Justin stał oniemiały na tarasie, wpatrując się w punkt, gdzie
wcześniej stała Skai Johnson - jego opiekunka. Twarz dziewczyny ciągle
pojawiała mu się przed oczami. Nie mógł zapomnieć tej rozpaczy, smutku w głosie
oraz tęczówkach przepełnionych słonymi łzami.
"Do domu" - jej słowa odbiły się echem po czaszce
Biebera, wprawiając go w dezorientację. To zdanie znaczyło o wiele więcej niż
można było się tego spodziewać na początku. Dom był dla niej miejscem, gdzie
czuła się bezpieczna, potrzebna i kochana. Zachowywała się tam swobodnie,
ponieważ wiedziała, że przed ludźmi których kochała nie musiała udawać, oni ją
przecież znali.
Jakim dupkiem musiał
być, skoro doprowadził Skai do takiego stanu. Zawsze potrafiła się opanować,
nawet kiedy wyzywał ją od najgorszych i traktował naprawdę podle, ona to
ignorowała.. Mało tego! Jeszcze pouczała, prawiła kazania, jakby chciała
zastąpić mu matkę, a teraz...? Teraz się poddała, chociaż powinna jeszcze
więcej walczyć, ponieważ Pattie kategorycznie zabroniła mu imprez.
Teraz sobie przypomniał.
Chester! To przez niego. Skurwiel, splunął jej w twarz. Oj, debil sobie
nagrabił u niego. Justin ruszył prosto na kumpla, który nie spodziewając się
niczego ze strony przyjaciela, w najlepsze popijał drinka i wesoło się do niego
szczerzył.
- Co masz taką minę Jus?
- zarechotał. Otworzył usta aby coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył ponieważ
zaciśnięta pięść Biebera wystrzeliła w górę i uderzyła szczękę Chestera. -
Odbiło ci?!
Justin nie odpowiedział,
tylko rzucił się na kumpla, po czym zaczął go okładać pięściami, przeklinając
głośno i wrzeszcząc jakim jest idiotą, debilem, kretynem. Zdezorientowany
Chester próbował zrzucić kumpla, ale alkohol, który wypił dotychczas robił
swoje. Inni ludzie, którzy ich otoczyli próbowali odciągnąć Biebera, ale ten
ciągle się wyrywał. W końcu Ryan odciągnął go na tyle daleko, aby Justin nie
rzucił się na niego ponownie.
- Co ci odpierdoliło
Bieber? – spytał zdziwiony Ryan, wpatrując się prosto w oczy bruneta. – Rzucać
się na kumpla?
Justin nie odpowiedział,
tylko zacisnął mocno wargi. Nie chciał powiedzieć o Skai, ponieważ oni od razu
by się zorientowali, co jest grane. Niestety chłopak bywał czasami bardzo
przewidywalny.
- Naprawdę nie mam teraz
humoru do takich rozmów. Mógłbyś przez jakiś czas nadzorować imprezę, bo ja
muszę skoczyć w jedno miejsce. – powiedział Bieber, patrząc prosto w oczy
Ryana.
- Dobra. – odpowiedział
mu chłopak, uważnie się przyglądając wyrazu twarzy Justina. – Ale jeszcze do
tego wrócimy.
- Jasne, jasne. –
mruknął cicho pod nosem, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z własnego
domu, po drodze potrącając mocno ramieniem kilku ludzi, którzy zareagowali na
to głośnym okrzykiem oburzenia.
Brunet sam nie wiedział
gdzie miał pójść. Wszystko działo się tak szybko, a on w ogóle nie myślał, co
robił tylko wsiadł do swojego samochodu i go odpalił, po czym ruszył przed
siebie. Włączył głośną muzykę, aby zagłuszyć myśli, które jak szalone obijały
mu się o czaszkę. Promile alkoholu w jego krwi zaczęły się odzywać wraz z
prędkością, która już przekraczała setkę, a jechał przez miasto. Światła na
skrzyżowaniach go nie interesował, miał jeden cel i dążył do niego
nieświadomie.
Nacisnął gwałtownie
hamulec, kiedy jakieś bmw przemknęło tuż przed maską jego samochodu, tym samym
wpadając w poślizg. Justin próbował się utrzymać w jednej linii, ale ktoś
uderzył go z tyłu. Chłopak przeklnął siarczyście i nacisnął mocno gaz, po czym
zaczął kręcić kierownicą aż wyjechał z tego błędnego kółka, a opony czarnego
audi zapiszczały. Samochód zniknął za ścianą dymu, wydobywającego się z rury
wydechowej, po czym pomknął prosto przed siebie.
Justin dobrze wiedział
dokąd zmierza, czuł to wewnątrz siebie. Nie pamiętał drogi, jechał z niemą
intuicją. Coś innego, silniejszego go prowadziło. Zerknął z lekko szaleńczym
uśmiechem na licznik, który docierał do 180km/h, po czym zaczął chichotać. Niestety
nie zauważył, przejeżdżającej obok ciężarówki i uderzył w nią mocno.
Przednia szyba się
zbiła, a jej odłamki wbiły się w skórę Justina, który zaczął krwawić mocno.
Jego głowa była zawieszona na kierownicy, a oczy wpatrzone przed siebie z
pustym wzrokiem. Ostatnie co zobaczył, była przerażona mina Skai, następnie
jego powieki opadły i zapanowała ciemność.
Nie wiedział, jak długo
był nie przytomny, ale w chwili gdy odzyskał świadomość, słyszał czyjeś miarowe
oddychanie przy sobie. Chciał otworzyć powieki, lecz musiał się do tego zmuszać
przez parę minut. Wtedy również poczuł, że ktoś trzyma go za rękę.
Skai.
Justin otworzył oczy i
splótł ich palce. Miał chłodną rękę, ale to jak było widać nie przeszkadzało
dziewczynie, która położyła swoją delikatną głowę tuż przy ich splecionych
rękach. Chłopak uśmiechnął się szczerze, czując szczęście. Powinien się
spodziewać, że to właśnie ona go będzie odwiedzać, w końcu jest jego opiekunką,
ale mimo wszystko jej obecność go zaskoczyła.
Brunet pogłaskał ją po
miękkich, jasnych blond włosach, po czym wierzchem drugiej dłoni potarł
policzek Skai. Dziewczyna zaczęła ruszać brwiami i próbowała otworzyć oczy.
Justin szybko wycofał rękę, lecz splecione dłonie zostawił, ponieważ nie mógł
ich cofnąć.
Skai otworzyła oczy i
spojrzała na Justina. Jej usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Ścisnęła jego
dłoń, po czym pisnęła.
- Justin! Jak się
czujesz, czy wszystko..? – nie pozwolono
jej skończyć, ponieważ do sali wparowali lekarz z pielęgniarkami, a Skai
wyproszono na korytarz.
Dziewczyna usiadła na
krześle, skubiąc nerwowo rękaw swetra. Czekała cztery dni, aż Justin się
obudzi. Nie powiedziała o tym wypadku Pattie, która prawdopodobnie była w tym
samym czasie w Nowym Orleanie. Za bardzo się bała, że straci swoją pracę. Może
sama powinna zrezygnować, w końcu nie udało jej się upilnować go, żeby nie
robił głupstw, kto wie co będzie następne?
- Pani jest z rodziny?
- spytał lekarz, który właśnie wyszedł z
Sali.
- Tak jakby.
- Justin musi pozostać w szpitalu jeszcze dzisiaj,
ponieważ musimy zrobić kilka prześwietleń i badań, ale jeśli wszystko będzie w
porządku wyjdzie już jutro. Dobrze? – Skai pokiwała głową, odrobinę uspokojona.
Spojrzała przez szybę na
Justina, który również spojrzał w jej kierunku. Nie wiedząc czemu, dziewczyna
zarumieniła się i odwróciła wzrok. Co miała teraz zrobić? Wtem na korytarzu
zauważyła Ryana oraz Chestera. Spanikowana uciekła schodami w dół, aby ci jej nie
zauważyli. Wyszła ze szpitala, po czym udała się pieszo do domu, tym razem
Johnsonów. Jej myśli wciąż powracały do tamtej nocy, kiedy zobaczyła na własne
oczy wypadek samochodowy Justina, co złamało ją jeszcze bardziej, ponieważ
właśnie tak zginęli jej rodzice. Myśl, że i on mógłby umrzeć w taki sposób
napawała ją przerażeniem. Jaką ulgę poczuła, gdy się obudził. Nigdy by sobie
nie wybaczyła, gdyby jednak nie otworzył oczu i zasnął na zawsze. W kącikach
oczu zabłysły pojedyncze łzy, lecz Skai nie pozwoliła im spłynąć, tylko wytarła
je opuszkami palców.
Zaczerpnęła powietrza,
ale jej serce nie mogło się uspokoić. Biło tak mocno, że dziewczyna bała się,
że zaraz nie wyrobi. Zaczęło jej z niewiadomych powodów brakować powietrza.
Czuła, jak się dusi. Na zewnątrz powoli się ściemniało. Skai brnęła przed
siebie szybko, aby dotrzeć do kryjówki Justina nad jeziorem. Przedzierała się
przez krzaki, raniąc sobie łokcie oraz nogi, ale to jej nie powstrzymało od
dotarcia na miejsce. Kiedy już zauważyła ten sam murek, przyspieszyła kroku. Przeskoczyła go i
usiadła na ziemi tuż przy brzegu jeziora. Uniosła twarz do góry z zamkniętymi
oczami. Nagle pierwsze krople deszczu uderzyły ją w policzki. Po zaledwie kilku
minutach rozpadało się na dobre, a mimo to Skai nie ruszyła się z miejsca.
W głowie przywoływała
twarze rodziców, kiedy widziała ich po raz ostatni. Wiedziała, że już nigdy nie
zobaczy uśmiechu matki, gdy wracała po całym męczącym dniu i narzekała na
Biebera, który jej dokuczał. Pamiętała, że kobieta uśmiechała się wtedy do niej
mówiąc tajemniczo:
- Nie oceniaj go, dopóki go nie poznasz.
- Ale mamo! On przez „przypadek” podłożył mi nogę żebym się
wywaliła. Mogłam sobie złamać rękę, albo nogę. Tak nie postępuje dobry
człowiek! – jęczała zrozpaczona młodsza Skai. – Mamo, chcę się przenieść do
innej szkoły, błagam pozwól mi. Ja z nim dłużej nie wytrzymam.
- On jest zupełnie inny niż myślisz. Daj mu szansę, nie
pozwól aby sprawił, że się złamiesz i stchórzysz. Bądź silna córeczko. Masz
jeszcze przecież swoich braci, dasz sobie radę. – mówiła spokojnie pani
Johnson, po czym ucałowała Skai w czoło. – Masz ochotę na placki ziemniaczane?
Dziewczyna wciąż pamiętała
ten zapach unoszący się w kuchni, kiedy jej matka pichciła cokolwiek. Razem z
braćmi siedzieli przy stole, czekając na wypieki kobiety. Wieczorem ojciec
przychodził zmęczony po pracy i siadał w salonie na kanapie, oglądając
wieczorne wiadomości.
Skai przełknęła głośno
ślinę, a łzy spływające po jej zaczerwienionych policzkach zmieszały się z
kroplami deszczu. Wiedziała, że przypominanie sobie tamtych chwil, to był błąd
ponieważ po tym poczuła się jeszcze gorzej niż wcześniej. Załkała cicho,
zakrywając dłońmi oczy.
Miała dosyć udawania
przed wszystkimi, że jest dobrze i daje sobie radę. Starała się wyglądać na
silną, odporną na ból. Rzeczywiście, przez jakiś okres czasu tak było ale
teraz… Teraz to wszystko poszło w łeb. Czuła, że jest słaba i potrzebuje
czyjejś obecności, aby to przetrwać, lecz nikogo nie było. Była całkiem sama.
Najróżniejsze wspomnienia przychodziły jej na myśl, mieszały się ze sobą i
ciągle powstawały nowe.
Straciła rachubę czasu,
ale wiedziała jedynie, że jest już bardzo późno ponieważ niebo było granatowe a
na nim błyszczało tysiące gwiazd. Skai wytarła mokre policzki, po czym wstała i
zaczęła iść w kierunku głównej ulicy.
Do domu Biebera dotarła
grubo po północy. Zmęczona opadła na kanapę i przymknęła powieki. Chciała
usnąć, już bez prysznica ponieważ nie miała siły. Jakby cały smutek odebrał jej
energię, a pozostawił słabą i bezbronną.
Wtem zadzwonił jej
telefon, który znajdował się na stoliku. Skai spojrzała na niego podejrzanie,
ale wzięła i odebrała, nie patrząc kto dzwoni.
- Halo? – zachrypiała.
Usłyszała czyjś ciężki
oddech po drugiej stronie, ale nikt się nie odzywał. Skai odczekała chwilę, a
następnie jeszcze raz powtórzyła.
- Halo? Kto mówi?
- Chciałem tylko
powiedzieć… Dobranoc.
- Justin.. – wyszeptała
zaskoczona Skai. – Dobranoc. – odpowiedziała mu zmęczona ale z lekkim uśmiechem
na twarzy. Zabrzmiał dźwięk przerwanego połączenia, więc dziewczyna zamknęła
oczy i zasnęła jak małe dziecko, utulone do snu.
Od autorki: Wow. To jedyne słowo które mi przychodzi na myśl po tym, co zobaczyłam pod poprzednim rozdziałem. Rany, ale jestem happy, to mi dodało takiego powera, że naprawdę! Dzięki wielkie i oczywiście dla Katy Belieber, która towarzyszy mi od baaardzo dawna, jeszcze za czasów oneta. Dzięki <3
Z niecierpliwością czekam na nn
OdpowiedzUsuńJeej jeej jeej w koncu nowy rozdział!! <3 Ale jak teraz pomyślę o dniach czekania na następny to mi się robi smutno, bo ostatnie dni to była istna katorga xd Wchodzenie na Twojego bloga kilka razy dziennie stało się codziennością ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Na pewno nie spodziewałam się, że tak to zakończysz.. Ale jest świetnie ^_^ No i rozdział może i jest długi, ale mi wydawał się baardzoo krótki, mimo przeczytania go dwa razy... xd
Cytat z przeszłości, co może mało prawdopodobne, dużo mi rozjaśnił. Ale i tak mam w głowie ciągle rozszerzającą się nieskończoność pytań, na które odpowiedzi liczę już niedługo ;)
Proszę Cię, choć może to być zarówno denerwujące i motywujące, o nowy rozdział jak najszybciej i mam wrażenie, że nie wytrzymam bez dopominania się go w komentarzach ^_^
Juz nie moge sie doczekac następnego :))
OdpowiedzUsuńNo widzisz... ja twoja wierna fanka hahah ;d aż mi się weselej robi, jak widzę więcej komentarzy pod twoimi rozdziałami, które są cudowne... kto by pomyślał... twoje opowiadanie znalazłam przypadkiem, a jestem twoją czytelniczką już chyba od ponad roku :) jak miło :)
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału, to jak to czytałam, to serce mi strasznie waliło i myślałam, że zaraz umrę... tak się tym przejęłam. jakoś mi się nie che wierzyc, że Justin nagle się zmieni na lepsze, ale może faktycznie ten wypadek nim wstrząsnął, na to liczę, bo jego zachowanie było okropne.
niecierpliwie czekam na nowy rozdział...:) pozdrawiam i życzę dużo weny :)
To powiadanie jest tak świetne,że nie wiem co mam napisać,bo żadne słowa tego nie opiszą. Dużo weny ! I oby tak dalej ! :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział !!!
OdpowiedzUsuń...Justin zaczął się zmieniać ^^
Super ! Czekam na następny !
the-other-side-jb.blogspot.com
35 rozdział na escape-from-love.blogspot.com Zapraszam do czytania i komentowania!
OdpowiedzUsuńNajwspanialsza, najlepsza <3. Uwielbiam twojego bloga. Czekam na następny rozdział <3.
OdpowiedzUsuń