Następnego ranka Skai obudził budzik w formie
jej ulubionej piosenki zespołu Simple Plan. Zaspana przetarła oczy i rozejrzała
się wokoło. Minęło może z dwie minuty, zanim sobie przypomniała co robi w takim pokoju. Zerknęła na okrągły, biały
zegarek, wiszący na ścianie, który wskazywał godzinę siódmą rano.
Pośpiesznie
wstała i podeszła do jeszcze nie
rozpakowanej do końca torby, po czym wyjęła przetarte dżinsy oraz białą tunikę,
po czym ruszyła do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko drzwi pokoju
Skai. Tam przebrała się w przygotowany,
codzienny zestaw, po czym związała swoje półdługie włosy w koński ogon. Zeszła
na dół, aby zrobić śniadanie. Tym razem się zlitowała nad Justinem i zrobiła
cały stos kanapek oraz zaparzyła herbatę.
Zaczęła
sama jeść kiedy minęło piętnaście minut, ponieważ brunet ciągle się nie
zjawiał. W końcu gdy skończyła posiłek, ruszyła do pokoju chłopaka. Zapukała,
lecz nie uzyskała odpowiedzi, więc nieśmiało uchyliła drzwi i zobaczyła
Justina, który leżał rozwalony na całym łóżku z lekko rozchylonymi wargami.
Wyglądał tak niewinnie, niegroźnie i uroczo, że blondynka widząc go takiego
pierwszy raz, nigdy nie pomyślałaby jaki okrutny może być gdy tylko otworzy
oczy.
-
Wstawaj. – powiedziała głośno, lecz to nic nie dało. Jego budzik zaczął
dzwonić, jednakże on nadal spał.
Skai
zdziwiło to, jak twardy ma sen, dlatego podeszła do niego i zaczęła nim
potrząsać, co wywołało ciche mruczenie Justina, lecz powieki dalej miał
zamknięte.
- Justin
wstawaj no! – krzyknęła dziewczyna prosto do jego ucha, doskonale mając
świadomość, jego późniejszej reakcji.
Chłopak
wstał gwałtownie rozglądając się dookoła niespokojnie, a kiedy w końcu jego
wzrok spoczął na blondynce, ta cofnęła się o krok, porażona jego spojrzeniem.
-
Oszalałaś kretynko?! Chcesz, żebym ogłuchł? – wrzasnął i się podniósł, po czym
szedł szybko w kierunku Skai. Stanął przy niej tak blisko, jak wczoraj, a z
jego oczu widać było ciskające pioruny.
-
Nie wiedziałam jak mam cię obudzić. Nie reagujesz nawet na budzik. – zaczęła
się tłumaczyć dziewczyna.
-
Nie obchodzi mnie to! Spóźnię się ? Trudno, pójdę na drugą lekcję i po
problemie, ale nie, bo ty oczywiście musiałaś się wtrącić. – w tej chwili
wyglądał tak groźnie, zaciskając mocno szczękę, że Skai zadrżała, chcąc się
wydostać z tej przestrzeni. – Następnym razem, jeśli wytniesz taki numer,
obiecuję… OBIECUJĘ, że będziesz żałować że się urodziłaś.
Po
tych słowach odsunął się i chwycił drobną blondynkę za ramię, po czym
wyprowadził z pokoju, zamykając jej drzwi tuż przed nosem. Skai ze łzami w
oczach wróciła do swojego pokoju po zeszyty i książki. Nie, nie mogła dać się
złamać, musiała się nim „opiekować”, ponieważ to była jej praca. To nic, że
Justin wszystko komplikował, musiał się cały czas wkurzać i niczym nie dało się
go zadowolić. Spakowana zeszła na dół. W przedpokoju kucnęła aby zawiązać
sznurowadła od trampek, po czym usiadła na schodach, czekając aż Justin skończy
śniadanie. On jednak nie chcąc dać jej tę satysfakcję, nie zjadł ani jednej
kanapki przygotowanej przez Skai tylko wypił duszkiem mleko prosto z lodówki
oraz pół słoika nutelli, po czym wrócił na górę, po drodze „przypadkiem” pchnął
mocno Skai, aż został jej na ramieniu siniak.
Kiedy
dziewczyna weszła do kuchni i zauważyła stos nieruszonych kanapek, ale bałagan
na stole, który był ubrudzony nutellą, westchnęła, lecz musiała to posprzątać.
Kanapkę jedną spakowała do szkoły, a resztę wsadziła do lodówki.
Justin
bez słowa wyszedł z domu. Zrezygnowana Skai nie miała siły za nim biec, tylko
posprzątała w kuchni, po czym ruszyła wyznaczoną drogą do szkoły. Wtem
zadzwonił jej telefon a na wyświetlaczu pojawiło się imię jej najstarszego
brata.
-
Oliver? – zdziwiona odezwała się.
-
Cześć młoda. – rzucił wesoło. – Podwieźć cię do szkoły?
-
Ty masz samochód? – Skai zmarszczyła nieświadoma czoło.
-
No nie, ale kolega po mnie przyjechał i pomyślałem, że może byś się z nami
zabrała? Gdzie teraz mieszkasz u tej rodziny?
-
Podjedźcie pod tą piekarnią u panny Daisy. Okej?
-
To ta, taka różowa? – w oddali było słychać jakiś inny głos.
-
Tak. – potwierdziła blondynka.
-
Zaraz będziemy. – obiecał Oliver, po czym się rozłączył.
Skai
przyśpieszyła kroku, aż zaczęła biec aby zdążyć do tej piekarni za rogiem,
gdzie mieli przyjechać chłopcy. Przecież nie mogła dać bratu adres Justina,
ponieważ od razu zorientowałby się co jest grane i przekreślił jej plan. Kiedy
dobiegła, z ulgą stwierdziła, że jeszcze nie dojechali. Swoją drogą… jak długo
Oliver miał jakiegoś kumpla? Przecież zawsze trzymali się razem. Jakim cudem
ona tego nie zauważyła?
Lekko
zardzewiały, niebieski pic-kup podjechał pod nią. Nawet nie zdążyła odetchnąć,
odpocząć od szalonego biegu, a ci już byli na miejscu. Dziewczyna nic nie
mówiąc, wsiadła do środka, uważnie przyglądając się koledze Olivera.
-
Jestem Chuck. – przywitał się.
-
Skai. Miło mi. – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, po czym posłała bratu
pytające spojrzenie. Uznała, że byłoby to niegrzeczne, teraz pytać jak długo i
gdzie się poznali. – A reszta jak dotarła do szkoły?
-
Daniel i James odprowadzili bliźniaków. Nic się nie martw siostra. Zajęliśmy
się wszystkim. – uspokoił ją Oliver.
-
No dobrze, skoro tak… - mruknęła pod nosem, spoglądając przez okno.
Dotarcie
do celu zajęło im tylko pięć minut, gorzej było z parkowaniem, ponieważ tak
wiele uczniów, zwłaszcza tych bogatszych przyjeżdżało swoimi najnowszymi
samochodami i ustawiało się tak szeroko, aby inni ich nie przyćmiewali. Taak,
nawet taki pic-kup.
-
Głupi parking. Dlaczego on musi być taki mini? – warczał pod nosem Chuck,
rozglądając się za wolnym miejscem. Kiedy w końcu je ujrzał, ktoś inny mu się
władował w drogę. – No nie! – jęknął, uderzając dłonią o kierownicę,
przypadkowo naciskając na klakson, przez co kilkoro akurat przechodzących
uczniów podskoczyło, po czym spojrzało na niego groźnie.
-
Kurde Chuck, pierwszą mam biologię i muszę zaliczyć sprawdzian. Nie mogę się
spóźnić. – jęknął Oliver.
-
To ja was tu wysadzę, a sam gdzieś zaparkuję przed szkołą. Idźcie. – machnął
ręką, ale ciągle patrzył przed siebie wypatrując wolnego miejsca.
-
Ja zostanę. – wyszeptała Skai, patrząc znacząco na brata, aby już wysiadał. Ten
zmarszczył czoło nie rozumiejąc, ale wyszedł z auta bez słowa.
-
A ty? – spytał zdziwiony Chuck. – Jest! – wrzasnął szczęśliwy, parkując w
ostatnim wolnym miejscu tuż przy krawężniku.
-
No to ci się udało. – uśmiechnęła się do niego Skai.
-
Tak. – odpowiedział wolno, spoglądając na nią z ciekawością.
-
Jak długo znasz mojego brata? – blondynka spytała wprost.
-
Jakiś miesiąc. – odparł. – A co?
-
Nie nic. – powiedziała szybko. – Po prostu… nic o tobie wcześniej nie mówił.
-
Ważne, że w ogóle powiedział. – posłał jej ciepły uśmiech, po czym obydwoje
wysiedli z auta, tym samym napotykając bandę Justina. Dziewczyna zadrżała, a
jej spojrzenie powędrowało ku Bieberowi, który przyglądał się Skai z szyderczym
uśmieszkiem na ustach.
-
Co tam sierotko? Przywłaszczyłaś sobie kolejnego lamusa? – reszta jego kumpli
parsknęła śmiechem.
-
Ej Norris! Jak tam twoje wypracowanie z angielskiego? Znowu opiszesz wszystkie
wnętrzności tej biednej żaby? – zawołał głośno Chester, przez co wszyscy
zwrócili na nich uwagę.
-
Nigdy nie zapomnę jak się przy tym jąkał. Powinniście widzieć to, jak po wygłoszeniu
mowy wylądował w kuble na śmieci! – ryknął Ryan do młodszego rocznika,
podśmiewując się pod nosem.
-
Przestańcie! – pisnęła Skai, po czym nie myśląc za bardzo chwyciła Chucka za
rękę i pociągnęła za sobą, jednak drogę zagrodził im Justin.
-
A ty dokąd to? – jego spojrzenie przyprawiało Skai o szybsze bicie serca. Bała
się, ale oczy Justina były takie hipnotyzujące, że zapomniała się przez moment
i wpatrzyła w nie głębiej. Bieber to zauważył i wykorzystał, ponieważ pchnął
gwałtownie za ramiona, aż ta wpadła na Chucka i razem upadli na chodnik.
-
Ofermy. – rzucił ktoś z tłumu, wskazując na nich palcem.
Chuck
jednak się tym nie przejął, tylko wstał po czym podał dłoń Skai i razem ruszyli
do szkoły z podniesioną głową. Nie zważali na to, że wszyscy wokół nich szepczą
jak najęci oraz plotkują na ich temat. Skai była za to wdzięczna Chuckowi, że
nie zachował się tak, jakby zrobili to jej bracia. Cieszyła się iż Oliver
znalazł takiego kumpla.
-
Wszystko w porządku? – spytał, kiedy znaleźli się już w środku budynku. Na
korytarzu zapanował chaos, ponieważ zadzwonił dzwonek oznajmiający rozpoczęcie
się lekcji.
-
Tak. – powiedziała Skai. – Dziękuję ci.
-
Za co? – spojrzał na nią z nieukrywanym zaskoczeniem.
-
Za to, że nie chciałeś się bić z nim. – te słowa wypowiedziała niemal szeptem,
odrobinę wstydliwie. Nie lubiła tego tematu bójek.
-
Bez obaw. – trącił ją żartobliwie ramieniem.
Skai
bardzo polubiła Chucka. Był zupełnie inny niż jej bracia: bardziej spokojny,
dało się z nim normalnie porozmawiać, bez głupawych żartów, nie pokazywał
swojej złości, kiedy coś mu się nie podobało, tylko dyskretnie o tym wspominał,
miał własne zdanie, co bardzo imponowało dziewczynie.
Siedzieli
wszyscy w piątkę, ponieważ dołączył do nich Chuck, kiedy Justin wszedł do pomieszczenia.
Jak zwykle przez salę potoczył się szmer rozmów, a wszystkie pary oczu były
skierowane ku niemu. On szedł, nie patrząc na nikogo dłużej niż było to
konieczne, niczym gwiazda z uniesioną głową. Spojrzał tylko przelotnie na
twarze rówieśników, przy czym na jednej z nich zatrzymał się o pół sekundy
dłużej. Wystarczyło tylko to, aby Skai zauważyła co kryje się pod tym
spojrzeniem.
Justin
jednak nie zatrzymał się, co było blondynce na rękę, tylko podszedł do swojego
stolika, gdzie jak zwykle siedział ze swoimi znajomymi. Czasami łapał się na
tym, że spogląda w kierunku „opiekunki” ale zaraz potem potrząsał nerwowo
głową, odwracając wzrok. Na szczęście nikt nie zauważył jego dziwnego
zachowania, co było mu na rękę.
Po
szkole bracia blondynki udali się po bliźniaków, wcześniej zapewniając że
świetnie sobie dają radę. Skai jednak musiała chwilę zostać pod szkołę, by
poczekać aż Justin z niej wyjdzie i udać się z nim do domu.
-
Na co tak czekasz? – dziewczyna drgnęła zaskoczona i uniosła wzrok, napotykając
Chucka z mnóstwem książek w rękach.
-
Na znajomą z biologii, chcę się jej coś zapytać. A ty, czemu nosisz to
wszystko? – uniosła pytająco brew.
-
Przenoszę książki z szafki do domu, ponieważ muszę zacząć się uczyć do
egzaminów.
-
Aa racja, bo wy już w ostatniej klasie. – przypomniała sobie Skai i nagle
posmutniała.
-
Coś się stało? – spytał Chuck, siadając obok dziewczyny.
-
Nie, tylko.. mój brat za niedługo wyjedzie na studia, stanie się taki
samodzielny i nas zostawi… - Skai ukryła twarz w dłoniach i westchnęła głęboko.
Poczuła jak dłoń chłopaka głaska jej ramię.
-
Nie myśl o tym. – poradził. – Jest tu i teraz. – Skai zacisnęła mocno usta, aby
nie wybuchnąć płaczem, ponieważ jej warga niebezpiecznie drgała, a nie chciała
wylewać łzy przy kumplu Olivera.
-
Okej. Dam radę. – powiedziała głośno, ale te słowa były bardziej skierowane do
niej samej niż do Chucka.
Wtem
po schodach zbiegł Justin, obejmujący jakąś dziewczynę. Jednak nie była to
„jakaś tam laska” tylko Amanda Dee, dziewczyna z bogatej dzielnicy, której
rodzice występują na Brooklynie i oczywiście musiała się dzielić tą informacją
z każdym napotkanym człowiekiem.
Brunet
nawet na nią nie spojrzał, tylko słuchał z głupim uśmieszkiem na ustach
paplaniny Amandy. Skai widząc ich, wstała gwałtownie, co wzbudziło podejrzenia
Chucka. Spojrzał na nią podejrzliwie, a blondynka uśmiechnęła się zmieszana, po
czym szybko wyjęła telefon udając, że czyta wiadomość.
-
Muszę iść. Ona jednak wyszła już i zapytam ją jutro. – rzuciła pośpiesznie.
-
Jak chcesz mogę cię podwieźć. – zaproponował chłopak, a Skai przegryzła nerwowo
wargę.
-
Nie dzięki, przejdę się. – wymusiła uśmiech. – Do zobaczenia jutro. – pomachała
mu na pożegnanie, po czym ruszyła za Justinem.
Chuck
jeszcze przez minutę, wpatrywał się w oddalającą się Skai, po czym wsiadł do
swojego samochodu i pojechał do domu. Dziewczyna dyskretnie ich śledziła. Przez
dobre dwadzieścia minut szli przez miasto, aż w końcu zatrzymali się w
McDonaldzie. Skai zawahała się. Nie przepadała za fast foodem, ale musiała się
zmusić do niego. Weszła do środka i stanęła w ostatniej kolejce, ukryta za
wysokim i otyłym murzynem. Kiedy przyszła jej kolej na zamówienie, nie miała
pojęcia co wybrać, więc zamówiła pierwsze co przyszło dziewczynie do głowy,
czyli waniliowego shake’a.
Minęła
może niecała minuta a napój był gotowy. Dziewczyna usiadła w wolnym stoliku
przy wyjściu, aby wiedzieć, kiedy wyjść, aby nie patrzeć ciągle na Justina oraz
Amandę. Tylko raz na nich spojrzał akurat wtedy kiedy Amanda wyszła do toalety
z telefonem w ręku, a Justin ją przyłapał na gapieniu się. Zmrużył groźnie
oczy, po czym podszedł do Skai.
-
A ty co tu kurwa robisz? – warknął, pochylając się nad nią tak, że jego
nieśmiertelnik łaskotał ją w nos.
-
Ja.. – zaczęła, choć nie wiedziała jak to wytłumaczyć, jednak Bieber jej
przerwał.
-
Zajmij się sobą, a nie mnie śledzisz. Może i jesteś tą pieprzoną niańką, ale to
nie daje ci powodu aby za mną łazić ciągle. Ja pierdole, kiedy się tego
nauczysz? – wywrócił teatralnie oczami, po czym jeszcze raz spróbował zmiażdżyć
ją spojrzeniem i wrócił do stolika.
Skai
zdrętwiała, a jej serce nadal biło jak szalone. Chwyciła za szejka po czym
szybko wyszła z baru. Wróciła do domu Justina i postanowiła posprzątać, aby się
czymś zająć. Zaczęła od salonu, gdzie kurzu było naprawdę dużo zwłaszcza na
nieużywanych książkach. Powyciągała wszystkie cenne rzeczy z półek i położyła
na stole, po czym zaczęła je wycierać. Wtem usłyszała jak drzwi się otwierają,
ale nie tak gwałtownie, jak robił to Justin a potem nimi trzaskał, tylko
delikatnie, jakby ostrożnie. Skai zamarła. A co jeśli to jakiś włamywacz?
Blondynka
chwyciła za zmiotkę i wolnym krokiem skierowała się do holu, przeklinając w
myślach swoją głupotę. Przecież mogła zamknąć na klucz te głupie drzwi, a teraz
ktoś może ich okraść przez nią! Pattie jej tego nie wybaczy.
-
Justin?
Od autorki: Wybaczcie, że długo nie dodawałam, ale wiecie, zaczął się rok szkolny, a ja zaczynam liceum więc pasowałoby się przyłożyć do nauki, aby dobrze zacząć, niemniej jednak postaram się pisać na zapas, w miarę szybko. Dzięki za tych parę komentarzy :*
KTO TO WSZEDŁ?! Jejku... teraz będę żyła w niepewności dopóki nie dodasz kolejnego rozdziału. Justin naprawdę zaczyna mnie nieźle wkurzac, traktuje Skai jak jakieś popychadło... Co on sobie w ogóle myśli? Mam nadzieję, że dzięki niej Justin wyjdzie na prostą i w jakiś sposób się zmieni. Ja bym czegoś takiego nie zniosła, takiego podłego traktowania. I mam już pewne podejrzenia co do tego jak może się to wszystko potoczyc, ale pewnie jak zwykle mnie zaskoczysz i to będzie coś niesamowitego. Życzę dużo weny. I nie przejmuj się, na nowy rozdział mogę czekac długo... ja też zaczęłam nową szkołę i chcę się przyłożyc... Nauka na pierwszym miejscu. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie pojawił się rozdział DZIESIĄTY na http://following-liars.blogspot.com/ !!! Zapraszam serdecznie i liczę, że wyrazisz swoje zdanie na temat jego treści!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
32 rozdział na escape-from-love.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania! :)
OdpowiedzUsuńJuż jest!!! Rozdział JEDENASTY na http://following-liars.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam i liczę na Twoją opinię. Pozdrawiam ;-) !
OdpowiedzUsuńJeej nowy rozdział!! <3 ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że następny pojawi się szybko gdyż zakończyłaś w ciekawy sposób i nie mogę się doczekać dalszego ciągu ^_^
Powodzenia w nowej szkole no i oczywiście weny! ;)
13 rozdział na wrong-feeling.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania! :)
OdpowiedzUsuń33 rozdział na escape-from-love.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!
OdpowiedzUsuń