Skai zabrało dech w piersiach. „On tu jest. Był prawdopodobnie przez cały ten czas.” – powtarzała sobie panicznie w myślach. Jej serce zaczęło niebezpiecznie szybko bić i czuła jak krew napływa do policzków. Jaki wstyd…
- Ah? – zdobyła się jedynie na takie westchnienie.
- Tak. – rzucił luźno, po czym jak pantera wskoczył na scenę. W mig znalazł się tuż obok Skai, stojąc do niej twarzą w twarz. Muzyka dalej grała, tym razem zmieniła się na One Republic – If i Lose myself tonight.
- Od jak dawna mnie obserwujesz? – spytała go blondynka, płonąc na czerwono. Spojrzała w jego duże, lśniące, czekoladowe oczy i nagle cała złość, cały zły charakter Justina odszedł na bok. Już wiedziała, dlaczego dziewczyny tak się w nim zakochują, to zapewne przez jego oczy.
- Właściwie od samego początku. – wyznał szczerze, z każdym krokiem zbliżał się do Skai. – Gdyż dotarła do mnie przezabawna informacja, że bierzesz udział w tym badziewnym przedstawieniu.
- Wcale nie badziewnym! – od razu zaprzeczyła.
- Będzie takie, jeśli nie poprawisz swojej choreografii.
- Co jest z nią nie tak? – Skai zmrużyła groźnie oczy.
- To znaczy, cały układ jest w miarę w porządku, ale twoje ruchy… Naprawdę powinnaś nad nimi popracować. – powiedział, wkładając luźno ręce do kieszeni spodni.
Dziewczyna ze zdziwieniem nie zauważyła żadnej fałszywej, czy ironiczniej nutki w jego głosie, bądź kpiącego uśmieszku na ustach. Była pod wrażeniem, Justin zaczynał ją zaskakiwać.
- Myślisz, że taki dobry z ciebie tancerz? – prychnęła prowokacyjnie.
- No na pewno lepszy od ciebie. – uśmiechnął się lekko pod nosem, co sprawiło że kąciki ust Skai drgnęły ku górze.
- Dzięki.
- Tak na początek, to powiem ci, że jak upadasz na podłogę robisz to nienaturalnie. Owszem, widać jak bardzo się wczuwasz w rolę i tak dalej, ale to nie wystarczy. – powiedział. – Pokazać ci jak prawidłowo upaść?
- Jasne. – Skai wzruszyła ramionami.
Wtedy Justin zrobił coś, czego się dziewczyna nie spodziewała. Stanął koło niej i po prostu ją popchnął tak, że upadła na ziemię, lądując na kolanach w lekkim poślizgu.
- Oszalałeś?! - blondynka pisnęła zaskoczona, a Justin kucnął tuż przy niej tak blisko, że czuła jego oddech na swojej szyi.
- Widać było, że jeszcze nigdy tak naprawdę nie upadłaś. Teraz wiesz jak to jest i będziesz mogła to powtórzyć sama. - powiedział, a jego głos brzmiał tak hipnotyzująco, że Skai nie potrafiła się na niego wkurzyć. - A teraz wstawaj. - podał jej dłoń, a ona chwyciła ją i wstała na równe nogi.
Stali twarzą w twarz, a po ich rękach przeszła niczym prąd elektryczny, fala gorąca. Obydwoje to poczuli. Skai czuła jak znowu się rumieni a Justinowi podobało się uczucie, które właśnie doświadczał. Wewnętrzny spokój, jakby wszystko było na miejscu, ułożone.
- Hm, dziękuję? - dziewczyna zawahała się.
- Następnym błędem są te twoje ruchy głową. Postaraj się je ograniczyć, bo inaczej naciągniesz sobie kark, albo urwiesz szyję. Rób to nieco łagodniej. Widzisz? - Justin upadł na kolana płynnie i zaczął poruszać głową to w prawo to w lewo, po czym od lewej nogi odbił się mocno w górę i stanął na dwie nogi.
- Wow. - powiedziały jej usta. - Naprawdę jesteś dobry.
- Wiem. - uśmiechnął się bezczelnie i wsadził te swoje ręce do kieszeni.
Skai zastanawiała się, dlaczego Justin chciał jej pomóc, przecież tak nie znosił swojej opiekunki. Musiało się coś w tym kryć, lecz nie chciała go o to pytać, gdyż mógłby odejść, znowu wrócić do tego wrednego wcielenia. Dobrze było, tak jak teraz.
- Coś jeszcze jest do poprawki? - spytała go, mrużąc lekko oczy.
- Uczyłaś się kiedyś tańca? - odpowiedział pytaniem.
- Nie.
- Widać, bo twoja technika jest słaba. - zauważył.
- Świetnie. - Skai spochmurniała. - Powiem pani Olsen, żebyś ty się zajął choreografią. Na pewno zrobisz to lepiej ode mnie.
Nie czekając na odpowiedź podeszła do magnetofonu i wyjęła swoją płytę, po czym schowała ją. Zbiegła ze sceny rozczarowana. Co ona sobie myślała, że jest jakaś tam dobra? Robiąc tą choreografię tylko się zbłaźni przed ludźmi. Szybkim krokiem szła w kierunku wyjścia, a osłupiały Justin wciąż stał na środku sceny.
- Nie trzeba. - odpowiedział w końcu. A Skai odwróciła się do niego twarzą. - Zapewne ten twój chłopak, Chuck jest lepszy. Powiedz o nim.
Ze złością zamknęła za sobą drzwi i pobiegła szybko do łazienki. Oparta o umywalkę spojrzała w lustro.
- Co ty sobie myślałaś? Tak po prostu ułożysz choreografię, zatańczysz kilka razy, postarasz się i co? I wyjdzie ci? A gówno prawda. - warknęła na swoje odbicie. - Zrezygnuj od razu.
Nie.
- Co? - zmarszczyła brwi.
Bracia powiedzieli, że jestem dobra. Żona dyrektora też, to musi coś znaczyć. Zresztą dlaczego w ogóle przejmujesz się zdaniem jakiegoś kretyna?
- Bo.. - nie umiała odpowiedzieć samej sobie. Nie znalazła żadnych argumentów. - Bo to Justin..
Sama sobie odpowiedziała i westchnęła głośno. Przeczesała kosmyki włosów, przegryzając przy tym wargę.
- I co ja mam z tobą zrobić? - potrząsnęła głową. - Ja gadam do siebie. - mruknęła z niedowierzaniem.
Usłyszała czyjeś kroki, ktoś zbliżał się w jej kierunku. Zarzuciła torbę na ramię i wyszła na zewnątrz, zanim ktoś wziął ją za psychiczną dziewczynę. Wychodząc nawet nie zauważyła, jak potknęła się o rozwiązane sznurówki trampek i wylądowała prosto w ramionach... Ryana.
- Witaj. - wyszczerzył zęby. - Widzę, że nie możesz się mi oprzeć.
- Oh. - Skai odruchowo zrobiła się czerwona na twarzy i nie bardzo wiedziała co powiedzieć, więc szybko stanęła na nogi, lecz Ryan nadal nie wypuszczał jej z uścisku.
Wtedy przypomniała sobie tamten wieczór..
"Strach przejął jej ciało. Przymknęła oczy, modląc się, aby to był tylko sen, jednak kiedy ponownie uniosła powieki, obraz się nie zmienił. Ciągle dłoń Biebera mocno zaciskał jej nadgarstek i ciągnęła przed siebie, pomimo jej jęków oraz błagań, żeby ją zostawił.
- Już niedaleko sieroto, nie rycz. – rzucił wesoło Ryan, jak gdyby nigdy nic."
Zadrżała pod natłokiem wspomnień. Ryan zauważył jej strach, co go tylko bardziej rozbawiło.
- A tobie co? Ducha zobaczyłaś? - zachichotał.
- Puść mnie. - powiedziała cicho, po czym wyrwała się chłopakowi. Na jej szczęście zadzwonił dzwonek, więc szybko poszła do klasy.
Między lekcjami czasami mijała Justina na korytarzu, ale szybko uciekała, aby przypadkiem znowu jej czegoś nie wypomniał. Odliczała minuty, aż skończą się wszystkie lekcje i będzie mogła wrócić do braci. Ostatnią godzinę spędziła na rozmyślaniu o dzisiejszym wydarzeniu na auli. Powtarzała wszystkie ruchy w myślach i próbowała je naprawić, ulepszyć. Głowa w bok, nogi ugięte, ramię płynie do przodu...
- Johnson co ty wyprawiasz? - tuż przed dziewczyną stanęła nauczycielka od historii i zmarszczyła czoło.
Skai zorienotwała się, że z myśli przenoiosła w czyn realny swoje ruchy. Nagle zrobiło jej się strasznie głupio i momentalnie wróciła do normalnej postawy.
- Przepraszam. - bąknęła pod nosem, zarumieniona ze wstydu po raz kolejny dzisiaj.
- Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy.
Blondynka czuła się nieswojo, kiedy wszystkie pary oczu skierowały się ku niej. Spuściła głowę i zasłoniła twarz włosami. Po tym wyskoku już pilnowała siebie samą, aby nie odpływało. Udało jej się dotrwać do końca i chyba jako pierwsza opuściła klasę.
- Skai! Skai! Gdzie tak pędzisz? - dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Jamesa.
Poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Mocno go przytuliła, schowała twarz w jego klatce piersiowej. Nie widziała Jamesa przez cały dzień a co dopiero resztę rodzeństwa.
- Co ci się dzieje? - zachichotał chłopak.
- Tęskniłam za wami. - wyszlochała Skai.
- Skaaaai ! - to byli bliźniaki, Ben i Sam którzy pędzili w ich kierunku a za nimi kroczył Oliver.
Dziewczyna oderwała się od młodszego brata i kucnęła aby Ben i Sam mogli swobodnie się do niej przytulić. Wpadli prosto w jej ramiona i mocno ścisnęli. Dołączyli do nich pozsotałe rodzeństwo, mocno się tuląc.
Całej tej sytuacji przyglądał się Justin, którego coś mocno ukłuło w środku. Zagryzał mocno wargi, chcąc powstrzymać to uczucie wkradające się do serca. Nagle poczuł się taki sam, strasznie samotny, ponieważ nikt tak naprawdę za nim nie tęsknił.
Z tym bólem wpatrywał się w rodzinę Johnsonów, aż jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Skai, która również zaczęła się na niego patrzeć. Justin szybko odwrócił głowę i odszedł w przeciwnym kierunku z rękami w kieszeniach.
Od autorki: No więc musiałam zmienić czcionkę gdyż nie mam Worda a z WordPada mi zmienia wszystko ;/ mam nowe tt, więc napiszcie tu do mnie, jeśli mam was informować o nowych :)
JEŚLI TO CZYTASZ=SKOMENTUJ
rozdział świetny, no no no coś może się zacznie dziać między Skai a Justinem :p nie mogę się już doczekać kolejnego*.* duużo weny, much love xoxo i wesołych:) <3
OdpowiedzUsuńpo pierwsze uwielbiam tą piosenkę...
OdpowiedzUsuńpo drugie już myślałam, że w końcu coś się wydarzy między Justinem a Skai, a tu nadal nic... kurde... czy on musi byc takim zadufanym w sobie gnojkiem? chociaż nie... wydaje mi się, że on już nim nie jest... bo Skai go odmieniła. doskonale pokazałaś jego uczucia pod koniec rozdziału... może Justin był taki chamski przez to, że jest samotny, że zazdrościł wszystkim dookoła tego, że oni mają na kogo liczyc, a on jest sam... cudowny rozdział i już nie mogę się doczekac kolejnego <3 pozdrawiam i życzę wesołych świąt :) <3
Oczywiście rozdział świetny, tylko szkoda że tak szybko się skończył :( Szkoda, że one się w ogóle kończą, ale na to chyba nic nie poradzę xd
OdpowiedzUsuńJustin tu pokazał po części "siebie" i miałam nadzieję na więcej. Przy scenie z Ryanem już myślałam, że wparuje tu Justin, ale jednak się nie pojawił. Za to scena z jego instrukcjami co do tańca boska <3
Lubię ten fragment o jego wewnętrznym spokoju. Według mnie idealnie oddaje to co najpiękniejsze w miłości, chociaż tu pewnie takie określenie jest jeszcze nie do końca na miejscu. Liczę na następny rozdział szybko, bo inaczej zwariuję..! Możesz mi zrobić taki miły prezent na święta ;P
Hmmm... Justin robił to wszystko z zazdrości o ciepło rodzinne Johnsonów..? Nie powiem, żeby mi to nie przyszło do głowy, ale z drugiej strony spodziewałam się też jakiejś grubszej afery z przeszłości, czy czegoś w tym stylu.
Mogę ci jeszcze jedynie powiedzieć, że zaczęłam czytać twoje opowiadanie od nowa... xd i jest świetne,super,bombowo-odjazdowe na 27865277926571913471764727894978647289 % :D :D Widzisz do czego mnie doprowadzasz? Umieram ze zmęczenia, ale nie mogę oderwać się od komputera. Jak na starość oślepnę, to będzie twoja wina! :P
No cóż... Mogłabyś się ulitować nad biednym biedaczyskiem, którym jestem, ale tez święta to święta. ;) Spędź je jak tylko chcesz, nie zmuszę cię do pisania kolejnych rozdziałów ( gdybym tylko wiedziała gdzie mieszkasz mogłabym to zrobić! ;> )
Merry Christmas! ;*
Jeju, biedny Justin :c
OdpowiedzUsuńCuuuuudowny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz!!! Każde słowo jest idealnie dopasowane do innych...
Szkoda mi Justina, ale coś mi sięnwydaje, że to nie koniec jego chamskich odzywek do Skai...
No nie wiem, poczekamy, zobaczymy...
Dziękuję Ci za to opowiadanie i wesołych świąt ;-*
the-other-side-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com