sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 29

         Skai splotła palce z palcami Justina i lekko ścisnęła przy tym dłoń, wpatrując się w zdjęcie szatynki. Była na nim uśmiechnięta, lecz od oczu aż bił smutek, rozpacz. Blondynka zastanawiała się, kiedy to zdjęcie było robione, przed czy po jej chorobie.
         - April naprawiła mnie i zepsuła jednocześnie. – odezwał się Justin, po chwili ciszy. – Sprawiła, że czułem się ważny, kochany, a potem traktowała jak obcego, jak byłbym nikim.
         - To choroba ją zniszczyła, dlatego taka była. Nie mogłeś nic z tym zrobić Justin. – wsparła go.
         - Mogłem nie dopuścić do tego, żeby zachorowała. – niemal wycedził to przez zęby.
         Wtem, podczas gdy obydwoje zamilkli rozległa się piosenka Capital Cities „Safe and Sound”, dobiegająca z kieszeni Skai. Dziewczyna szybko sięgnęła po telefon. Zobaczyła, że na wyświetlaczu pisze „Daniel”, więc odebrała od razu.
         - Hej.
         - COŚ TY SOBIE WYOBRAŻAŁA?! – wrzasnął do telefonu. – TAK PO PROSTU WYJEŻDŻASZ BEZ WCZEŚNIEJSZEGO USTALENIA GDZIE I PO CO. I TO Z JUSTINEM!
         - Oliver stoi przy tobie? – domyśliła się tego, ponieważ Daniel nigdy nie był typem „tego opiekuńczego”
         - Tak, sorry, ale musiałem. – szepnął do słuchawki. – MASZ WRACAĆ JAK NAJSZYBCIEJ SIĘ DA!
         - Okej, postaram się. – rzuciła, po czym rozłączyła się. – Przepraszam. – te słowa skierowała ku Bieberowi.
         - Nie no, w porządku. To twój brat, logiczne, że się o ciebie martwi. – mruknął szatyn.
         - Justin, powiesz mi, dlaczego przyjechałam tu z tobą? Na grób April? – nie mogła ukryć swojego zaciekawienia.
         - Ponieważ chciałem, abyś mi pomogła. – zamilkł. Skai spoglądała na niego uważnie, oczekując, że wyjaśni to konkretniej, jednak on milczał.
         - W czym?
         - Chcę się pożegnać z April. Tak raz na zawsze. Muszę w końcu dać jej odejść. – dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem. – Ciągle jakby słyszę głos, który mi ją przypomina. Już dłużej tak nie mogę, to było dwa lata temu. Te czasy powinny być dawno za mną.
         - Jestem z ciebie dumna Justin. – powiedziała Skai, uśmiechając się szeroko. – Zrobiłeś już krok naprzód. Dobrze jest mieć motywację, aby być w końcu szczęśliwym.
         - Ty jesteś moją motywacją. – spojrzał jej prosto w oczy.
         - Ja? – blondynka zamrugała zdumiona.
         - Tak. No wiesz, pokazałaś mi, że życie może być piękne.
         - Zgrywasz się. – parsknęła, trącając go ramieniem.
         - Haha, może. – wzruszył ramionami, wkładając ręce do kieszeni, jak to miał w zwyczaju, kiedy robił się nieśmiały. – Ale tak na serio, to czas wziąć się za siebie.
         - Tak, to prawda. – skinęła głową. – Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe. Ale ja jestem tutaj, zawsze będę jeśli będziesz mnie potrzebował. Justin nie jesteś sam.
         - Dlaczego mi to mówisz? – zmarszczył czoło.
         - Bo wiem, że czujesz się samotny, a nie jesteś. – wzruszyła ramionami, odrobinę onieśmielona. Spuściła wzrok, przegryzając wargę.
         - Znasz mnie lepiej, niż ja znam siebie. – kąciki jego ust podniosły się ku górze. Blondynka odwzajemniła uśmiech i spojrzała na zdjęcie April.
         - Skup się na jednej rzeczy, bardzo ważnej do której dążysz, a potem pomyśl o przeszłości, która już była i utrudnia ci zdobycie tego, co chcesz. Uda ci się Justin.
         Obserwowała go uważnie, jak zamknął oczy. Zacisnął mocno powieki, skupiając się na czymś. Skai snuła jedynie domysły o czym, tak naprawdę nigdy nie mogła odgadnąć co kryje się w głowie Justina. Był wielką zagadką, którą czasami udało jej się rozwiązać po części, jednak później i tak się gubiła po drodze. Nigdy nie spotkała drugiej takiej osoby jak on, wcale nie żałowała, że zgodziła się wtedy na propozycję Pattie, mimo strachu jaki ją wypełniał. Pomyślała o rodzicach, o tym, że byliby z niej dumni w tym momencie. Tęskniła za nimi każdego dnia, jednak wraz z upływem lat, zaczęła godzić się ze świadomością, że naprawdę odeszli. Dlatego tak dobrze znała położenie Justina, gdyż ona również musiała pozwolić odejść rodzicom, lata temu.
         Szatyn wyciągnął dłoń, mając nadal zamknięte oczy. Skai podeszła do niego i ją chwyciła mocno. Splótł ich dłonie. Stali w ciszy jeszcze chwilę. Justina zawsze ogarniał spokój, kiedy tak trzymał blondynkę. Ona pozwalała mu się skupić, jakby przesyłała mu pozytywną energię.
         Przed nim stało naprawdę trudne zadanie do wykonania. Nie sądził nigdy, że przyjdzie mu się pożegnać z April raz na zawsze. Nie umiał sobie wyobrazić życia bez niej. Ciągle miał wrażenie, jakby dopiero co się poznali, a nazajutrz pójdą do ich ulubionej kawiarni, aby przy pogodnej rozmowie o niczym popijać gorącą czekoladę. Jednak gdy przypomniał sobie twarz Skai, wtedy kiedy się uśmiechała, kiedy zobaczyła go, po tym jak ją od siebie odsunął i przyszedł następnego dnia pod drzwi.
         - Żegnaj April. – wyszeptał, otwierając oczy.
         Zdumiewająco łatwo wypowiedział te słowa. Może dlatego, iż miał dla kogo walczyć z przeszłością i nareszcie mu się udało. Spoglądnął na Skai, która pokiwała głową. Była z niego dumna, a to dawało mu energię bardziej niż cokolwiek innego.
         - Chodźmy.
         - Jesteś pewien? – blondynka przyjrzała mu się uważnie. Nie do końca wierzyła, że tak łatwo mu poszło.
         - Jasne. Musisz wracać przecież do domu. Bracia cię zabiją, albo raczej mnie. Zwłaszcza Oliver… - mimo wszystko uśmiechnął się lekko.
         - Oliver obiecał, że zmieni podejście do ciebie. – powiedziała mu. – Ale mogę zaczekać, naprawdę. Nie martw się o moich braci, w końcu nie wiedzą gdzie jestem. Tak czy siak dostanę ochrzan, więc nie śpiesz się.
         - Nie. Jestem pewien, chodźmy.
         I poszli, ale tylko kawałek, ponieważ Justin zatrzymał się gwałtownie.
         - Wiesz… Może zaczekaj na mnie w samochodzie. Ja zaraz przyjdę.
         - Dobrze. – uśmiechnęła się lekko, gdyż dokładnie tego się spodziewała. Nikt normalny nie mógłby tak szybko dać bliskiej osobie odejść bez niczego.
         Szatyn wrócił na grób April. Stanął przed nim, biorąc głęboki wdech. Spojrzał w ziemię przy ścianie grobowej, po czym przegryzł lekko wargę. Ciągle się wahał.
         Wyciągnąć.
         Nie wyciągnąć.
         Wyciągnąć…
         Schylił się ku ziemi, po czym wyjął kawałek papieru, który kiedyś zakopał. Może rzeczywiście udawał, że naprawdę mu przeszło i dał odejść April, jednak Skai miała rację. Nie mógł tak po prostu.
         Spojrzał na karteczkę. Doskonale rozpoznawał to pismo, było nieco koślawe, schylone w prawą stronę, pisane pośpiesznie. April dodała ją do urodzinowego prezentu dla Justina, którym była składanka jego ulubionych piosenek, przy których uwielbiał tańczyć, a napisała na niej „Uśmiech, mały :*”. Pamiętał ten dzień, był on bowiem najszczęśliwszym wspomnieniem z nią jakie kiedykolwiek posiadał.


         Wracał po kolejnym koszmarnym dniu w szkole. Nie dość, że jego „przyjaciele” nie pamiętali o urodzinach, z wyjątkiem Ryana, to jeszcze wywalili go z pracy, bo się notorycznie spóźniał. Pracował tylko dlatego, żeby udowodnić Jeremy’mu, że sobie sam bez niego poradzi, po tym jak mu wygarnął, że za dużo imprezuje, żyje na ich koszt i jest zepsutym bachorem. Od tamtego czasu jego ojciec nie bywał za często w domu. Justin pomyślał, iż mu jest wstyd takiego syna, więc zaczął pracować, jednak gdy go wylali i to we własne urodziny, stracił resztki nadziei. Wtedy wrócił do domu. Położył się zmęczony na łóżku, myśląc o wszystkim. Przed oczami miał same czarne scenariusze, był załamany. Aż usłyszał jak drzwi otwierają się, a w nich stała uśmiechnięta April. Nic nie mówiąc podeszła do niego, przytuliła mocno do piersi, aby ukoić smutek swojego chłopaka. Była wtenczas jeszcze zdrowa, pełna życia i wesołą optymistką. Zaprowadziła go do opuszczonego budynku, pokazała miejsce, gdzie uwielbiał teraz tańczyć. Puściła swoją składankę, po czym zaczęli tańczyć. Nic innego się wtedy nie liczyło, tylko oni we dwoje. Dwie miłości: April i taniec.
         Taką właśnie chciał ją zapamiętać. Radosną, wiecznie uśmiechniętą, zawsze dającą nadzieję April. Nie tego wraka, którym się stała przez swoją chorobę. Zgniótł papierek i wyrzucił do pobliskiego kosza. Kogo on oszukiwał. Mógł pozbyć się wszystkich pamiątek po niej, ale i tak ona będzie w jego myślach.
         - Błagam! – złapał się za głowę. Prawie oszalał od napływających wspomnień, myśli, urywków rozmów z dziewczyną.
         W końcu nie wytrzymał i odwrócił się. Wrócił do samochodu. Wsiadł do niego w ciszy, nie zwracając uwagi na Skai, która spoglądała na niego zaniepokojona.
         - Justin? – spytała go, kiedy zobaczyła jak uronił jedną, pojedynczą łzę. – Wszystko w porządku? – odpowiedziała jej cisza. – Justin! – zahamował gwałtownie z piskiem opon i zjechał na pobocze.
         - Co?! – warknął.
         - Dlaczego musisz od razu się tak złowrogo do mnie zwracać? – wypomniała mu.
         - Oh przepraszam, to przecież nie ty zaraz postradasz zmysły, tylko ja. Nie przejmuj się mną. – zironizował.
         - Justin, przestań! Możesz chociaż raz porozmawiać ze mną normalnie? CHOCIAŻ RAZ! – tym razem to Skai wyglądała na wkurzoną.
         - Przecież rozmawiamy!
         - Ale nie tak! Zawsze jak jesteś zdołowany, smutny to albo na mnie warczysz, albo się obrażasz i wychodzisz, albo…. Każesz mi odejść. – przełknęła ślinę. – Widzisz, że ciągle tu jestem dla ciebie. Wiesz, że zawsze możesz na mnie polegać, ale ty i tak uważasz, że jesteś „samotny”. Rozpamiętując ciągle przeszłość, możesz stracić tych, co masz w teraźniejszości!
         - Wcale nie prosiłem cię abyś wróciła! – odkrzyknął jej.
         Skai zamarła. Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Wbiła wzrok w szybę. Słowa Justina jakby wbiły kolejną zresztą szpilę w jej serce. Długo trzymała w sobie uczucia, a teraz miała ochotę eksplodować. Wiedziała, że Justin jest teraz niezbyt gotowy na rozmowę, jednak to go nie usprawiedliwiało od tego jak ją potraktował. Miała dosyć tego, że ilekroć się starała, to on albo nie docenił jej, bądź odpychał od siebie. Przezwyciężała w sobie wstyd, upokorzenie, zawód, bo jej zależało, ale teraz… Musiała przejrzeć na oczy, nie mogła dawać sobą pomiatać.
         Justin ruszył. Miał mieszane uczucia. Był jednocześnie wściekły na Skai, że go denerwuje akurat w tym momencie, przybity April i zły, bo powiedział coś, czego nie chciał. Nie mógł niestety tego cofnąć, a gdyby jej to wyznał, ona i tak by mu nie uwierzyła.
         Wracali w ciszy, bite trzy godziny. Pod domem Skai, dziewczyna wyszła bez słowa, trzaskając mocno drzwiami. Justin powstrzymał się od krzyknięcia, ponieważ było to jego ulubione auto i o nie bardzo dbał. Zamiast tego zacisnął mocno usta, po czym odjechał z piskiem opon.

         - Nareszcie! – w progu przywitali ją Daniel i James. Kiedy zobaczyli, że jest smutna od razu miny im zrzedły. – Co jest?
         Skai nie odpowiedziała tylko wybuchła płaczem, wpadając prosto w ramiona Daniela, który zdezorientowany objął siostrę. Pogłaskał ją po włosach, kołysząc uspokajająco. James spoglądał na nich zdezorientowany, nie wiedząc co począć. Usiedli na kanapie, a blondynka dalej była cała we łzach, próbowali ją wypytać co się stało, jednak ani razu nie udzieliła im odpowiedzi.

         Justin natomiast wrócił zmęczony do domu. Jedyne o czym marzył to aby położyć się na łóżku, posłuchać muzyki i uwolnić się od wszystkiego. Odnalazł nawet składankę od April. Włożył ją do wieży, jednak ręka mu zadrżała, kiedy miał już wcisnąć „play”. Gdy to wreszcie zrobił, był zaskoczony. Nie działała na niego tak jak kiedyś, kiedy z każdą sekundą pierwszej piosenki przeżywał wspomnienia bolesne z April.
         - Cholera! – krzyknął i uderzył pięścią w ścianę.
         Prawda była taka, że tak naprawdę już dawno pożegnał się z dziewczyną, jednak wmawiał sobie inaczej, ponieważ miał wymówkę aby zagłuszyć prawdę. Teraz jednak to już nie miało żadnego znaczenia. Jak zwykle musiał wszystko spaprać.
         - Justin. – Pattie wpadła do pokoju. Nie odpowiedział jej. – Justin spójrz na mnie.
         Spojrzał.
         „- Pattie też się o ciebie martwi, właśnie dlatego mnie wynajęła. Jesteś dla niej bardzo ważny.”
         - Mamo. – wyszeptał cicho, tak, aby nie usłyszała, po czym podszedł do niej i przytulił ją lekko do siebie.
         Stracił już po raz kolejny Skai, stracił April, nie mógł pozwolić aby matkę również. Mimo wszystko ją kochał, w końcu była jego matką. Pattie zaszkliły się oczy, ponieważ była wzruszona tym gestem. Już dawno jej własny syn jej nie przytulił, chciała aby ta chwila trwała wiecznie. Przymknęła powieki i pogłaskała Justina po plecach.

         - Synu. – szepnęła.

Od autorki: Oh nawet nie wiecie jak bardzo was przepraszam, że tak długo nie dodawałam. Nie wiem czemu stałam w miejscu w połowie rozdziału i nie umiałam ruszyć, ale dzięki @98AmericanDream nareszcie się wzięłam w garść, zmotywowałam i jest! Mam nadzieję, że nie zawiodłam was :<

12 komentarzy:

  1. Omg... Czy ja umarłam? Gabshzjsnzhzbjajznsjz teraz niech tylko się z nią pogodzi i będzie perfect

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę smutny, ale i tak świetny! :)
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie sie podoba ! I to bardzo !
    Czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. omg taki smutny rozdział ale justin nie powinien patrzec w przeszlosc :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg jak smutno :c trochę nie rozumiem zachowania Justina niech on się ogarnie, rani bliskie osoby :c kurczę mam nadzieję że jakoś się to ułoży :c cudo i do następnego kochana xx

    OdpowiedzUsuń
  6. szkoda mi skai. justin jest tak bipolarny że masakra, ale przynajmniej pogodził się z mamą. super rozdział jak zawsze. czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ugh...Justin i jego humorki jak u kobiety w ciąży! Raz jest dla Skai miły, a po chwili na nią warczy. Trzeba go trochę ogarnąć. Ale z drugiej strony szatyn bardzo kochał April i teraz kiedy jej już nie ma on bardzo cierpi. Chyba nigdy nie będzie takiegi rozdziału, na którym nie będę płakać. Ale to dobrze, bo to znaczy, że twoje rozdziały wzbudzają ogromne emocje w czytelnikach. Zazdroszczę talentu :) Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutny rozdział :(. Skai próbuje jakoś wyciągnąć Justina z tej 'Aprilowej Depresji' a on jest dla niej taki wredny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde, to jest genialne. Uwielbiam to opowiadanie, dzisiaj je znalazłam i...zakochałam się, lol

    OdpowiedzUsuń
  10. Pojawił się ROZDZIAŁ DWUDZIESTY na http://following-liars.blogspot.com/ !!! Serdecznie zapraszam! Mam nadzieję, że zostawisz po sobie ślad ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny ;) czekam na kolejny rozdział ;) <3

    OdpowiedzUsuń