrzał na siostrę z miną winowajcy. – Nie wiedziałem, że będą takie skutki. – jeszcze raz spojrzał na Bena, ale szybko odwrócił wzrok.
         - Nie pójdę dzisiaj do szkoły tylko się nim zajmę, ale powiedzcie dyrektorowi co się stało, okej?
         - Okej. – pokiwał głową.
         - I jeszcze jedno. – dodała szybko, kiedy chłopak już miał zamiar się wycofać. – Nigdy więcej jedzenia bez mojej zgody.
         - Oczywiście. – blondyn parsknął śmiechem, wychodząc z pokoju.
         Skai z jednej strony cieszyła się, że nie pójdzie do szkoły, ponieważ mogła uniknąć spotkania Justina i jego kumpli, a nie sądziła, że mogłaby to przeżyć. Co jeśli byli zdolni do gorszych czynów? Nawet nie chciała o tym myśleć.
         Do południa siedziała z wymiotującym bratem na kanapie w salonie i oglądała po kolei różne filmy. Często jednak musiała wracać do łazienki, aby wyczyścić miskę. Na szczęście Ben nie wymiotował cały ranek, ponieważ później z wyczerpania zasnął biedaczek, wtulony w poduszkę z rozchylonymi ustami, dzięki czemu obślinił swoją przytulankę. Ten widok rozczulił Skai i pozwolił jej na odprężeniu się przed spotkaniem z Pattie.
         Z nudów dziewczyna postanowiła udać się na zakupy, ponieważ w lodówce już świeciło pustkami. Napisała karteczkę Benowi na wszelki wypadek, gdyby się obudził i zobaczył, że jej nie ma, chociaż w to wątpiła. Młodszy brat Skai jeśli już zasypiał to spał naprawdę przerażającą ilość godzin, więc o to za bardzo się dziewczyna nie zamartwiała.
         Blondynka ubrała zwykłe trampki a do ręki wzięła szmacianą siatkę na zakupy. Wyszła z domu, wcześniej go zamykając na klucz, po czym udała się do supermarketu, który znajdował się zaraz za rogiem ulicy.
         Pogoda dzisiaj jak najbardziej dopisywała mimo iż dopiero zaczął się październik. Było ciepło, ale nie za gorąco. Na niebie były widoczne jedynie pojedyncze, białe chmury powoli sunące się w lewo. Kiedy blondynka w końcu doszła do sklepu, weszła przez średniej wielkości, szklane drzwi i chwyciła koszyk.
         Idąc między regałami, zastanawiała się co im brakuje w domu. Przeklinała na siebie w myślach, że nie zrobiła wcześniej żadnej listy, ponieważ teraz będzie musiała robić na żywioł zakupy.
         - Przepraszam, czy ty jesteś ta od Johnsonów? – z zamyślenia wyrwał ją głos jakiejś staruszki.
         - Tak. – powiedziała cicho Skai, lekko się rumieniąc.
         - Znałam twoje tatę. – odparła ze smutkiem w oczach, ale lekką radością w głosie. – Cóż to był za zuch! Bardzo dobry i wesoły człowiek. Zawsze mi pomagał z zakupami, kiedy już sobie nie dawałam rady. Tak mi przykro z tego powodu co się stało. To musiało być dla was trudne… Ile was tam jest?
         - Szóstka.
         - Właśnie, właśnie. – kobieta zamyśliła się, a kiedy Skai już chciała się pożegnać, ona wyciągnęła dłoń i chwyciła nią rękę blondynki, przyciągając trochę do siebie, tym samym zmuszając aby się pochyliła do jej zasięgu wzroku. – Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy, mieszkam naprzeciwko tego sklepu w takim żółtym domku.
         - Dziękuję. – Skai skinęła głową.
         Posłała kobiecie delikatny, wymuszony uśmiech. Nie wiedziała co ma powiedzieć w takich  sytuacjach jak ta. Nie lubiła kiedy ktoś przypominał jej o rodzicach, ponieważ to bolało jeszcze bardziej, mimo iż nie zdawali sobie z tego sprawy. Znała dobre intencje  ludzi, ale to po prostu ją przerastało.
         Wrzuciła automatycznie  te same rzeczy, które zawsze kupowała dokładnie odliczając pieniądze, żeby jej starczyło. Po zakupach wróciła prosto do domu, nie zatrzymując się nigdzie. Tak jak przewidziała, Ben jeszcze spał. Z nudów Skai zaczęła robić obiad, ponieważ zbliżała się godzina druga po południu. Za niedługo pozostali bracia mieli wrócić ze szkoły.
         - Skaaai?! – głos dobiegł uszu blondynki już z holu.
         - Cześć siostra. – to był Daniel- Co na obiad?
         - Naleśniki na grubym cieście. – mruknęła dziewczyna, nie odrywając wzroku od patelni.
         - Jak tam z Benem? – rzucił Oliver, który rzucił z hukiem plecak na podłogę pod stół. Skai jęknęła i spojrzała na niego z wyrzutem.
         - Szanuj trochę swoje rzeczy. – upomniała go. – Ben śpi w salonie.
         - Już nie! – zapiszczał Sam z pokoju, gdzie dotychczas spał jego brat bliźniak. Skai tylko potrząsnęła głową i westchnęła głośno.
         - Obiad na stole. – zakomunikowała, stawiając talerz pełen naleśników oraz czekoladę obok niego. Nie minęła minuta, a wszyscy wcinali. Blondynce udało się zjeść jedynie dwa, ale mimo wszystko była już wtenczas pełna.
         Zerknęła kątem oka na zegarek. Miała jeszcze godzinę do spotkania, a mimo to już zaczęła się denerwować nim. Poszła do swojego pokoju, który dzieliła z Danielem. Uklękła przed szafą i jęknęła jak typowa dziewczyna, która chce iść do szkoły, a „nie ma się w co ubrać”. Zmierzwiła włosy i odetchnęła głęboko.
         Wyciągnęła białą koszulę i do niej długie dżinsy, ale szybko zrezygnowała z tych ubrań, ponieważ wyglądałaby zbyt odświętnie. Jednakże poznała już klasę Pattie Bieber i choć wiedziała Skai, że nigdy jej nie dorówna, pragnęła chociaż odrobinę się do niej upodobnić. Dlatego też wyciągnęła z szafy lekką, zwiewną sukienkę, którą nie nosiła od dwóch lat, po czym włożyła na siebie – wciąż była dobra, idealnie opinała się na szerokich biodrach Skai. Dziewczyna przegryzła wargę, patrząc na swoje odbicie w lustrze.
         - Skai? – to był zdumiony Daniel, który właśnie wszedł do pokoju, w poszukiwaniu telefonu.
         Blondynka odwróciła się gwałtownie i odruchowo zarumieniła pod spojrzeniem swojego starszego brata. Ten uśmiechnął się podejrzliwie i podszedł bliżej.
         - Skai, ty masz randkę? – spytał z wyszczerzem na twarzy.
         - Co?- bąknęła dziewczyna, nie do końca świadoma tego, o co chodzi Danielowi. – No co ty! – zaprzeczyła głośno, kiedy nareszcie dotarło do niej to, co brat jej usiłował powiedzieć.
         - Ah? W takim razie, gdzie się wybierasz? – skrzyżował dłonie, nie pozbywając się swojego tajemniczego uśmieszku z ust.
         - Na spotkanie w… w sprawie pracy. – wypaliła pierwsze, co przyszło jej na myśl.
         - Akurat!
         - Daniel! – zawołała ostrzegawczo, mierząc brata groźnym spojrzeniem. – Ja już idę.
         Nie czekając, na jego odpowiedź wypadła z pokoju i zbiegła schodami na dół. Włożyła szybko czarne półtrampki, ponieważ nie miała już czasu na szukanie balerinek, które przepadły przeszło rok temu.
         - Wychodzę! Przyjdę pod wieczór! – krzyknęła, informując braci, po czym szybko wyszła.
         Przez całą drogę zerkała na zegarek, który jakby przyśpieszał, wiedząc dobrze, że dziewczynie się śpieszy. Nerwowo  czekała na autobus przy parku, a kiedy w końcu nadjechał wpadła do niego jak burza, potrącając niektórych pasażerów. Roztargniona przeprosiła wszystkich i usiadła w wolnym miejscu. Stukała palcami o szybę aby zabić czas, nie myśleć o zbliżającym się spotkaniu. Kiedy w końcu wysiadła, wygładziła trochę już zmiętą sukienkę i ruszyła z szybko bijącym sercem w kierunku restauracji, gdzie czekała na nią Pattie.
         Kobieta powitała ją szerokim uśmiechem, po czym wstała aby pocałować Skai w policzek. Dziewczyna zbyt zaskoczona tym śmiałym gestem od matki Justina, usiadła sztywno i uśmiechnęła się nerwowo.
         - Cieszę się, że przyszłaś. – wyznała kobieta i omiotła uważnie spojrzeniem całe pomieszczenie, jak gdyby chciała sprawdzić, czy ktoś je obserwuje. – Zamówiłam dla nas po spaghetti, nie gniewasz się?
         -Oh. – ten gest zaskoczył Skai tak, że na początku zaniemówiła. – Nie trzeba było.
         - Nie przejmuj się, ja płacę. – posłała lekki uśmiech dziewczynie, widząc jej zmartwiony wyraz twarzy.
         - Ja.. – zaczęła, ale Pattie nie pozwoliła jej dokończyć.
         - Naprawdę, pozwól mi za to zapłacić.
         - Dlaczego pani tak zależało na tym spotkaniu? – wypaliła Skai nagle, zmieniając tym temat. Jednakże nie mogła się powstrzymać z nasuwającymi pytaniami.
         - Widzisz… Kiedyś twoja matka pracowała u mnie w firmie i zaprzyjaźniłyśmy się. To dobra kobieta, bardzo ją polubiłam, często mi opowiadała o was, zawsze się przy tym uśmiechając. Żadnego złego słowa nie usłyszałam od niej o swoich dzieciach, a zwłaszcza o tobie Skai. Byłaś… Jesteś jej jedyną córeczką i opiekowałaś się swoimi braćmi, kiedy ona nie mogła, co sprawiało, że szybciej niż pozostali musiałaś dorosnąć.
         - Ale… ale po co mi pani to mówi?
         - Twoja matka prosiła mnie o przysługę. – Pattie przegryzła wargę ze zdenerwowania. – Wiedziała, że kiedyś odejdzie ponieważ była śmiertelnie chora…
         - Co?! – wyszeptała zszokowana Skai. W jej oczach rozbłysły łzy, a ręce zaczęły się trząść. Nie mogła… Nie chciała w to uwierzyć.
         - Tak mi przykro. – wyjąkała Pattie, której również łzy spływały po policzkach. – Skai, ona poprosiła mnie, żebym dała któremuś z was pracę, abyście się mogli utrzymać, ponieważ wasz ojciec za wiele nie zarabiał. Niestety nie przewidziała tego… zdarzenia. – te słowa z trudem wyszły z gardła kobiety.
         - Pracę? – wyjąkała zbita lekko z tropu.
         - Tak. – Pattie skinęła głową. – I tak się właśnie złożyło, że bardzo cię potrzebuję… Dlatego chciałam się spotkać, chciałam cię zapytać czy mogłabyś zostać.. opiekunką Justina?

Od autorki: Wiem, że tutaj nie ma w ogóle Justina i rozdział taki sobie, ale to było konieczne dla fabuły. Nie martwcie się niedługo coś zacznie się dziać :) 
CZYTASZ? KOMENTUJ! 
Byłoby miło, gdyby wszyscy czytający zostawili po sobie ślad, chociaż zwykłe "czytam" naprawdę! :)

7 komentarzy:

  1. Ja czytam i to bardzo chętnie ;)
    Opieką Justina?! To nieźle mnie zszokowało... Jeszcze jej coś zrobi, i wgl... Miła ta Pattie. Widać, że jej zależy.
    Dopiero co przeczytałam rozdział a już chciałabym następny. no, ale trudno, znów trzeba czekać ;)
    Pozdrawiam, weny no i do następnego oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. OPIEKUNKĄ JUSTINA?
    SKAI MA ZOSTAC OPIEKUNKĄ JUSTINA????!!!!!!!!!!
    oo... coś czuję, że to będzie bardzo ciekawy wątek, a w szczególności i gdy weźmie się pod uwagę fakt, że oni za sobą nie przepadają (delikatnie powiedziane)...
    i ta choroba matki, o której dziewczyna nie wiedziała...
    no jestem coraz bardziej ciekawa dalszego ciągu tej opowieści, bo nie ukrywam,że tym rozdziałem bardzo mnie zaintrygowałaś i nawet nie przeszkadza mi fakt, że nie było tu Justina...
    oczywiście ja z przyjemnością czytam twoje opowiadania i jestem Twoją wierną, najwierniejszą fanką, bo kocham to, jak piszesz i życzę więcej takich pomysłów i weny :*
    pozdrawiam :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej, opiekunka justina? masz pomysły <3

    OdpowiedzUsuń
  4. 30 rozdział na escape-from-love.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 12 rozdział na wrong-feeling.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahaha !!!
    Opiekunką Justina ???
    Ale się uśmiałam !!!
    Cudowny rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. tego się nie spodziewałam :D
    świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń