Skai nie lubiła pogrzebów, zwłaszcza teraz po śmierci swoich rodziców. Stała jednak, ubrana w czarną, koronkową sukienkę w kościele na mszy żałobnej, a tuż obok niej stał Justin. Ubrał czarny garnitur z granatowym krawatem, a głowę miał spuszczoną i do tego ręce splecione. Dziewczyna położyła delikatnie dłoń na jego ramieniu. Na ten gest gwałtownie odwrócił się twarzą do niej.
- Będzie okej. - wyszeptała bezgłośnie. Justin potrząsnął przecząco głową.
- Nie będzie. - odpowiedział w podobny sposób, po czym skupił swój wzrok na Ryanie, a Skai na Bieberze.
- Justin powinieneś iść na pogbrzeb rodziców Ryana. - powiedziała dziewczyna, po powrocie do domu.
- Wiem. - powiedział cicho.
Stał wtedy w salonie, trzymając telefon. Wyglądał na przygnębionego. Wsunął palce we włosy i westchnął głośno, wpatrując się ciągle w sufit. Wciągnął mocno powietrze do płuc, po czym wraz z wydechem spojrzał na Skai.
- Pójdziesz ze mną? - spytał z nadzieją.
Ryan nie wytrzymał do końca mszy. Na kazaniu księdza, nawet nie próbował dyskretnie wyjść z kościoła. Po prostu wstał i wyszedł. Skai oraz Justin spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Bieber od razu wyszedł za przyjacielem, a machnięciem ręki kazał dziewczynie zostać na miejscu. Tak też zrobiła. Chciała aby tych dwoje ze sobą pogadali szczerze, potrzebowali siebie. Msza nie trwała długo.
Obydwaj do końca stali na zewnątrz. Skai jako pierwsza wyszła z kościoła i ujrzała dwóch przyjaciół, z których jeden - Justin, przytulał przyjacielsko drugiego, lekko klepiąc go po plecach. Ryanowi oczy błyszczały we łzach. Mamrotał coś pod nosem nie zrozumiale, a Bieber co chwila go uspokajał. Skai mocno rozczulił ten widok, nie mogła przestać na nich patrzeć. Chciała zapamiętać tą chwilę, kiedy wielki Justin oraz również wielki Ryan ukazują swoje wewnętrzne uczucia, gdyż to nie był codzienny widok.
- A ty kim jesteś młoda damo? - blondynka odwróciła się i od razu zarumieniła. Przed nią stała kobieta, ubrana w czarną, ciasno przylegającą do ciała sukienkę a na palcach miała dużo pierścionków z prawdziwymi brylantami. Głowę zaś zdobił, duży kapelusz z czarną wstążką, a pod nią ukryty był kasztanowy, gruby kok.
- Znajomą Justina i Ryana. - odpowiedziała speszona. - A pani? - zerknęła na nią nieśmiało.
- Jestem siostrą zmarłej Annie. - uniosła twarz z wyższością. Widać było, że należy do bogatej rodziny. Każdy jej ruch był wypełniony gracją i najwyższą kulturę, na jaką była stać kobietę. - Mogłabyś zawołać mojego siostrzeńca? Właśnia składają jego rodziców do grobu i zasypują ziemią.
- O-oczywiście. - wyjąkała, ciągle czerwona na twarzy Skai.
Szybkim krokiem ruszyła ku chłopakom, którzy właśnie się od siebie odsunęli. Justin odchrząknął głośno, kiedy blondynka zbliżyła się do nich.
- Ryan. - zwróciła się do szatyna. - Twoja ciotka kazała cię poinformować, że właśnie chowają twoich rodziców. - bąknęła pod nosem.
- Jasne. - odpowiedział mruknięciem, po czym spojrzał znacząco na Justina. On jedynie skinął głową, a następnie udał się za Ryanem. Skai podążyła ich śladami i na miejscu stanęła obok Justina.
Milczeli przez cały pogrzeb. Minęło zaledwie czterdzieści minut zanim wszyscy się rozeszli, oprócz tej trójki. Siedzieli na ławce przy grobie, a każde z nich myślało o czymś zupełnie innym. Wtedy Ryan ni stąd, ni zowąd wypalił.
- Dziękuję, że przyszliście. To dla mnie wiele znaczy. - głowę miał opuszczoną.
- Jesteś moim kumplem, jak mogłeś debilu myśleć, że nie będę cię wspierał? - Justin szturchnął go w ramię, na co Goldberg uśmiechnął się lekko.
- To dlatego, że ciebie nic nie obchodzi. - mruknął, patrząc w dal. - Masz peta?
- Kurwa, jak to mnie nic nie obchodzi? - zirytował się Justin.
- Spójrzcie prawdzie w oczy. - zaczęła Skai. - Obydwoje zachowujecie się oojętnie na wszystko i wszystkich. To znaczy są wyjątki. - szybko dodała, myśląc o siostrze Justina. Oni jednak kompletnie ją olali.
- Przyjechałeś do szpitala, kiedy się prosiłem tylko po to, żeby się na mnie wydrzeć, bo przeszkodziłem wam w pieprzonej rozmowie. - warknął Ryan.
- Ale przyszedłem na pogrzeb! - sprostował Justin. - Dobra, wtedy zachowałem się jak idiota, ale przecież tu jestem. Gdyby mnie nie było na pogrzebie, to wtedy mógłyś pieprzyć, że nie jestem dobrym kumplem.
Skai nie wiedziała jak się zachować. Nasłuchiwała kłótni dwóch najlepszych kumpli, w których co drugie słowo było przekleństwem. Mimo iż za pierwszym razem ją zignorowali, to nie poddała się tak łatwo. Ciągle próbowała wtrącić swoje trzy grosze, aby przemówić im do rozsądku, lecz jej starania i tak szły na marne. Chłopaki w ogóle nie cheili słuchać Johnson, wobec tego po prostu wstała, a następnie wyszła z cmentarza.
Dopiero wtedy obydwaj umilkli, podążając wzrokiem za dziewczyną. Zapanowała krępująca cisza. Justin zaczął bawić się swoimi palcami, a Ryan chodził w kółko.
- Jest naprawdę wyjątkowa. - powiedział szatyn, kiedy w końcu postanowił się zatrzymać. - Jako jedyna mnie rozumie.
- No tak, bo obydwoje straciliście rodziców. W taki sam sposób. Przykro mi stary. - Justin wstał i podszedł do Ryana. - Jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić?
- Wow. Ona naprawdę cię zmieniła. - na twarzy chłopaka pojawił się coś na kształt uśmiechu. - Raczej nie możesz.
- Więc... gdzie teraz będziesz mieszkał? - spojrzał na niego ukradkiem.
- Z ciotką, do póki nie skończę 18 lat. Zaraz po urodzinach wprowadzam się spowrotem.
- Gdzie mieszka twoja ciotka? - spytał Bieber.
- Na drugim końcu miasta. Z pół godziny drogi do szkoły. Cholera, będę musiał wcześnie wstawać. - skrzywił się.
- Ważne, że będziesz w tym samym mieście. - rzucił krótko.
- Chyba tak... - przegryzł lekko wargę. - Justin, nie wyobrażam sobie teraz życia bez nich. - spuścił głowę. - Wiem, że przez większość czasu mieli mnie w dupie, liczyła się tylko praca i tak dalej... Ale w końcu wychowałem się dzięki nim. Dlaczego jest mi tak cholernie pusto? Nie wiem co mam myśleć.
- Słuchaj, chcę żebyś sobie wbił do twojego niepojętego łba, że jesteś moim najlepszym kumplem i możesz na mnie liczyć. Pomogę ci iść na przód, okej? A teraz chodźmy stąd. -brunet wstał z miejsca.
Razem wyszli na drinka do pustego mieszkania Ryana, które kiedyś zamieszkiwali jego rodzice. Siedzieli tam do późna, oglądając serię filmów, zapominając o wcześniejszych wydarzeniach.
Skai natomiast siedziała sama w domu Bieberów. Wewnętrzna intuicja podpowiadała jej, że Justin nie wróci dzisiaj do domu. Wobec tego postanowiła uzupełnić zapasy w lodówce. Ubrała zimową kurtkę, a szyję owinęła białym szalikiem. Na stopy naciągnęła ciemne kozaki, po czym ruszyła do supermarketu za ulicą.
Nie kupiła dużo, jedynie chleb, mleko, jakieś płatki i wędlinę. Wszystko zmieściło się w jednej siatce. Wracając do domu, rozmyślała nad przedstawieniem szkolnym. Julie jako Grace oraz Justin jako Lucas... Serce mocniej jej zabiło, kiedy przypomniała sobie, że jest jedna scena, w której wyznają swoje uczucia a Lucas całuje księżniczkę. Przełknęła z bólem ślinę. W głębi ducha przeklinała tego, kto napisał ten scenariusz, nie chciała na to patrzeć, jak Justin muska swoimi wargami usta Julie.
- Skai? - odwróciła się gwałtownie, podczas gdy właśnie otwierała drzwi do domu Biebera.
- Oliver. - wyszeptała.
Najstarszy z Johnsonów, wpatrywał się, niedowierzając temu w swoją siostrę. Osłupiały na początku nie wiedział dlaczego tu się znajdowała. Dopiero kilka sekund później skojarzył wszystkie fakty.
- Okłamywałaś nas. Zdradziłaś. - wycedził przez zęby, wściekły jak nigdy.
- T-to nie tak... - zaczęła, ale Oliver nie pozwolił jej skończyć.
- Zabieraj swoje rzeczy i wracasz ze mną. - warknął.
- Oliver...
Nie czekał na Skai. Wyprzedził ją i wszedł do środka. Od razu udał się schodami w górę, z łatwością odszukując pokój dziewczyny. Wyciągnął walizkę, która stała za drzwiami i zaczął pakować do niej rzeczy.
- Przestań! Co ty do cholery wyprawiasz?! - dziewczyna bezskutecznie próbowała powstrzymać brata. W kącikach oczu pojawiły się jej słone łzy.
Oliver ignorował siostrę, dopóki nie skończył swojego zadania. Zmierzył ją niemal lodowatym wzrokiem, po czym bez słowa chwycił mocno za łokieć i pociągnął za sobą na dół.
- Zamknij drzwi i wsiadaj do samochodu. - rzucił szorstko, a widząc, że ona nie reaguje na jego słowa dodał nieco głośniej. - No zamknij je!
Przerażona nie na żarty, zrobiła co jej kazał, po czym wsiadła do samochodu. Przez całą drogę wpatrywała się w krajobraz za szybą, próbując powstrzymywać łzy. To wszystko nie tak miało wyglądać. Po metamorfozie Justina miała powiedzieć braciom gdzie pracuje, żeby nie dowiedzieli się w taki sposób jak teraz Oliver, ponieważ wiedziała jak zareagują.
Gdy dotarli na miejsce Skai bez słowa wysiadła z samochodu. Mocno trzasnęła drzwiami, po czym weszła do domu. Zamknęła się w swoim pokoju i z bezsilności ukryła twarz w dłoniach, po czym zaczęła cicho szlochać.
Justin obudził się wcześnie rano, zaraz po Ryanie. Wrócił szybkim krokiem do domu, aby zmienić ubrania. Ku jego zaskoczeniu drzwi wejściowe były zamknięte. Wyciągnął z tylnej kieszeni dżinsów swój klucz, którego zresztą bardzo rzadko używał, po czym wszedł do środka.
Panowała głucha cisza. Żadnego krzątania się po kuchni, czy lejącej wody z kranu, pusto. Justin zmarszczył czoło i od razu poszedł do pokoju Skai, gdyż nie zastał jej w kuchni, jak to miał w zwyczaju.
Otworzył drzwi i zobaczył pusty pokój. Wszystkie rzeczy Skai zniknęły. Justin domyślił się najgorszego: odeszła od niego.
Od autorki: Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam ale miałam trudny okres w życiu i ciężko było, ale teraz mam wenę i piszę kilka rozdziałów do przodu. Przepraszam, że krótki i taki dziwny, trochę. Następny dodam szybciej, bo w niedzielę, tak aby nadrobić zaległości. Dziękuję wszystkim, którzy to czytają. Kocham was <3
Wlasnie miałam ci sie pożalić w komentarzu że tak długo nie ma nowego rozdziału a tu taka niespodzianka! <3
OdpowiedzUsuńNie ma to jak te męskie rozmowy :D
Ale co do zakończenia... JAK TO?!?!?!?! No i coś czuję że Justin jakoś to opacznie zinterpretuje...
No cóż. Już nie mogę się doczekać niedzieli! ;)
Omg niech ona wróci do domu Justina <3333 super rozdział :)
OdpowiedzUsuńTen Oliver to debil no! :/ On nie ma prawa rządzić życiem Skai! Jesteś świetna kochana <3. Czekam z niecierpliwością na następny :).
OdpowiedzUsuńWow super rozdział <3 <3 .
OdpowiedzUsuńKocham :')
OdpowiedzUsuńNo ciekawe co teraz zrobi Justin :o super, bardzo się cieszę, że masz wenę i dodasz szybciej rozdział :) to opowiadanie jest świetne! Much love xoxo
OdpowiedzUsuńJeju : c
OdpowiedzUsuńO jejuuu, zaczynali się dogadywać i musiało się spieszyć.. Mam nadzieję, że rodzina ją wysłucha i pozwolą jej wrócić. Biedny Justin, pewnie myśli, że ona udawała i tak po prostu odeszła ;c Świetny rozdział, zresztą jak zawsze na tym blogu! <3 Czekam na kolejny i mega się cieszę, że będzie tak szybko ;) Buziaki xxx
OdpowiedzUsuń