wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 14

- Siostra April? – wykrztusił Justin. – Nie, to niemożliwe. Nie jestem aż tak pijany..
         - Wiem, że to musi być dla ciebie szok po tym wszystkim... – zawahała się, czy mówić dalej. – Ale tak, jestem jej siostrą.
         - Nic o tym nie wspominała. – wyszeptał sam do siebie, ale jednak Julie go usłyszała.
         - O czym? – spytała zdziwiona brunetka.
         - Że ma siostrę i to w dodatku niewiele chyba młodszą od siebie. – Justin przyjrzał jej się uważnie.
         - Jak to? Nic o mnie nie mówiła? – zasmuciła się dziewczyna. – Ja natomiast dużo o tobie słyszałam. Wielki Justin Bieber.
         - Tak? – zaśmiał się cicho.
         - Tak. – potwierdziła Julie. – Zanim… zanim popełniła samobójstwo, często odwiedzałam ją w szpitalu, wiesz? Przychodziłam do niej dzień w dzień. Psychiatrzy mówili, że jej stan się już polepsza, a schizofrenia* nie jest już taka groźna. Siadałam na łóżku, a April chwytała mnie zazwyczaj za rękę i mówiła, że jesteś najcudowniejszym chłopakiem na ziemi, jednak boi się o ciebie…
         - Bała się  o mnie? – wspomnienie owej dziewczyny mignęło przed oczami bruneta.
Uśmiechnięta szatynka, która za każdym razem kiedy się spotykali biegła prosto na niego i wpadała mu prosto w ramiona. Żyła tak jakby każdy dzień był tym ostatnim, aż w końcu jej nadszedł…
- Bała się jednocześnie, że ją zostawisz, przestaniesz kochać ze względu na chorobę ale z drugiej strony chciała dla ciebie normalnego życia, żebyś już nie musiał przebywać kilka razy w tygodniu setki kilometrów dla niej, tylko aby twoja dziewczyna mieszkała w tym  samym mieście, żebyście się mogli normalnie spotykać, aby wybranka twojego serca była normalna.
- April była normalna! – oburzył się Justin i wstał z ławki. Zaczął chodzić w kółko przed Julie a twarz zasłonił rękoma. – Kochałem ją…
- Ona ciebie też. – dziewczyna wstała i położyła dłoń na jego ramieniu.
Justin nagle odwrócił się prosto do Julie, chowając głowę w zagłębieniu między szyją a ramieniem. Dziewczyna przytuliła go lekko zaskoczona i pogłaskała po głowie. Brunet tak bardzo tęsknił za April, która była miłością jego życia. Popełniła samobójstwo zaledwie rok temu, jednak Bieber wciąż nie może tego przeboleć. To właśnie jej i Justina zdjęcie zbił wtedy kiedy Skai opatrzyła mu ranę.
- Wybacz. – odsunął się nagle i pociągnął nosem. – Po prostu za nią tęsknię, a ty mi ją tak przypominasz. Macie ten sam uśmiech…
- Wiem, mówiło mi to już kilka osób. – powiedziała skromnie.
- Julie.. Co ty tak właściwie tutaj robisz? – spytał ją Justin.
- Przeprowadziliśmy się tutaj. – oznajmiła. – Będę chodzić do twojej szkoły. Właściwie, wczoraj był mój pierwszy dzień.
- Nie zauważyłem cię nigdzie…
- Ponieważ otaczasz się swoimi ludźmi, więc nie widzisz takiej miernoty. – zażartowała.
- Oj przepraszam. – spojrzał na nią skruszony.
- Nie no, w porządku. – wzruszyła lekko ramionami.
- Cieszę się, że mogłem cię poznać Julie, ale obawiam się, że… - w tym samym czasie zobaczył jak w charakterystycznym pickupie siedzą dwie dobrze znane mu osoby, bowiem Skai oraz Chuck. Obydwoje śmiali się z czegoś wesoło, po czym odjechali, nie zaszczycając Justina ani jednym spojrzeniem. Coś się w nim zagotowało ze złości, ale postarał się opanować, nie chciał zrobić złego wrażenia na Julie. – ..muszę wracać do klubu po kumpla. Odprowadzić cię?
- Nie, nie trzeba. Właściwie to wracałam akurat do domu, kiedy się na ciebie natknęłam. Mieszkam niedaleko, trafię.
- Daj spokój, wiesz jacy teraz ludzie chodzą po mieście? Mogłabyś się zdziwić. – posłał jej znaczące spojrzenie. Julie zrozumiała i zaśmiała się cicho pod nosem.
- Oj tak. – westchnęła. – A ty trafisz do domu? W tym stanie…
- O mnie się nie martw, jestem dużym chłopcem. – zapewnił ją.
- No dobrze. – uśmiechnęła się po czym ruszyli przed siebie.
Droga minęła im niezmiernie szybko, ale nie dlatego, że Julie mieszkała blisko parku, lecz dobrze się im rozmawiało i żadne z nich nie miało ochoty kończyć tej rozmowy, jednak okoliczności ich do tego zmusiły. Po pożegnaniu wrócił do klubu, a ochroniarzowi pokazał pieczątkę. Odszukał zalanego w trupa Ryana i chwycił go za kark, po czym wywlekł na zewnątrz. Westchnął widząc przyjaciela bełkoczącego. Nie miał pojęcia co z nim zrobić, ponieważ w tym stanie raczej pieszo do domu nie wróci. Do głowy przyszła mu myśl, że przecież on ma wolną chatę, więc mógłby się u niego zatrzymać, przeczekać tę noc, ale Skai….
- Pierdole to. – warknął pod nosem, na wspomnienie roześmianej blondynki z tym chujem. – Ryan ruszaj się.
Dom Bieberów był położony tylko dwie ulicę dalej, więc w normalnej sytuacji dotarliby w pięć, może dziesięć minut, jednakże biorąc pod uwagę fizyczny stan Ryana, nie było to możliwe. Chłopak co chwilę zataczał się i potykał o własnych nogach, raz musieli stanąć, żeby mógł zwymiotować prosto na chodnik. Justin nie mógł uwierzyć, że kiedyś było zupełnie na odwrót i to Ryan go odprowadzał do domu, albo przechowywał u siebie. Teraz musiał się odwdzięczyć za te wszystkie noce.
Droga trwała im pół godziny jak nie dłużej. Ryan zdążył opowiedzieć Justinowi o różnych sprawach, a głównie o Amandzie, co go totalnie zaskoczyło, gdyż myślał, że obaj jej nie lubią, lecz Ryan chyba miał o tym inne zdanie. Gdy dotarli na miejsce, drzwi były zamknięte, więc Bieber mocno zastukał. Otworzyła mu Skai, która otworzyła usta, widząc pijanego Ryana.
- Skaaaaaiiii… Jooohnsooon… - zawył chłopak. – Co ty kuuuuuur… -czknął. - ..waaaa tu robisz? – ponowne czknięcie.
- Może chodźmy z nim do łazienki? – zaproponowała, patrząc uważnie na Biebera, jednak on nie zaszczycił jej nawet jednym spojrzeniem. Wziął kumpla pod ramię i zaczął ciągnąć w kierunku toalety. Skai bez słowa objęła Ryana z drugiej strony, pomagając Justinowi. Nie rozumiała jego zachowania, lecz chyba się przyzwyczaiła do jego humorków.
W łazience chłopak uklęknął nad ubikacją, po czym zaczął wymiotować. Justin spojrzał na Skai wyczekująco, aż wyjdzie z pomieszczenia, jednak ona tego nie zrobiła.
- Wyjdź. – wycedził.
- Nie mów do mnie takim tonem. – oburzyła się.
- Będę mówić tak, jak mi się podoba. – rzucił oschle.
- Słuchaj, o co ci tak właściwie chodzi? Zrobiłam ci coś?!
- He He-h-e Justin zmalował niezłą banię. – wybełkotał Ryan.
- Jesteś. To wystarczy.
Skai zaniemówiła. Do oczu nieświadomie napłynęły jej łzy, więc odwróciła się szybko zanim Justin zdążył je dostrzec. Wybiegła z łazienki i podążyła prosto do kuchni. Tam oparła się o blat kuchenny i zaczęła głęboko oddychać, aby się uspokoić, jednak słowa Justina, jego głos ciągle słyszała w uszach.
Jesteś. To wystarczy.
Czy była dla niego taka okropna, zła? Czy jej nienawidził, dlatego że chciała pomóc, że chciała go zmienić na lepsze? Nie była pewna, czy zdawał sobie sprawy z tego, iż jego słowa tak bardzo ranią. Skai jednak nie chciała przed nim upaść, dać mu wygrać. Obiecała sobie, że się nie podda, udowodni wszystkim, zwłaszcza braciom, iż byli w błędzie co do niego. Tymczasem Skai zaczęła w to wątpić.
Wytarła policzki i wyciągnęła z szafki wodę, po czym postawiła ją na stole. Napisała karteczkę dla Justina, żeby podał napój Ryanowi kiedy ten będzie w stanie normalnie funkcjonować, albo po prostu jak wstanie. Dziewczyna natomiast udała się na górę do swojego pokoju.

Opadła na łóżko wykończona dzisiejszym dniem. Była szczęśliwa z kilku powodów, a mianowicie że Chuck zgodził się pomóc jej w przedstawieniu, że dyrektor jej zaproponował taką funkcję w sztuce a nie inną. Chyba gdyby nie on oraz wsparcie braci nie zaczęłaby znowu tańczyć, a to było jej życiem. Jednak jak zwykle Justin musiał wszystko zepsuć.

*schizofrenia - choroba psychiczna, w opowiadaniu April miała schizofrenię paranoidalną, czyli widziała urojone przez mózg stworzenia, słyszała głosy. Choroba występuje zazwyczaj u osób, które są w patologicznej rodzinie, bądź miały styczność z narkotykami.

Od autorki: Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale chciałam napisać kilka rozdziałów do przodu i no wiadomo, szkoła, problemy w życiu prywatnym, ale kiedy tak tu wracam na tego bloga to od razu lepiej się czuję :) Mam  do was prośbę, a mianowicie chciałabym abyście wyrażali własne zdanie, niekoniecznie dobre, bo przecież nie jestem taka dobra w pisaniu i wiem, że mam błędy, ale nie zauważę ich dopóki mi nie wskażecie, które to :) Z góry dziękuję <3 

6 komentarzy:

  1. ja tam żadnych błędów nigdy nie widzę...
    z każdym rozdziałem dzieje się coś bardziej zaskakującego
    i ten Justin to już mnie tutaj tak wkurza, że najchętniej to bym nim trochę potrząsnęła, żeby się ogarnął i nie ranił Skai.
    boję się tego Chucka, nie wiem dlaczego, ale boję się, że on skrzywdzi Skai, nie lubię go i chciałabym, żeby ona w końcu zaczęła życ w zgodzie z Justinem... ale wiem, wiem... do tego muszę byc cierpliwa
    dlatego życzę dużo weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin nie wkurza, ale wk****a :D
    Jak zwykle świetny rozdział ! :))))
    Czekam niecierpliwie na kolejny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, błędów ja nigdzie nie widzę *.* :p ale ten Justin jest denerwujący no naprawdę, mógłby nie ranić Skai! Mam nadzieję że szybko w kolejnych rozdziałach stanie się milszy! ;o no cóż dużo weny i nie mogę się już doczekać następnego, trzymaj się :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuuu....
    Oczywiście rozdział przeczytałam już dawno, ale ja nigdy nie mogę znaleźć weny na napisanie komentarza xd
    Ale tu dużo rzeczy się dzieje.. :D ale z drugiej strony też mało xd Chyba zawsze będę odczuwała niedosyt...
    Nie spodziewałam się jakiejś ukochanej Justina, oceniałam, że będzie chodzić o bardziej rodzinne sprawy, ale widać się myliłam.
    Lubię zazdrosnego Justina ;> I choć chciałabym żeby pomiędzy nim a Skai się coś zaczęło dziać, to bynajmniej tak jest o wiele lepiej. Bo te docinki Justina to jest po prostu element tej historii i mimo że kiedyś to się pewnie skończy, to to nie byłoby to samo bez nich...
    Interesują mnie te rozdziały do przodu ;> Czy można się spodziewać, że znajdą się tu w najbliższym czasie?? ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    Ps.Pisz,pisz,pisz!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. O bBoziu...Cudowny rozdział !!!
    Ten moment,kirdy Justin powiedział,że April była miłością jego życia,był po prostu cudowny...
    A kiedy powiedział tak chamskodo Skai "Jesteś.To wystarczy.",prawie łzy mi z oczu poleciały.Opisałaś wszystko tak fantastycznie,że miałam wrażenie,że on powiedział to do mnie...
    Wywołujesz u mnie wiele emocji...Dziękuję...
    Czekam na kolejny ;-*
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń