Justin po zjedzonym obiedzie
poszedł do swojego kumpla – Ryana, razem udali się na imprezę do nowo
otworzonego klubu. Tym razem bez Chestera, ponieważ Bieber wiedział, że jak
tylko by go zobaczył nie potrafiłby się opanować i rzucił na niego. Nadal był
wściekły za to, jak potraktował Skai. Kiedy tak przeklinał go w myślach,
zorientował się co on właściwie wyprawiał, nie rozumiał swojego zachowania, a
myśl, że mogłoby mu zależeć na swojej opiekunce, go tak przeraziła że szybko
odegnał te myśli i skupił się podczas rozmowy z Ryanem.
- Wiesz, zaprosiłem też Amber. – powiedział od
niechcenia chłopak.
- A ją to po co? – mruknął, niezbyt zadowolony Bieber.
Ostatnio
ta panna nieźle działała mu na nerwy. Gdziekolwiek by nie poszedł, ona zawsze
musiała być tam gdzie on. Robiła do niego maślane oczy, po czym zachowywała się
jakby była jego dziewczyną, mimo iż brunet wyraźnie dawał jej sygnały, że nie
jest zainteresowany. Ona jednak się nie poddawała. Amber rozpowiedziała niemal
całej szkole, że podczas imprezy w jego domu mieli szaloną noc, po której
zapytał się czy będzie jego dziewczyną, a kiedy ona powiedziała mu, że się zastanowi on zdenerwowany wyszedł po
pijaku i miał wypadek samochodowy. Teraz robi wszystko aby mu to wynagrodzić.
- Bo
cię pragnie. – zachichotał wrednie Ryan. – Oj Justin od kiedy ci przeszkadza,
że panny na ciebie lecą? Pchają ci się pod nogi, a ty olewasz. Oj ile ja bym
dał, aby tak mieć.
- Nie
zgrywaj się. – Justin objął go ramieniem i klepnął w tors. – Wiadomo, że ty to
największy podrywacz w szkole.
- Zaraz
po tobie. – parsknął śmiechem.
- To
zawsze coś, nie? Ale tak serio to ja jej normalnie nie zniosę, kiedy…
-
Justiin! – usłyszeli piskliwy głos Amber, a chwilę potem Bieber był
obcałowywany przez nią. – Tak się cieszę, że przyszedłeś! – zaczęła paplać,
jeszcze inne bzdury, ale bruneta nie bardzo to obchodziło.
- Też
miło cię widzieć Amber. – mruknął złośliwie pod nosem kumpel.
- Oh
Ryan! – zawołała i pocałowała go mocno w policzek. – To idziemy chłopaki? –
podekscytowała się.
- Jasne.
– wycedził Justin, jednak dziewczyna zignorowała ton jego głosu i chwyciła
chłopaka za rękę, po czym pociągnęła za sobą. – Nie daruję ci tego. – warknął
do Ryana, który uśmiechał się do niego złośliwie.
-
Powodzenia stary. – odpowiedział mu.
***
Justin
tańczył opleciony palcami oraz ciałem Amber przez około godzinę. Za każdym
razem kiedy próbował od niej odejść, ona mocno go przyciągała do siebie i
całowała namiętnie tak, aby inne, zazdrosne dziewczyny nawet nie próbowały
odbić jej Justina. Uwolnił się od Amber dopiero po propozycji drinka. Zgodziła
się bardzo chętnie. Bieber nie czekając ani chwili dłużej, chwycił Ryana za
koszulkę, kiedy właśnie tańczył z jakąś panną, po czym wyciągnął go za klub na
zewnątrz.
- Ja
się stąd wynoszę. – syknął Justin.
- No co
ty Jus! – krzyknął kompletnie pijany. – Impreza dopiero się zaczyna! Będziemy
tańczyć caaa-aa-aałą noc. – czknął.
-
Człowieku. – szturchnął go w ramię Justin. – Od kiedy to ty więcej pijesz niż
ja? – parsknął śmiechem i westchnął. – Wracaj tam, ja przyjdę za jakieś dwie
godziny po ciebie. Ogarniasz?
-
Pewnie! – dalej szczerzył się jak głupi do sera. Justin wywrócił oczami i
popchnął go do wejścia, a sam wyszedł na zewnątrz klubu.
Był
trochę podpity, ale niezbyt dużo, gdyż potrafił samodzielnie chodzić. No dobra,
może i się lekko zataczał, lecz widział gdzie szedł, a mianowicie w kierunku
parku. Nie miał pojęcia dlaczego, po co i skąd mu to przyszło do głowy. Usiadł
w wolnej ławce przy oświetlonej fontannie. Nagle go zmroczyło, nie wiedział
gdzie jest góra a gdzie dół.
-
Wszystko dobrze? – przechodząca obok dziewczyna zatrzymała się przy
brunecie, wyraźnie zmartwiona. Chłopak
nie odpowiedział tylko chwycił się za brzuch i lekko drgnął do przodu. –
Sprowadzę pomoc! – zaproponowała ochoczo, ale Justin pokręcił przecząco głową i
chwycił ją za nadgarstek.
-
Proszę.. nie.. – wycharczał. – Już ze mną dobrze.
Nie
kłamał. Mroczki przed oczami mu zniknęły, tylko miał lekkie zawroty głowy.
Dziewczyna usiadła obok niego na ławce, nadal trzymali się za ręce i spojrzała
na niego.
-
Jesteś Justin Bieber… - niemal wyszeptała te słowa.
- To
ja, we własnej osobie. – zachichotał, a brunetka mu zawtórowała.
-
Słyszałam o tobie okropne rzeczy, ale nie wierzę że możesz być aż taki
straszny. – powiedziała stanowczo.
-
Jesteś tego pewna? – posłał jej zawadiacki uśmiech, na co dziewczyna
zarumieniła się.
- W
każdym człowieku kryje się namiastka
dobrego. – wyszeptała zawstydzona.
- Tylko
nie każdy potrafi to dostrzec. – odpowiedział jej, zgodnie kiwając głową. – Jak
ci na imię? Mam wrażenie, że skądś cię znam.
-
Jestem Julie. Siostra April. – powiedziała, a Justin zamarł.
Spojrzał
na nią, a jego serce zaczęło niebezpiecznie szybko bić.
***
Skai
Johnson udała się pod nieobecność swojego podopiecznego do starego budynku.
Wcześniej dała znać Chuckowi aby się z nią spotkał ulicę przed tym gdzie
zmierzała, ponieważ chciała z nim porozmawiać.
- No
cześć. – rzucił chłopak beztrosko, wysiadając z pic kupa. – Jak leci? – spytał
ją.
- W
porządku. – odpowiedziała. – A u ciebie?
- Też.
– powiedział. – Too, w jakim celu chciałaś się ze mną spotkać? Wybacz, że tak
przechodzę do konkretu. – zaśmiał się.
- Nic
nie szkodzi. – odezwała się blondynka. – Mam do ciebie wielką prośbę. Widzisz…
Biorę udział jako choreograf w jesiennym przedstawieniu i szukam osób do
głównych ról, które miałyby zatańczyć moje układy. Pomyślałam…
- Że ja
się do tego nadaję? – parsknął śmiechem Chuck. – Żartujesz? – spojrzał na nią
uważnie, jednak Skai nie wydawała się być tym faktem rozbawiona. – Nie, jednak
nie.
- Dla
mnie byłbyś idealny! – zawołała podekscytowana. – Kiedy słuchałam opowieści
pani Olsen od razu pomyślałam o tobie, nie wiem w sumie dlaczego. – wzruszyła
beztrosko ramionami. – Chociaż spróbuj! Za tydzień są castingi i ja jestem w
jury… Wiem, że to trochę nie fair iż cię faworyzuję ale jak mówiłam dla mnie
byłbyś idealnym Lucasem.
- Kim?
-
Lucasem, głównym bohaterem. Proszę zgódź się… - spojrzała na niego błagalnie.
-
Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? – spytał Chuck, podchodząc do niej
bliżej.
-
Ponieważ to pierwsze przedstawienie w jakim biorę udział. To znaczy nie
występuję w nim, ale będą wykorzystywać moją choreografię. Moją… Ciągle nie
mogę w to uwierzyć. – ostatnie zdanie wyszeptała z szerokim uśmiechem na
twarzy. Była naprawdę szczęśliwa.
-
Dobrze. Spróbuję dla ciebie, ale niczego nie obiecuję. Wierz mi, jestem
fatalnym tancerzem. – roześmiał się.
-
Dziękuję! – pisnęła podekscytowana Skai i niemal zaczęła skakać w miejscu. – To
chodźmy. Szybko!
- Co ci
się tak śpieszy?
- Zanim
zmienisz zdanie! – zawołała, kiedy Chuck biegł za nią w oszalałym tempie.
Chłopak zaśmiał się i ją dogonił.
Dobiegli
do opuszczonego budynku, po czym weszli do środka. Brunet nie powiedział nic,
mimo iż był odrobinę zaskoczony wyborem miejsca do ćwiczeń, jednak kiedy weszli
na salę, gdzie wcześniej Justin, od razu zrozumiał.
-
Przyniosłam wcześniej radio i kilka płyt. Więc zacznijmy od tego, czy
kiedykolwiek tańczyłeś coś, cokolwiek? – spytała Skai.
- Na
weselach i imprezach, a tak to nie…
- Na
imprezach? Dobre i to. – uśmiechnęła się blondynka. – To może zacznijmy od
rozgrzewki.
Dziewczyna
włączyła jedną z płyt, po czym zaczęli się rozgrzewać przez około pół godziny,
z czego większość Chuck się obijał, jednak Skai nie pozwoliła mu się poddać,
ciągle zagrzewała go do walki. Blondynka uczyła go najprostszych rzeczy,
podstaw od których powinien zacząć każdy tancerz początkujący. Próbowała go
rozluźnić, jednak brunet za bardzo był sztywny.
-
Musisz się rozluźnić! – powiedziała Skai po raz kolejny tego wieczoru.
- Ale
ja się staram! – jęknął Chuck.
-
Czekaj. – westchnęła i stanęła tuż za nim. Objęła go ramionami w pasie i lekko
ścisnęła. – Tylko nie wyobrażaj sobie zbyt dużo. – mruknęła pod nosem, na co
chłopak zachichotał. – Oddychaj. – poleciła mu nieco głośniej.
- Co?
- No oddychaj.
– wywróciła oczami. – Poczuj, jak opuszcza cię cały stres, całe… Nie napinaj
mięśni! – upomniała go. – Poczuj ten spokój, niech on wypełni twoje ciało.
Zamknij oczy i wsłuchaj się w muzykę, wyczuj ten rytm. Czujesz?
- Tak.
– odpowiedział. Skai czuła jak jego mięśnie nareszcie się rozluźniają. W duchu
odetchnęła z ulgą i go puściła, po czym stanęła przed nim.
-
Otwórz oczy. – poleciła mu. – A teraz spróbuj odbić się prawą nogą w prawo,
wrócić do pozycji wyjściowej i zrobić to samo z lewą. Dasz rady? O tak. –
pokazała mu. – Nie całą stopą, tylko palcami.
Ćwiczyli
tak do późna. Nie zorientowali się nawet, że minęły aż dwie godziny, dopiero
gdy telefon Chucka zadzwonił, a była to jego zmartwiona matka.
- Muszę
lecieć. – powiedział. – Podwieźć cię?
- Tak,
dziękuję. – przypomniała sobie, że przecież Justin mógł wrócić w tym czasie do
domu, a jej przecież nie było.
- To
chodź. A tak na marginesie, to świetnie się dziś bawiłem. Nie wiedziałem, że
taniec może człowieka tak odprężać. – rzucił do blondynki.
- Dziękuję.
– zarumieniła się, lecz w mroku nocy nie było tego widać.
Od autorki: Nic dodać, nic ująć. Czekam na wasze opinie :)
Jejciu wspaniały rozdział <3. Ciekawe czy Justin będzie zazdrosny o Chucka :D.
OdpowiedzUsuńWAT? WAT? ale mnie zaskoczyłaś ! Myślałam, że poprosi Justina ! ;o
OdpowiedzUsuńW końcu <333
OdpowiedzUsuńJa też myślałam, że Skai zaproponuje udział w przedstawieniu Justinowi, ale to, że jest to Chuck wcale nie jest takie złe :D
I o co chodzi z tą Julie i April?? ;> Pisz szybko następny rozdział bo nie wytrzymam xd
a już myślałam, że ona coś ten teges w końcu z Justinem, a tu znowu taka niespodzianka... no jestem strasznie ciekawa jak zareaguje Justin kiedy się dowie, że Skai cwiczy w jego miejscu... oni byliby idealni jako główni bohaterowie tego opowiadania... kurde, nie mogę się doczekac, mam nadzieję, że nie będziesz nas długo trzymała w niepewności i szybko dodasz rozdział :)
OdpowiedzUsuńWtf ja też myślałam że Skai i Justin będą głównymi postaciami w tej sztuce, no ale cóż w opowiadaniu dużo się dzieje a to chyba najważniejsze co nie:) rozdział oczywiście super! mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się też szybko:) dużo weny i wielkie love :3 xoxo
OdpowiedzUsuńCudo :)
OdpowiedzUsuń