środa, 7 maja 2014

Rozdział 30

         Skai nie przyszła do szkoły następnego dnia. Kolejnego również, a przedstawienie zbliżało się wielkimi krokami. Zostały zaledwie trzy dni. Justin szukał jej na korytarzu, czekał w auli aż pojawi się na próbie, jednak blondynki nie było. Myślał o tym, aby pójść do domu Johnsonów, lecz był świadomy tego, że jest tam niemile widziany. Wreszcie posunął się o krok naprzód.
         - Dlaczego Skai nie przychodzi na próby? Przecież za dwa dni występ. – oświadczył Justin następnego dnia, panny Olsen.
         - Zadzwoniła mi, że przyjdzie dzień przed aby dopracować taniec oraz ruchy Julie. – odpowiedziała mu nauczycielka, maszerując prosto do kantorka.
         - Ale przecież…
         - Dosyć panie Bieber. Już i tak za dużo powiedziałam, choć nie powinnam, gdyż prosiła mnie o dyskrecję. Teraz proszę udać się na lekcję. – poleciła mu, po czym zniknęła za drzwiami pomieszczenia.
         Justin westchnął zrezygnowany. A więc jutro. Jutro nareszcie ją zobaczy. Szczerze tęsknił za jej widokiem, ciągle jednak miał przed oczami ich ostatnią kłótnię. Był na przegranej pozycji, sprawił, że Skai go nareszcie znienawidziła, chociaż dał jej mnóstwo powodów wcześniej, aby przestała się starać, a jednak dopiero teraz to zrobiła…
         Musiał coś zrobić. Nie mógł stać od tak, bezradnie i patrzeć jak ją traci. Wtem wpadł na genialny pomysł. Zaraz po próbie, właściwie jednej z ostatnich złapał na korytarzu Violę.
         - Hej, cześć. – zawołał do niej.
         Dziewczyna nieśmiało spojrzała na niego, nie mogąc uwierzyć, że to właśnie ten Justin Bieber zwrócił się bezpośrednio do niej. Wcześniej zapewne nie miał pojęcia, że istnieje. Czuła się taka wyróżniona.
         - Cześć. – odpowiedziała.
         - Mam prośbę. Przepraszam, że już tak na wstępnie. – uśmiechnął się do niej nieco zakłopotany.
         - Nie ma sprawy. – Viola machnęła ręką. Wszystko jedno jej było, liczyło się tylko to że Bieber zwrócił na nią uwagę.
         - Czy mogłabyś powiedzieć Olson, że twoja koleżanka zachorowała i nie może wystąpić w przedstawieniu, a Skai musi ją zastąpić?
         - Ale jaka koleżanka?
         - Wszystko jedno, zmyśl ją. Ona się nie zorientuje, bo dużo tych statystów jest. Coś wymyślisz, ale proszę… zrobiłabyś to dla mnie? To bardzo ważne. – posłał jej najmilszy uśmiech na jaki go tylko mogło stać, a kolana pod dziewczyną ugięły się, widząc go.
         - J-jasne. – wyszeptała oniemiała. Do tej pory nie wierzyła koleżankom, że Justin potrafi tak onieśmielać innych, aż sama poczuła to na własnej skórze.
         - Dzięki wielkie! – rozpromienił się. – Podwieźć cię do domu?
         - Nie trzeba. – zakłopotana nie potrafiła skupić się na Justinie. – Zostanę jeszcze i …
         - Hej Justin! – Ryan stał w drzwiach wyjściowych. – Ruszysz ten tyłek, czy mam ci pomóc?
         - To cześć. – Viola szybko mruknęła pod nosem i uciekła przeciwnym korytarzem.
         - Stary, czy ja jestem taki straszny, że ode mnie laski uciekają? – Bieber spytał swojego najlepszego kumpla, kiedy już znaleźli się w samochodzie.
         - Onieśmielasz je. – odpowiedział mu.
         - Ja? – parsknął. – Akurat!
         - Bo ty nie patrzysz głąbie na inne dziewczyny oprócz Skai i może Julie. – poruszył znacząco brwiami.
         - Daj spokój. Ja i Julie? – zaśmiał się. – Niee, nie wyobrażam sobie tego.
         - Nie mów, że ani przez chwilę nie przeszedł ci przez myśl jej seksowny tyłeczek. – zarechotał Ryan.
         - Zamknij się debilu. – odpowiedział mu. – Gdzie cię odstawić?
         - Myślałem, że pójdziemy się napić jak za dawnych czasów, co ? – zaproponował.
         - Muszę coś załatwić.
         - Ma to związek ze Skai? – uniósł podejrzliwie brwi.
         - Może. – mruknął pod nosem. – To gdzie?
         Po podwiezieniu Ryana do jego domu, wrócił do swojego. Usiadł przed laptopem i zaczął poszukiwania uczelni, o której kiedyś opowiadała mu Skai. Odnalazł numer kobiety, która prowadziła przesłuchania. Wykręcił go, oczekując rozmowy z bijącym sercem. Nie odebrała za pierwszym razem, jednak się nie poddawał. W końcu podniosła słuchawkę, po siódmej próbie dodzwonienia się.
         - Tak słucham?
         - Dzień dobry. Tutaj Justin Bieber. Mam do pani ogromną prośbę, czy mogłaby pani przyj…
         - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę młody człowieku, że jestem bardzo zajęta i nie mam czasu na te wasze gierki. – zabrzmiała bardzo surowo, jednak szatyn nie zamierzał teraz odpuścić.
         - Proszę jednak mnie wysłuchać, ja …
         - Do widzenia. Proszę mi już nie przeszkadzać w pracy. – po czym odłożyła słuchawkę.
         Zadzwonił jeszcze kilka razy, jednak kobieta była głucha na jego telefony. Już niemal opadał z sił, kiedy wpadł na pomysł. Ubrał szybko kurtkę, zawiązał szalik i wyszedł na zewnątrz. Wsiadł w samochód, po czym ruszył. Dotarł na miejsce po pół godzinnej jeździe, przez korki, które utrudniały ruch uliczny. Stanął przed drewnianymi, bogato ozdobionymi drzwiami i zapukał.
         - Cześć. Jest Jeremy? – spytał dziewczynę swojego ojca.
         - To ty nie wiesz? – zaniepokojona spojrzała na szatyna.
         - Ale o czym? – zmarszczył brwi nic nie rozumiejąc.
         - Jeremy jest w szpitalu. – powiedziała. – Myślałam, że ci powiedział, że.. – urwała, przegryzając lekko wargę.
         - Co mu jest?
         - Może pojedziemy razem do szpitala? Właśnie się tam wybierałam z Jazmyn. – oznajmiła.
         - Moim autem. – powiedział automatycznie, a następnie kobieta zawołała córkę i wsiedli w ciszy do samochodu.
        
         Skai siedziała na kanapie w salonie, owinięta kokonem z koca, a w ręce trzymała kubek z ciepłym kakao i oglądała jakiś film, sama nie wiedziała jaki. Całe pomieszczenie spowijała ciemność, ponieważ żaluzje na oknach były zasunięte, idealnie odzwierciedlało to nastrój blondynki. Bracia z bólem serca, obserwowali jak stan siostry się pogarsza. Wieczorem płakała cicho w kącie, starając się, aby nikt jej nie usłyszał, a w dzień oglądała dołujące filmy, nie odzywał się do nikogo sama z siebie. Czasami odpowiadała krótko „tak” lub „nie”. Nic poza tym.
         - Skai. Telefon do ciebie. – oderwała wzrok wbity w ekran telewizora na Daniela. Czyżby to Justin nareszcie zadzwonił do niej?
         - Kto to?
         - Nieznany numer. – nadzieja ją opuściła. Posmutniała, ponieważ Justinowi widocznie nie zależało aż tak, aby do niej dzwonił chociażby przeprosić. Ale nie, jemu wcale nie jest przykro z tego powodu.
         - Halo? – odezwała się.
         - Witaj Skai, jak się miewasz? – to była pani Olsen ze szkoły.
         - Dzień dobry, nienajlepiej. Pani ma jakąś do mnie sprawę?
         - Oh tak, tak. Posłuchaj, brakuje nam jednej osoby do przedstawienia. Niestety się pochorowała, nie ma kto jej zastąpić. Zastanawiam się… skoro już za dwa dni występ, a ty znasz wszystkie choreografie, to może mogłabyś wystąpić zamiast niej? Ja wiem, że ci ciężko, ale jednak ta postać jest ważna. Sama rozumiesz. Nie będziesz musiała dużo mówić ani robić, obiecuję. Tylko się zgódź!
         - J-Ja… - dziewczyna słuchała monologu pani Olsen zaskoczona i nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć. – No dobrze. – zgodziła się, w końcu tyle się obie napracowały, że byłoby głupio aby przez jedną osobę sztuka mogłaby nie wypalić.
         - To wspaniale! – krzyknęła entuzjastycznie. – Jutro generalna próba. Zaczyna się o 11 w auli. Dasz radę?
         - Przyjdę.  – zapewniła ją. – Do widzenia.
         Rozłączyła się. Kiedy podniosła głowę zobaczyła, że Daniel oraz James bacznie ją obserwowali.
         - Muszę iść. – oświadczyła.
         - Gdzie? – spytał Oliver, wchodząc do środka.
         - W pewne miejsce. Muszę poćwiczyć, wrócić do formy.
         - Podwieźć cię? – zaproponował najstarszy z braci.
         - Nie trzeba, przejdę się. – powiedziała.
         Czuła napięcie, unoszące się w powietrzu, dlatego też wróciła do swojego pokoju. Tam wyciągnęła nowe ubrania, gdyż w obecnych kisiła się cały dzień i czuła, że niezbyt dobrze pachniała. Włożyła dresy, a następnie ściągnęła koszulkę. Nie przejęła się gdy Daniel wszedł do środka, tylko podeszła do szafy i włożyła czysty T-shirt.
         - Idziesz ćwiczyć? – spytał ją.
         - Tak. – skinęła głową.
         - Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? – zaskoczył ją tym pytaniem. Spojrzała na niego zdziwiona.
         - Nie potrzebuję pomocy. – odparła. – Daję radę.
         - Jasne. – parsknął. – Słuchaj siostra, nie wiem o co wam poszło z Bieberem, ale widać, że jemu zależy.
         - Proszę skończ. Nie chcę słyszeć jego nazwiska już nigdy więcej. – każda wzmianka o nim, bolała ją wewnętrznie.
         - Jak wolisz, ale wierz mi, zmienisz zdanie jeszcze.
         - Dlaczego tak nagle go bronisz?! Nie widzisz, że to ja cierpię a nie on? On się nawet nie przejął! – zawołała, a w jej oczach można było dostrzec łzy.
         - Próbuję cię pocieszyć. – mruknął. – Skai jesteś silna, poznałaś dobrze Justina, wiesz jaki jest naprawdę a teraz w to zwątpiłaś. Tyle razy nam mówiłaś że dobry z niego chłopak, wrażliwy i tak dalej..
         - Myślałam, że wiem, ale widocznie się myliłam.
         - Posłuchaj siebie! – teraz Daniel nie wytrzymał. – Wmawiasz sobie najgorsze rzeczy, ponieważ chcesz sama sobie zadać ból. Cierpisz po stracie rodziców, nie chcesz być szczęśliwa, dlatego sama siebie ranisz. Taka jest prawda!
         - A nawet jeśli, to co ? Zabronisz mi? – nie czekała na odpowiedź. – Wychodzę!
         Zbiegła po schodach szybko, aby nikt nie był w stanie jej zatrzymać, nawet Oliver. Ben i Sam dotarli do drzwi za szybko, a po nich dobiegł Daniel.
         - Dlaczego Skai krzyczała?
         - Gdzie poszła? – dopytywali się bliźniacy.
         - Nie wiem gdzie. – odpowiedział im Daniel. – Nie martwcie się, wróci niedługo. Ona teraz ma trudny okres, musimy jej pomóc.
         - Nieważne czy wrzeszczy na nas, płacze czy cokolwiek innego robi. Musimy jej pomóc tak, jak ona nam pomagała zawsze, kiedy tego potrzebowaliśmy. – dokończył Oliver.
         - To co możemy zrobić? – Sam uniósł głowę.
         - Ej młody, nie płacz. – zaśmiał się Oliver, czochrając Sama po włosach. – To nie koniec świata. Poradzimy sobie.
         - Bądź mężczyzną! – dodał Daniel.
         - Gdzie James? – spytał Oliver.
         Wtem zadzwonił ponownie telefon. Bracia spojrzeli na siebie, nikt nie wiedział kto to może być. Pierwszy, który się ocknął był Oliver. Podniósł powoli słuchawkę.
         - Halo?
         Chłopcy w napięciu spoglądali na Olivera. Ten zaś nie miał najlepszej miny. Wyglądał na zaniepokojonego, gdyż zaczął chodzić w jedną stronę i w drugą bawiąc się palcami.
         - Co jest? – spytał od razu Daniel, kiedy Oliver skończył ów konwersację.
         - Wiem, gdzie jest James. Dzwońcie po Skai i powiedzcie jej, żeby natychmiast wróciła.
         - Oliver, co jest grane?
         - James jest w szpitalu. – oświadczył.

         Skai natychmiast pobiegła do domu, kiedy tylko odebrała telefon od Daniela. Od razu zapomniała o wszystkich swoich problemach, teraz w jej głowie był tylko młodszy brat. Miała wyrzuty sumienia, że tak się przejmowała sobą, a nie pomyślała o swoim rodzeństwu. Milczała przez całą drogę do szpitala. Wszyscy wiedzieli tylko jedno – James miał wypadek, a jaki był jego stan lekarz nie mógł powiedzieć przez telefon.
         Gdy tylko dojechali na miejsce, cała rodzina Johnsonów wypadła z samochodu i szybkim krokiem skierowała się ku budynkowi. W recepcji kobieta powiedziała im na jakim piętrze jest James, więc rzucili się do windy. W napięciu wjeżdżali na przedostatnie piętro. Kiedy już dotarli na nie, udali się do odpowiedniej sali.
         - Dzień dobry. Johnsonowie? – mężczyzna w białym kitlu wyszedł z sali numer dwadzieścia trzy.
         - Tak. – powiedział Oliver. – Co z naszym bratem?
         - Pan jest prawnym opiekunem? – chłopak skinął głową. – Proszę się uspokoić Jamesowi nic nie jest. Musiałem założyć kilka szwów oraz opatrzyć rany, jednak nie ma on poważnych urazów, którymi powinniście się martwić. Zaraz jak opatrzę mu jeszcze dłoń będzie wolny.
         - Dziękuję doktorze. – brunet uścisnął mu dłoń, po czym weszli wszyscy do środka. – James!
         - Co?
         - Coś ty narobił?!
         - Nie krzycz na niego. – próbowała uspokoić brata, Skai. – James co się stało?
         - Przechodziłem przez przejście a jakiś kretyn nie wyhamował i mnie lekko „popchnął”.
         - Przechodziłeś przez przejście? Akurat! – to Daniel parsknął. Nie dał się tak łatwo nabrać.
         - No dobra, może to nie były pasy…
         - James! – ryknął Oliver.
         - Cieszymy się, że nic ci nie jest. – powiedziała łagodnie Skai, miażdżąc przy tym spojrzeniem swojego starszego brata.
         - Skai muszę do łazienki. – szepnął błagalnie Sam.
         - My zaraz wrócimy. – oznajmiła braciom blondynka, biorąc Sama pod rękę, po czym wyszli na korytarz.
         Zamarła.
         Tuż z sąsiedniej sali wyszedł Justin i również ją zauważył. Kąciki jego ust drgnęły ku górze, kiedy ujrzał blondynkę. Czuł jak coś niewidzialnego ściska mu serce, gdyż oczy Skai były całe zaczerwienione, prawdopodobnie z płaczu. Justin nawet nie chciał wiedzieć, czy to on był tego przyczyną, ponieważ ta świadomość go przygnębiała. Nie miał pojęcia, że przez takie głupstwo sytuacja między nimi się pogorszy jeszcze bardziej.

         Już chciał coś powiedzieć, kiedy aparatura ukazująca pracę serca Jeremy’ego zaczęła piszczeć. Lekarze rzucili się ku mężczyźnie a Justin stanął sparaliżowany, obserwując jak jego ojciec umiera…

Od autorki: Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Znowu miałam blokadę. Ciągle myślę o następnym opowiadaniu które zacznę pisać i nie mogę się skupić na tym :( Dziękuję, że jesteście i mnie nie zostawiliście przez te przerwy. Dziękuję również nowo przybyłym, strasznie się cieszę! W jednym dniu było aż ponad 700 wyświetleń a dla mnie to bardzo dużo. DZIĘKUJĘ !

13 komentarzy:

  1. Nareszcie nowy rozdział. Uczylam się na historię, ale nowy rozdział na twoim blogu jest ważniejszy! To się porobiło. James w szpitalu, Jeremy umiera. Kurde! I właśnie teraz Skai i Justin powinni się wzajemnie wspierać, ale oni są skłóceni, bo jak zwykle Bieber musiał coś odwalić! Jestem strasznie ciekawa, jak to wszystko się potoczy, a przede wszystkim jestem ciekawa czy naprawdę uśmiercisz Jeremiego. Nie chciałabym tego. Chociaż może dzięki temu Justin trochę by się ogarnął i zrozumiał, że Skai jest dla niego naprawdę ważna. Jestem też ciekawa co będzie z tym przedstawieniem... Przecież jeżeli Justin będzie taki załamany to nie wystąpi... Ale się tym wszystkim przejęłam i teraz będę się zastanawiać co będzie w nowym rozdziale.
    Masz pomysł na nowe opowiadanie? To super, bo to oznacza, że nadal będziesz pisać, a ja wprost kocham twoje opowiadania i ty dobrze o tym wiesz.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny. :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG się porobiło.. Teraz to Skai będzie pocieszała Justina..

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się cieszę że jest nowy rozdział, uwielbiam tą historię*.* no no to się sprawy jeszcze bardziej pogorszyły, kurczę i teraz pewnie będzie smutno :c ale nie mogę się doczekać tego przedstawienia, tak Skai zagra z Justin'em omg juhu! :D do następnego, życzę ci mega dużo weny żeby następny rozdział był troszkę szybciej? :) much love kochana xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogłam się doczekać :)
    Świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! To się wszystko pomieszało... Głupi Bieber znowu coś musiał odwalić :/ Mam nadzieje że się jednak wszystko dobrze skończy. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawde wspaniały rozdział.!Ehh! Tyle emocji ! Uwielbiam to .! Masz w tym talent ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. Booziu jesteś genialna, zresztą jak to opowiadanie ;)
    Ps. (włącz anonimowe komentarze)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu świetny rozdział. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie *o* zajrzysz na mój? http://justins-guardian.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :)
      właśnie podałaś link do mojego bloga xd

      Usuń
  10. omg musza uratowac jeremiego on nie moze umrzec nieeeeeeeeee :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Jej, na wstępie chciałam przeprosić, że ostatnio nie skomentowałam rozdziału :( Przepraszam, nie zdążyłam.
    A vo do tego rozdziału, no genialny po ptostu i ile się dzieje. Szkoda mi Skay, ponieważ widać, że cierpi z powodu braku Justina. Justin też to czuje i chce naprawić, no jednak to Justin i przecież nie przyjdzie do niej z kwiatami, bo duma mu na to nie pozwala. Ale mam nadzieję, że ona mu wybaczy. Tak, wirle razy już to robiła, jednak mimo wszystko oni są dla siebie stworzeni. Dobrze, że Justin wymyślił ten plan, ale jego tekst, że dziewczyny od niego uciekają, dobił mnie całkowicie ;D Oczywiście pozytywnie. Jej, w pierwszym momencie pomyślałam, że James i Jerremy mieli wspólny wypadek, ale chyba jednak niee. Jej, szkoda mi Justina. NibyJerremy nie był jego ojcem, ale na pewno przykro by mu było gdyby zmarł. No i przede wszystkim nie potrafiłby patrzeć na załamaną Jazzy. Uroczo byłoby, gdyby teraz przytuluł się do Skay awww /;* To jest idealne, uwielbiam czytać Twoje opowiadanie. Kocham ♥
    black-tears-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń