-
Wejdź Skai. – w progu olbrzymiej willi powitała ją Pattie Bieber z ciepłym
uśmiechem na twarzy. – Justina nie ma. – powiedziała, widząc jak dziewczyna
głośno przełyka ślinę. Odruchowo odetchnęła z ulgą. – Mój syn jest aż tak
przerażający? – zaśmiała się nerwowo, ale prawdę mówiąc, ta wiadomość ją
przygnębiła.
-
N-nie.. to znaczy się… - zająknęła się Skai.
-
Nie musisz nic mówić. – przerwała jej
Pattie, lekceważącym ruchem ręki. – Pokażę ci, gdzie będziesz sypiać, dobrze?
Myślałam o tym, że dobrze by było, gdybyś była blisko Justina, w razie czego,
więc udostępniam ci pokój obok niego.
-
Obok niego? – Skai zaniepokoiła się.
-
Tak. Już mu powiedziałam, że załatwiłam mu opiekę i nie musisz się martwić, nie
będzie cię gnębił w domu, ale gdyby tak było, bez względu na to, co ci nagada,
masz do mnie zadzwonić, dobrze? Mój numer już masz, więc nie muszę go podawać.
– uśmiechnęła się nerwowo. – Proszę,
rozgość się. – otworzyła przed nią drzwi do pokoju.
Pomieszczenie
było takie, jak salon w ich domu, a nawet odrobinę większe. Ściany pomalowane
były na kolor błękitny – ulubiony blondynki. Poza tym białe meble oraz szeroki
parapet przy oknie, na którym by już przygotowany koc i poduszki.
-
Mamy już sprzątaczkę, która przychodzi tutaj dwa razy w tygodniu, środa i sobota. Natomiast, czy
potrafisz gotować?
-
Oczywiście. – odpowiedziała Skai.
-
To dobrze. – Pattie pokiwała z uznaniem głową, ponieważ ona w jej wieku nawet
nie potrafiła zrobić zwykłej kanapki z dżemem, ponieważ rodzice robili wszystko
za nią. – Ale czasami jak nie będziesz mogła, albo za dużo miała na głowie, to
na lodówce jest spis różnych restauracji oraz pizzerni, więc możesz zamówić
jedzenie. Pieniądze na zakupy itd. będą w koszyczku za mikrofalówką, tylko nie
mów o tym Justinowi. On ma zakaz imprez, picia, palenia oraz brania narkotyków.
Jeśli go tylko przyłapiesz, musisz mu przeszkodzić w tym, a jak nie to dzwoń do
jego ojca, numer zaraz ci podam.
-
Rozumiem.
-
Ponadto, musisz przypilnować go aby się uczył, lub sama mu w tym pomóc oraz
proszę cię Skai… Pomóż mi naprawić syna.
– usłyszała jej błagalny głos. – Nie puszczaj go samego na noc, albo namów żeby
został w domu. Nie chcę, aby coś mu się stało, dobrze?
-
Dobrze. Niech się pani nie martwi, zrobię co w mojej mocy. – mówiąc to, zobowiązała
się do tego, że sprowadzi Justina na dobrą drogę, co wcale nie było łatwym zadaniem.
-
Dziękuję ci. – powiedziała, po czym obie usłyszały trzask drzwi na dole. –
Justin wrócił. – wyszeptała. – Chodźmy na dół.
Wizja
spotkania Justina „sam na sam” przerażała ją ogromnie. Serce tłukło się jej
niemiłosiernie, tak szybko i głośno, że bała się iż ktoś oprócz niej to
zauważy. Zobaczyła jak jej dłonie się lekko trzęsą, a ona robi cała blada jak
ściana. Zacisnęła ręce w piąstki, chcąc opanować to uczucie, po czym zeszła
schodami na dół zaraz za matką Biebera.
-
Justin! – zawołała syna, który na jej widok, odrobinę wyglądał na zaskoczonego.
– Chciałam ci przedstawić twoją nową… pomoc towarzyską.
-
O błagam, nie udawaj. – wywrócił teatralnie oczami. – Po prostu niańkę, tak?
Mówiłem ci, że za niedługo będę pełnoletni, więc nie musisz się martwić,
wyniosę się z tego domu, zanim zdążysz zauważyć. – powiedział to takim tonem,
że aż czuło się jad spływający z tych słów.
-
Zachowuj się! – upomniała go.
Skai
stanęła obok matki chłopaka i spojrzała na Justina, który patrzył na nią
intensywnie, jakby przewiercając na wylot. Stał luźno, z dłońmi wsuniętymi w
tylnie kieszenie z nieodgadniętym wyrazem twarzy. Odrobinę inaczej niż w
szkole.
-
To jest Skai Johnson. Od dzisiaj tutaj będzie mieszkać i tak jakby…
-
Niańczyć? Ona? – parsknął perlistym śmiechem prosto w twarz własnej matki. –
Chyba żartujesz.
-
Nie. – dziewczyna widziała, jak kobieta zaciska mocno usta, aby nie
nawrzeszczeć na Justina. – Masz jej słuchać i nie dokuczać, bo inaczej ojciec
przyjedzie i załatwimy to inaczej, zrozumiano?!
-
Myślisz, że mnie postraszysz tym frajerem, który zdradza cię na prawo i lewo? –
mówiąc to, stał blisko Pattie i patrzył jej prosto w oczy. Kobieta nie
wytrzymała nerwowo i uderzyła Justina prosto w policzek, który pod wpływem
uderzenia zrobił się cały czerwony. Chłopak nie powiedział nic, tylko patrzył
na nią tak wściekle, z taką wrogością w oczach, że Skai aż się cofnęła do tyłu.
-
Nigdy więcej, nie mów takich rzeczy. – wysyczała Pattie, jakiej blondynka
jeszcze nie znała. – Zostawiam was teraz samych, ponieważ mam parę spraw do
załatwienia na mieście. Do zobaczenia Skai. – z ostatnimi słowami złagodniała,
patrząc w stronę blondynki i uśmiechnęła się odrobinę sztucznie, po czym szybko
wyszła stukając swoimi dziesięciocentymetrowymi obcasami.
-
I co pupilku? – Justin warknął na dziewczynę. – To niby ty masz mnie niańczyć?
– prychnął. – Sobie wymyśliła. Zawrzyjmy układ. – powiedział, podchodząc blisko
do dziewczyny, tak, że czuła jego oddech na swojej twarzy. – Nie wchodźmy sobie
w drogę, a to, że się mną zajmujesz,
zostawmy między sobą. Jasne?
Skai
nie odpowiedziała, za bardzo się go bała, ale wiedziała, że pierwszą rzeczą,
którą musiała go nauczyć była: szacunek.
-Nie.
– wypowiedzenie tych słów kosztowało ją naprawdę dużo odwagi. – Nie, jeśli
chodzi o to pierwsze, a drugie… Boisz się, że znajomi cię wyśmieją?
-
A ty się boisz, że bracia się dowiedzą i będą kolejno lądować u dyrektora,
który może ich wylać, kiedy mnie chociażby poważniej tkną. – posłał jej kpiący
uśmieszek. – Czyż nie? – milczenie dziewczyny zdefiniował jako odpowiedź
twierdząco, co go bardzo rozbawiło. – A jednak! – zawołał wesoło.
-
Słuchaj. – wzięła głęboki oddech. – Wiem, że się zgrywasz. Udajesz kogoś kim
nie jesteś.
-
Przestań chrzanić. – jego wyraz twarz momentalnie się zmienił na poważny.
-
A może nie mam racji? – prowokowała go.
-
Nie masz. – powiedział od razu, ale w jego głosie usłyszała niepewność.
-
Wydaje mi się jednak, że mam.
-
Skąd możesz to wiedzieć? Nawet mnie nie znasz. – warknął ciskając swoim
spojrzeniem pioruny w blondynkę.
-
Ty mnie tak samo, a mimo wszystko wyśmiewasz mnie. Nie znasz mojej sytuacji w
domu, nie znasz mnie.
-
Mam swoje powody, dla których to robię.
-
Widziałam cię w podstawówce. – powiedziała odważnie Skai, próbując zacząć jakiś
inny temat. – Tam byłeś sobą, nie udawałeś. – Justin jednak dalej milczał, nie
wdając się w rozmowę. – Kim była ta dziewczynka? Twoja siostra? Musi być
wyjątkowa, skoro się o nią troszczysz…
-
Nie wtrącaj się nie w swoje sprawy sierotko! Pilnuj własnego nosa, a nie łazisz
za mną jak jakaś wariatka! – krzyknął i uderzył pięścią w ścianę. – Zapomnij co
tam widziałaś, bo to nie byłem ja, rozumiesz?! Jeśli się dowiem, że komuś
powiedziałaś, to wierz mi, nie będziesz miała potem życia.
-
Już go nie mam!
-
Oh, wierz mi, może być gorzej. – posłał jej krzywy uśmiech, po czym znowu spochmurniał
i wyszedł z domu, trzaskając mocno drzwiami.
Skai
wzdrygnęła się na ten odgłos, po czym chwyciła zapasowe klucze, które zostawiła
Pattie na blacie stołu w kuchni i wybiegła za Justinem. Obiecała jego matce, że
nie puści go samego na noc, a biorąc pod uwagę, iż wyszedł wściekły a na dworze
zaczęło się ściemniać, musiała go szybko znaleźć. Kiedy znalazła się na
zewnątrz, ruszyła w prawo ulicą, za której zakrętem zniknęła czarna, skórzana
kurtka chłopaka. Nie zawołała go, ponieważ tym mogła go spłoszyć. Szła po
prostu za nim, ciekawa dokąd się uda, do baru? Może do któregoś z jego kumpli,
bądź na imprezę?
Wyszła
w kocu na tą samą ulicę, którą szedł Justin. Brunet nie odwracał się, co było
jej na rękę. Przyśpieszyła odrobinę, aby go nie zgubić. Rozejrzała się dookoła
i zorientowała, że nie idą do centrum miasta, lecz na jego obrzeża, a
konkretniej nad jezioro. Zmarszczyła czoło, nic nie rozumiejąc. Dlaczego ktoś
taki, jak „jego wysokość Justin Bieber” idzie nad jezioro, to nie pasowało do
jego wizerunku, co jeszcze bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, że udaje
kogoś kim nie jest.
W
końcu skręcił w jakąś wydeptaną dróżkę, wiodącą przez niewielki las. Skai
zawahała się. Było już ciemno, a las wcale nie wyglądał przyjaźnie, jednakże
musiała przełamać swój strach i ruszyła za nim, starając się skradać cichutko.
Nie szli długo, ponieważ za następnym zakrętem Justin przeskoczył niski murek i
stanął tuż przy brzegu jeziora. Skai stanęła za murem, przypatrując się
miejscu, do którego dotarł brunet. Była to druga strona, nieznana reszcie
miasta, jeziora, ponieważ naprzeciwko tego miejsca, Skai zauważyła małą
przystań oraz kilka pubów ze stolikami na zewnątrz pod parasolami. Kiedy tam
raz była z całą rodziną, nie mogła się dopatrzeć drugiego brzegu, a z tego
miejsca widać było idealnie tamtą przystań.
-
Coś takiego… - wyszeptała cicho.
Justin
chwycił kamyk i starał się rzucić jak najdalej, tym samym wyładowując złość.
Nie mówił nic, tylko rzucał kamyki do wody. Warknął kilka razy i oddychał
głęboko, chodząc nerwowo przy brzegu jeziora. Skai nie wiedziała co robić. Iść
do niego, czy pozwolić mu się wyładować? Pattie prosiła ją, żeby nie puszczała
go samego na noc, żeby wiedziała gdzie on się szlaja, no i wszystko jest tak
jak chciała, z tą różnicą że jej syn nie widział Skai.
Wtem
brunet odwrócił się i zaczął wracać tą samą drogą, którą przyszedł. Przerażona
Skai tym, że może odkryć jej obecność, zaczęła się wycofywać i pobiegła przed
siebie, nie oglądając się za siebie. Miała cichą nadzieję, że Justin jej nie
zauważył, a nawet gdyby, to oby jej nie poznał i nie zaczął jej ścigać. Po
krótkim biegu, kiedy wydostała się z lasu, w końcu miała odwagę aby się
odwrócić. Była sama. Nie biegł za nią. Odetchnęła z ulgą i postanowiła, zaczaić
się na niego za zakrętem ulicy.
-
A ty co tutaj robisz sierotko? – zza zakrętu wyjrzał wściekły Justin. Skai
cofnęła się o krok z szybko bijącym sercem oraz ściśniętym gardłem. Żadna
sensowna odpowiedź nie przychodziła jej do głowy.
-
Szu..szukałam cię. – wyjąkała. – Wybiegłeś taki zły i pomyślałam, że…
-
Nie tłumacz się. – warknął. – Niańczenie to twoja praca, zwłaszcza chłopaka
starszego od ciebie, prawda? Lubisz kiedy masz wszystkich owiniętych wokół
palca? Oczywiście. – prychnął.
-
Co? Nie rozumiem… - blondynka zamrugała oczami, starając się domyślić o co mu
chodziło, jednakże nie potrafiła.
-
Nie udawaj niewiniątka. – syknął, mierząc ją wściekłym spojrzeniem, po czym
odwrócił się na pięcie i szedł w kierunku domu zastraszająco szybkim tempem, aż
Skai musiała za nim biec, aby dotrzymać mu kroku.
-
Dlaczego się tak na mnie wyładowujesz? – powiedziała z wyrzutem, zerkając kątem
oka w stronę Justina. Jednak on nie odpowiedział, tylko gdy już znaleźli się
przed domem, chwycił za klamkę i szarpnął drzwiami, jednak one nie chciały
ustąpić.
-
Co jest?!
Skai
wyciągnęła klucze, po czym otworzyła dom. Justin tylko prychnął na ten gest i
potrząsnął nerwowo głową, po czym wparował pierwszy do środka, nie dbając o to,
że zatrzasnął drzwi tuż przed nosem blondynki. Dziewczyna westchnęła, ponownie
otwierając je i weszła do środka. Zdjęła buty, po czym ustawiła swoje
zniszczone trampki obok położonych byle jak Suprów Biebera. Miał takie drogie
adidasy, więc dlaczego tak je nie szanował? Skai tego nie rozumiała.
-
Jestem głodny. – rzucił ze złością, wchodząc do holu, gdzie jeszcze stała
blondynka z takim spojrzeniem, jakby to była jej wina. Skai jednak nic sobie
nie robiła z tych słów. Spojrzała na niego przelotnie, po czym go wyminęła,
chcąc udać się do „swojego” pokoju, jednakże brunet złapał ją mocno za
nadgarstek, aż syknęła z bólu.
-
Jestem głodny. – powtórzył.
-
Wiem. – Skai zdobyła się na wzruszenie ramionami, po czym ponownie chciała iść
po schodach, ale Justin pociągnął ją za rękę tak gwałtownie, że kiedy się
odwróciła dosłownie wpadła na niego.
-
Uważaj. – syknął, a jego oczy niebezpiecznie pociemniały. – Zrób mi coś do
jedzenia. – na te słowa Skai westchnęła.
-
Lekcja pierwsza. Używanie słów „proszę”, „przepraszam” i „dziękuje”. Słowa
„proszę” używa się kiedy…
-
Wiem kiedy się używa. – stwierdził krzywiąc się nieznacznie. – Nie pouczaj mnie
sierotko, jestem dłużej na tym świecie niż ty.
-
Jesteś starszy, owszem, ale kulturą to ty się kwapisz. – stwierdziła Skai,
wyrywając się z jego uścisku. – Więc? – uniosła pytająco brew, czekając aż ją
poprosi.
Justin
wyczuł co się święci i to bardzo go rozbawiło, ponieważ parsknął śmiechem
prosto w twarz dziewczyny.
-
Chyba nie sądzisz, że ja…? Haha… - zaczął się śmiać jak opętany, ale nie był to
śmiech przyjemny dla uszu, raczej drażliwy.
Zniesmaczona
Skai odwróciła się na pięcie i czmychnęła szybko na górę do swojego
tymczasowego pokoju, aby móc się wreszcie rozpakować. Nie chciał poprosić jej,
żeby zrobiła mu kolację? Trudno, niech sobie głoduje bądź sam coś zrobi. Musiał
się wreszcie nauczyć pokory i zacząć ją inaczej traktować.
Justin
w tym samym czasie otworzył lodówkę w poszukiwaniu jakiegoś jedzenia, jednak
znalazł tylko coca colę, jakąś sałatę i zamrożoną pizze, jednak Bieber nie
potrafił jej odmrozić, ponieważ nie miał pojęcia jak, zazwyczaj robiła to
gosposia, której teraz już nie ma – stwierdził w myślach z przekąsem.
Zrezygnowany wyjął butelkę z colą po czym poszedł do swojego pokoju. Mała
sierotka nie chce zrobić mu kolacji, o niech się o tym jego matka dowie, to
zaraz ją zwolni – pomyślał ucieszony, ale zaraz mina mu zrzedła. O nie, nie
będzie zachowywał się jak mięczak, nie da jej tej satysfakcji.
Wrócił
do pokoju, głośno trzaskając drzwiami tak, żeby go dziewczyna usłyszała, po
czym wyszedł na balkon. Już miał się oprzeć o barierkę, kiedy zauważył przez
okno, że Skai mieszka tuż obok niego i właśnie siedziała na ogromnym łóżku
przez które wyglądała jakby blondynka była
jeszcze mniejsza niż w rzeczywistości i to ją przytłaczało. Brunet
potrząsnął głową, po czym wrócił do środka. Położył się na łóżku i nawet nie
zauważył jak zasnął.
Od autorki: Zakończenie jest takie beznadziejne, ale reszta jak dla mnie ujdzie. Staram się pisać tak wiecie... niebanalnie i nie krótkimi zdaniami. Cóż, muszę szlifować swój warsztat. Zapraszam na http://spadajnadrzewo.tumblr.com/ gdzie możecie pisać swoją opinię w zakładce na górze pt "Message" :) Byłoby miło :)
Fajny ten rozdział. Moim zdaniem zakończenie jest dobre, a nie beznadziejne. Może tobie się tak wydaje ale ono po prostu pasuje do tego rozdziału. Świetnie piszesz. Odrobinę tylko szkoda, że tak rzadko ;) Podoba mi się, że jest dość sporo akcji i że nie od razu coś tam zaczynają do siebie czuć. Ten rozdział świetny i mam nadzieję, że następny będzie już nie długo :D
OdpowiedzUsuńLa♥ren/ Killa
Nie wiem czemu, ale miałam łzy w oczach, świetny rozdział, jak każdy. Kurde, mam wrażenie, że kiedy Skai zachowuje się w ten sposób, kiedy mu nie ustępuje, on już zaczyna się nieco zmieniac. Justin udaje kogoś kim nie jest i już nie mogę się doczekac, kiedy wyjaśni się, dlaczego właśnie tak się dzieje. Naprawdę genialne i niespotykane opowiadanie. Gratuluję pomysłu :) Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuń31 rozdział na escape-from-love.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!
OdpowiedzUsuń9 rozdział na whisper-of-secret.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!
OdpowiedzUsuń