Następnego dnia Justin już mógł wyjść ze
szpitala, po tych wszystkich badaniach kontrolnych oraz prześwietleń. Skai
przyszła do niego zaraz po lekcjach. Chłopak był już spakowany i gotowy, musiał
tylko czekać aż go opiekunka wypisze
ze szpitala.
Kiedy
stanęła tuż przed nim i spojrzała mu w oczy, odważyła się na uśmiech, który o
dziwo chłopak odwzajemnił. Skai pomyślała sobie, że może jej matka miała rację.
Nie powinna była go tak szybko oceniać. On kryje w sobie dobroć, aby się nie
ośmieszyć. Ona musiała mu tylko pokazać, że jego druga osobowość nie jest
niczym złym, a wręcz przeciwnie. Powinien pokazać ją światu.
-
Cześć. – powiedziała dziewczyna.
-
Hej. Nareszcie przyszłaś. – spojrzał na nią.
-
Tak. Byłam w szkole. – pokiwała głową. – To chodźmy.
Justin
nie odpowiedział, tylko ruszył za nią. Miał już dość szpitala, tego więzienia w
czterech ścianach. Owszem, codziennie przychodziła do niego Skai, nawet wtedy
kiedy był nieprzytomny oraz Chester i Ryan wpadali od czasu do czasu, ale to
nie to samo. Wolał już nigdy nie wracać do tego budynku.
Szli
w ciszy, która powoli zaczynała działać im na nerwy. Skai splotła nerwowo palce
i rozglądała się wszędzie, byleby nie zerkać na bruneta, a on robił to samo.
Ktoś z zewnątrz, gdyby ich przez chwilę obserwował pewnie wybuchł by gromkim
śmiechem, ponieważ wyglądali na parę nastolatków która przypadkiem idzie razem
na spacerze i nie ma pojęcia jak się znalazła w parku.
-
Już mnie nie nienawidzisz? – wypaliła dziewczyna, spoglądając na niego
ukradkiem.
Justin
zaskoczony takim pytaniem, na początku nie wiedział o co może jej chodzić.
Dopiero potem zorientował się, że przecież jej nie dokucza ani się z niej nie
śmieje, co wcześniej na pewno by robił. Pytanie opiekunki wciąż brzęczało mu w uszach, a najlepsze było to, że sam
Justin nie wiedział co jej odpowiedzieć.
Spuścił
wzrok i przegryzł wargę. Ręce schował do kieszeni dżinsów a łokcie trzymał
blisko ciała, co oznaczała jego zdenerwowanie. Czuł palące spojrzenie na sobie
przez Johnson, co dodatkowo go rozpraszało.
-
No wiesz.. – zaczął niemrawo. – Nieważne. – wzruszyła ramionami.
Nie
chciał przyznać, że zaczął lubić Skai. To by było naprawdę dziwne. Wolał
przemilczeć ten temat, ponieważ był dla niego niewygodny. Nie potrafił
rozmawiać o uczuciach, nigdy tego nie robił. Mógł je pokazywać poprzez różne
gesty, byleby nie słowa ponieważ wtedy się gubił.
-
Rozumiem. – mruknęła pod nosem Skai i do końca drogi już nie odezwała się ani
słowem.
Do
domu dotarli po upływie dziesięciu minut. Skai chwyciła za telefon i wykręciła
numer najstarszego brata, uciekając z komórką na taras żeby Justin nie
podsłuchiwał. Natomiast on udał się do swojego pokoju aby rozpakować rzeczy.
Kiedy tam poszedł, zauważył stos papierów na biurku, który ciągle mu
przypominał o jego przyszłości. Miał owszem jeszcze niecały rok, ale wiedział
że nie może z tym zwlekać. Musiał w końcu wybrać do jakiego college chce się
starać o przyjęcie.
Westchnął
ociężale i usiadł na miękkim fotelu. Spojrzał na jedną z kartek: Harvard ? Prychnął. Od razu odrzucił od
siebie tą myśl. Nie potrafił siebie wyobrazić w takiej szkole, a co dopiero się
tam dostać… Najgorsze jednak było to, że Justin nie wiedział co robić w
przyszłości. Tak naprawdę nie interesował się niczym konkretnym. Po prostu żył
z picia i imprezowania, ale to kiedyś się skończy, kiedyś będzie trzeba wziąć
życie w swoje ręce. Zacząć coś robić. Spojrzał na kolejną ofertę: Uniwersytet w Columbii?
-
No chyba nie. – warknął, po czym zmiął kartkę i wyrzucił ją ze złością do kosza
na śmieci.
Tymczasem
Skai usiadła na drewnianej ławce na tarasie, opatulona szczelnie ciepłym kocem
z telefonem w ręku. Ciągle rozmawiała z braćmi, ponieważ Oliver przełączył na
tryb głośnomówiący. Kiedy blondynka tylko usłyszała głos bliźniaków, jej oczy
wypełniły się łzami. Tak strasznie za nimi tęskniła mimo iż mieszkali w tym
samym miasteczku, nawet kilka przecznic dalej.
-
Przedstawienie jest w przyszłym tygodniu, przyjdziesz?! – spytał
entuzjastycznie Sam.
-
Nie mogłabym przegapić takiej okazji. – odpowiedziała wzruszona tym, że jej
mniejsi bracia będą występować w sztuce. Oliver czy Daniel a nawet James nigdy
w życiu by tego nie zrobili, choćby nie wiem ile pieniędzy im za to dali,
ponieważ nie chcą „robić z siebie idiotów”.
-
Nie moglibyśmy się spotkać w weekend na przykład całą rodzinką? Jak za starych
dawnych czasów. – zaproponował Daniel.
-
No nie przesadzajmy, nie było to tak dawno. – parsknęła śmiechem Skai.
-
Ale ten czas bez ciebie się tak dłuży. – jęknął Ben.
-
Mi też was bardzo brakuje. – westchnęła smutno blondynka. – Ale myślę, że będę
miała wolne w sobotę. To co, może wtedy coś wymyślimy?
-
Oo! Mike, mój kolega ze szkoły mówił że przyjechało wesołe miasteczko. –
zapiszczał podekscytowany Ben a Sam mu zawtórował tym samym.
-
Mi pasuje. – zgodziła się Skai. – Co wy o tym sądzicie chłopaki?
-
Jasne. – potwierdzili wszyscy.
-
Ja muszę już kończyć. – powiedziała szybko blondynka, kiedy usłyszała jak
jakieś szkło na górze się zbiło, a potem przekleństwo Justina. – Do zobaczenia
w szkole! – nie czekając na odpowiedź, dziewczyna rozłączyła się i od razu
pognała schodami w górę, aby dowiedzieć się co ten Bieber znowu zrobił.
-
Co się stało? – spytała, kiedy już wparowała prosto do jego pokoju.
-
Nauczyłabyś się pukać. – warknął zły chłopak.
Justin
klęczał na dywanie przed rozbitą szklaną ramką. Ręce miał zakrwawione od
odłamków szkła, ale chyba niespecjalnie się tym przejął. Brunet ciskał
piorunami w stronę oniemiałej Skai, która na widok krwi miała lekkie mdłości,
ale wybiegła z pokoju i podążyła do łazienki. Wyjęła z apteczki wodę utlenioną
oraz waciki, po czym wróciła.
-
Odejdź. – powiedział groźnie. – Nawet się do mnie nie zbliżaj.
-
Spokojnie, to tylko woda utleniona. – wyszeptała. – Nawet nie poczujesz.
-
Nie o to chodzi. – wycedził przez zęby.
Skai
zignorowała jego złe nastawienie w stosunku do niej. Kucnęła przy nim, po czym
wzięła dłoń Justina w swoje Polała ją wodą i przyłożyła do rany wacik.
Spojrzała na niego, lecz jego wyraz twarzy się nie zmienił. Ciągle wyglądał na
rozgniewanego. Dziewczyna nie wiedziała, co lub kto było tego powodem, ale
postanowiła się nie dopytywać, biorąc pod uwagę jego teraźniejszy nastrój.
Wycofała
się do swojego pokoju i siadła na łóżku, okładając się książkami. W końcu
musiała zacząć od czegoś naukę. Początkowo była to biologia, jednak Skai za
bardzo nie przepadała za tym przedmiotem, więc zabrała się za matematykę co
szło jej już odrobinę lepiej. Była w środku rozwiązywania zadania, kiedy
usłyszała głośną muzykę dochodzącą zza ściany. Rozpoznała ten kawałek.
Więc obudź mnie, kiedy to wszystko się
skończy. Kiedy będę mądrzejszy i starszy. Przez cały ten czas szukałem siebie
I nie wiedziałem, że się zgubiłem.
I nie wiedziałem, że się zgubiłem.
Próbowała z całych sił się skupić na zadaniu,
ale muzyka za bardzo ją rozpraszała. Jutro miała kartkówkę z logiki i naprawdę
musiała ją poćwiczyć a w takich warunkach nie potrafiła. Pozamykała szczelnie
okna oraz drzwi, ale nawet to nic nie dało. Zrezygnowana wzięła książkę oraz
zeszyt i zbiegła po schodach na dół. W salonie było o wiele lepiej i ciszej.
Skai uczyła się do pół nocy a później po prostu padła ze zmęczenia.
Zdezorientowana
obudziła się rano po siódmej. Szybko jak poparzona zeskoczyła z kanapy i
pobiegła do kuchni gdzie szybko przygotowywała śniadanie, ledwo widząc na oczy.
Justin najnormalniej w świecie wszedł do pomieszczenia, usiadł przy stole nic
nie mówiąc, tak jak to było przed szpitalem. Zaspana poczłapała do swojego
pokoju aby się przebrać w jakieś inne ubrania. Kiedy zeszła z powrotem na dół,
chłopaka już nie było. Skai mogła się domyślać, że ta zmiana nie mogła trwać
długo.
Po
drodze do szkoły jak zwykle wzięli ją Chuck oraz Oliver. Cały dzień starała się
jak najczęściej na przerwach spotykać z braćmi, a unikać Justina oraz jego
kumpli. Nie chciała stanąć z nimi twarzą w twarz. Tylko raz przez przypadek
wpadła na niego podczas biegu na kolejną lekcję. On uśmiechnął się drwiąco, ale
nie powiedział niczego więcej. Wszystko było tak jak kiedyś.
-
Panna Skai Johnson, proszona do mojego gabinetu. – cała szkoła usłyszała głos
dyrektora, wydobywający się z głośników.
Dziewczyna
wryta w ziemię spojrzała na jednego z nich. Jej serce zaczęło szybciej bić. Co
takiego mogła zrobić, żeby mężczyzna musiał wzywać ją do niego informując przy
tym całą szkołę.
Ludzie
posyłali jej ukradkowe spojrzenia oraz szeptali między sobą, co chwila spoglądając
na Skai. Ona jednak zauważyła tylko swoich braci, którzy również stali
zszokowani. Posłali jej pytający wzrok, ale Skai tylko potrząsnęła przecząco
głową, jakby chciała powiedzieć „Cokolwiek się stało, to nie moja wina.”
Ogłoszenie
się powtórzyło, więc dziewczyna czym prędzej pognała w kierunku gabinetu
dyrektora. Obecnie była kłębkiem nerwów, ale wiedziała jedno, że nie zrobiła
niczego złego.
Zapukała
do drzwi.
-
Proszę! – zawołała jedna z sekretarek.
Niepewnie
Skai otworzyła drzwi i zajrzała do środka. Po raz ostatni była tutaj kiedy
poinformowano ją o śmierci rodziców, dlatego panicznie bała się wracać do tego
miejsca. Bała się, że mogło się coś złego przydarzyć bliźniakom.
-
Nic się nie bój. – powiedziała kobieta przy wysokiej ladzie z telefonem w ręku,
gdyż zauważyła jak dziewczyna mocno ściska pięści aż jej kostki zbielały. –
Zapukaj do tamtych drzwi i wszystko będzie dobrze. Naprawdę. – miała ton
człowieka, któremu możesz się wygadać a on cię uspokoi.
Zdenerwowana
Skai pokiwała głową i mechanicznie zastukała w olbrzymie, drewniane drzwi na
których było napisane złotymi literami „Dyrektor
Jordan Smith”. Przełknęła ślinę, kiedy usłyszała charakterystyczne
„Proszę!”.
-
Chciał mnie pan widzieć.. – zaczęła dziewczyna, niepewnie patrząc na mężczyznę,
który o dziwo odetchnął z ulgą na jej widok.
-
Skai Johnson jesteś naszą ostatnią nadzieją. – wypalił.
-
Uh, ja? – zdziwiona znieruchomiała.
-
Tak! Prosiłem już Amber ale odmówiła, twierdząc że ma ważniejsze sprawy do
zrobienia. – dyrektor wywrócił oczami wyraźnie zirytowany. – Próbowałem
nakłonić panią Olsen od sztuki, ale ona twierdzi że nie da sobie z tym rady i
nie potrafi, więc to nie przejdzie… Wtedy pomyślałem o tobie.
-
O mnie?
-
Usiądź proszę. – wskazał na miękki fotel przed sobą, więc Skai tak zrobiła.. –
A więc… Moja żona raz zobaczyła cię w sklepie jak tańczyłaś między regałami… -
słysząc to blondynka od razu zrobiła się czerwona na twarzy ze wstydu. – I
twierdzi, że byłaś fantastyczna, a ja wierzę jej na słowo ponieważ ma dobry
gust jeśli chodzi o takie typu rzeczy. Ja rozumiem twoją sytuację w domu,
pewnie jest ci ciężko bez…
-
Do czego pan zmierza? – przerwała mu dość ostro.
Mężczyzna
spojrzał na nią najpierw odrobinę zaskoczony tym tonem, ale zaraz potem wziął
głęboki oddech i wydusił to z siebie.
Od autorki: Jedno zdanie: KOCHAM WAS <3
OMG! Co Dalej? Czekam z niecierpliwością. Podoba mi się rozdział. Świetnie go napisałaś jak zawsze. :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki świetny ! My ciebie też kochamy,no, ale dlaczego przerwałaś w takim momencie? dsjnfsdkjfnbkf
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńCzyżby Skai miała dostać pracę jako tancerka ?
I o co chodziło Justinowi z tą ramką...
czekam na następny !
Też Cię kocham ;-*
the-other-side-jb.blogspot.com
hmmm... o co może chodzic dyrektorowi? nie mam zielonego pojęcia.
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że Justin coś ukrywa, że coś go męczy, ale nie potrafi się otworzyc... kurde no! nie trzymaj już nas tak w niepewności tylko pisz kolejne rozdziały...
czekam z niecierpliwością!
pozdrawiam i życzę dużo weny...
to nie sprawiedliwe zawsze urywasz w najlepszym momencie. :(
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
!!!!!!!!!!! Czekam na nn!!!!!! Boskie !!!!
OdpowiedzUsuńA więc no... :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że nowy szablon... ;) Podoba mi się, ale nie wiem dlaczego tamten jakoś szczególnie lubiłam.. Miał w sobie coś takiego ;)
Rozdział przeczytałam z zapartym tchem i, mimo że w głowie miałam też 538 innych rozwiązań to było naprawdę świetne. Justin po części wrócił do poprzedniej formy, ale gdyby było inaczej byłoby zbyt... po prostu za szybko by się to stało ;) Liczę, że wkrótce będzie nowy rozdział, bo mimo ze komentarz pisze dopiero teraz, to przeczytałam go zaraz po dodaniu, ale jak pewnie wspominałam, nie przepadam za pisaniem komentarzy, chociaż tu się wyjątkowo produkuję ;)
Pisz więc! :D
Pozdrawiam
Po długiej przerwie, pojawił się rozdział CZTERNASTY na http://following-liars.blogspot.com/ !!! Serdecznie zapraszam i liczę na Twoją opinię ! ;-)
OdpowiedzUsuńLalalalalalalalalalalalalalalalala......
OdpowiedzUsuńWchodzę, patrzę i nie ma nowego rozdziału. Stwierdzając, że nie, tak nie może być dłużej, nie dam rady, zaczynam czytać rozdział 10 kolejny raz. I wiesz co?? Nadal jest super świetny ^_^
Dlatego też piszę tu do Ciebie motywacyjna opowiastkę o tym jaka jesteś wspaniała, licząc, że..... rozdział pojawi się jak najszybciej ;P