czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 32

         Próba generalna odbyła się o dziesiątej rano w auli, jednak Skai przyszła godzinę później, gdyż musiała napisać zaległy sprawdzian z chemii, poza tym nie było żadnych scen z nią, które miałaby wyćwiczyć. Kiedy wreszcie przyszła, Justin oraz Julie ćwiczyli scenę pod wieżą, podczas której Lucas wyznaje miłość Grace.
         - Skai! Dobrze że jesteś. – zawołała pani Olsen. – Jesteś potrzebna w tej scenie. Wprowadziliśmy drobną zmianę w scenariuszu.
         - Jaką? – bała się na samą myśl, że będzie miała dużo do robienia, a uczenie się tego dzień przed przedstawieniem nie wróżyło dobrze.
         - Nie dużą, będziesz miała kilka dodatkowych kwestii.
         - A kim w ogóle mam być? – spytała.
         - Znajomą Lucasa ze wsi. Kiedy on będzie biegł do wieży księżniczki Grace ty zagrodzisz mu drogę, będziesz próbowała go powstrzymać. Tutaj na kartce napisałam ci tekst. – przyjrzała się uważnie blondynce, a widząc ją nieco przestraszoną szybko dodała. – Ale spokojnie, nie denerwuj się, jak zapomnisz to możesz powiedzieć własnymi słowami, improwizuj. Ważne, żebyś wiedziała co masz robić, a tekst jest nieistotny.
         - No dobrze.. – zawahała się.
         - To co, ćwiczymy? – kobieta klasnęła w dłonie i zawołała. – Wszyscy na miejsca! Ćwiczymy od początku tą scenę. Skai gotowa? – zwróciła się do blondynki, która niepewnie kiwnęła głową. – To zaczynamy!
         Justin przygotował się do biegu i już miał biec, kiedy Skai wleciała na niego z takim impetem że upadli obydwoje na podłogę.
         - Przepraszam! Przepraszam! – pisnęła blondynka, zaskoczona tym co zrobiła, po czym wstała szybko z szatyna, zaczerwieniona na twarzy aż po cebulki włosów.
         - Nic nie szkodzi. – uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał na Skai, która od razu uciekła wzrokiem.
         - Jeszcze raz! – krzyknęła pani Olsen.
         Do końca próby Justin oraz Skai nie rozmawiali ze sobą, oprócz oczywiście kwestii które wypowiadali. Szatyn był zajęty tańcem z Julie, a blondynka ćwiczyła choreografię z pozostałymi uczestnikami, więc żadne nie miało chociażby chwili aby zamienić słowo. Czasami ich spojrzenia krzyżowały się, ale zaraz potem przerywane przez osoby trzecie.
         Na samym końcu kiedy już wszyscy się rozchodzili Justin chciał zaczekać na Skai, aby razem z nią wrócić, pogadać jednak ona postanowiła jeszcze zostać. Nic nie szło na przeszkodzie, aby on również został gdyby nie Julie.
         - Justin mógłbyś mnie podwieźć bo muszę być wcześniej w domu.. Przepraszam że tak nagle cię proszę, ale to dla mnie bardzo ważne! – spoglądała na niego tym swoim wzrokiem „biednego psiaka”, więc jak mógł się nie zgodzić?
         - Jasne. – przytaknął. Julie z niemałym entuzjazmem stanęła na palcach aby dać mu soczystego buziaka w policzek, po czym pociągnęła go za rękę ku wyjściu. – Co jest tak pilnego, że musisz być jak najszybciej w domu? – spytał ją, kiedy już znaleźli się w samochodzie.
         - Jadę na grób April, dzisiaj jest rocznica jej śmierci. – posmutniała trochę.
         Justin żałował, że spytał ponieważ zapanowała między nimi niezręczna cisza. Nie wiedział jak się zachować, ani nawet co powiedzieć, dlatego też milczał.
         - Pojedziesz z nami? – przeklął w myślach, obawiał się tego pytania, ponieważ nie bardzo wiedział jak powiedzieć Julie że on stara się iść naprzód.
         - Byłem niedawno. – próbował się wymigać. – Jesteśmy na miejscu. – oświadczył, ale nie zgasił silnika.
         - Oh, rozumiem. – dziewczyna wyglądała na zawiedzioną. – Może wejdziesz na chwilę?
         - Wolałbym nie. Nie zrozum mnie źle Julie, ale skończyłem z April. – w końcu zdobył się na odwagę aby to powiedzieć.
         - Jak to, skończyłeś?!
         - Zrozum, kochałem ją, ale nie mogę wiecznie cierpieć po jej stracie. – starał się wytłumaczyć, ale Julie go nie słuchała.
         - To przez Skai? Nie wierzę, że tak łatwo…
         - Przestań! Wcale nie było łatwo, a to co jest między nią a mną to jest tylko moja sprawa, nie twoja. – Justin nie wytrzymał i wybuchł.
         Julie próbowała wysiąść z samochodu, jednak szatyn jej na to nie pozwolił, złapał za nadgarstek i trzymał mocno. Spiorunowała go, jednak on sobie nic z tego nie robił.
         - Zostań, musimy pogadać. Nie możemy być skłóceni zwłaszcza przed jutrem. – złagodniał, a widząc że Julie nie ma zamiaru się odezwać wywrócił oczami i westchnął głęboko. – Chcesz aby przedstawienie wypaliło? – odpowiedziało mu kiwnięcie głową. – To przestań się dąsać, uśmiechnij się, a jutro wszystko będzie dobrze, okej?
         - Okej. – powiedziała chcąc nie chcąc.
         - A! I mam jeszcze do ciebie prośbę, mogłabyś… - Justin wtajemniczył ją w swój plan, na który na początku nie chciała się zgodzić, ale po namowie Biebera niechętnie na niego przystała. – Do jutra.
         - Do jutra. – dziewczyna wysiadła z samochodu, lekko trzaskając drzwiczkami.
         Pokręcił głową, po czym ruszył autem do domu. Wyciągnął telefon, aby zadzwonić do swojego kumpla, przedstawić mu plan i dopiąć wszystko na ostatni guzik, a Ryan był mu do tego bardzo potrzebny.
         - Jasne, nie ma problemu. I tak zamierzałem to zrobić. – powiedział na koniec monologu Justina.
         - Dzięki stary! Do jutra. – po tych słowach rozłączył się, a jego twarz rozpromieniała. Może dzięki temu wszystko nareszcie zacznie się układać.

         Następnego dnia, wszyscy wstali wyjątkowo wcześnie. Skai ze zdenerwowania obudziła się o czwartej nad ranem i nie mogła ponownie zasnąć, więc siedziała na balkonie, aby powietrze orzeźwiło ją, oczyściło z nerwów. Rzeczywiście, dzięki temu stała się nieco spokojniejsza, jednak każda myśl o sobie na scenie przyprawiała ją o mdłości. Panicznie bała się występować przed innymi ludźmi, nienawidziła kiedy ktoś się na nią patrzył, obserwował każdy jej ruch. W takich przebłyskach szybko zamykała oczy i brała głęboki wdech, wydech.
         Justin również nie spał ale od szóstej. Denerwował się, że coś może pójść nie tak z jego planem, albo to on wszystko zawali zamiast naprawić. Musiał zacząć kontrolować to co mówił. Aby pozbyć się tych nerwów, założył dres, adidasy a do uszu włożył słuchawki po czym wyszedł na zewnątrz aby pobiegać. Dawno tego nie robił. Wrócił godzinę później, Pattie już nie spała, tylko siedziała w kuchni przy kawie.
         - Justin? – spojrzała zdziwiona na szatyna. – A gdzie ty byłeś?
         - Biegać. – odpowiedział lekko zdyszany.
         - Ty biegasz? – uniosła pytająco brwi.
         - Chciałem się wyzbyć tego stresu. – wziął butelkę wody po czym opadł ciężko na krzesło obok matki.
         - Justin myślę, że naprawdę przydałby ci się prysznic. – jęknęła Pattie zatykając znacząco nos.
         - Zaraz, zmęczony jestem. – westchnął. – Przyjdziesz dzisiaj?
         - Oczywiście! Jak mogłabym to przegapić. – uśmiechnęła się szeroko.
         - Dzięki.  Jeremy będzie? – wymsknęło mu się.
         - Nie wiem, ale myślę że tak. Lekarze mówili, że go wypuszczą wyjątkowo dzisiaj, specjalnie dla ciebie. – położyła dłoń na kolanie Justina.
         - Nie wiem czy chcę go widzieć. – mruknął pod nosem.
         - Oh Justin, oczywiście, że chcesz, tylko tak mówisz.
         - Może. – wzruszył ramionami. – Ale widzę, że cierpisz przez niego, a tego już nie mogę znieść.
         - To naprawdę słodkie z twojej strony. – Pattie poczuła się dumna, mając takiego syna. – Ale naprawdę idź pod ten prysznic. – dodała szybko.

         - Skai? Skai? Młoda obudź się! – blondynka usłyszała głośne klaśnięcie tuż przy jej uchu, na wskutek czego gwałtownie podskoczyła w miejscu.
         - Daniel! Chcesz mnie zabić? – pisnęła.
         - Zasnęłaś na balkonie, chcesz się przeziębić czy co? Właź do środka, jest już dziesiąta godzina. – otworzył drzwi aby blondynka mogła przejść.
         - Dziesiąta? I ty dopiero wstałeś? A reszta? – zaczęła się dopytywać.
         - Wyluzuj, jest sobota, chyba mam prawo. – wzruszył ramionami. – Ale cieszę się, że wróciłaś do siebie.
         - Co masz na myśli? – spojrzała na brata.
         - No wiesz, okazujesz uczucia. Wcześniej byłaś taka obojętna na wszystko i wszystkich. – stwierdził.
         - Wiem, miałam tą chwilę słabości. – bąknęła pod nosem. – Chodźmy na śniadanie.
         - Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę na scenie. Moja mała siostrzyczka. – powiedział Oliver, kiedy wszyscy znaleźli się w kuchni przy stole ze śniadaniem.
         - Hej! A ja mam taki fajny pomysł! – zawołała entuzjastycznie Skai. – Jak wejdę na scenę to zamknijcie oczy i policzcie do stu!
         - To normalne, że się denerwujesz ale bez przesady. Dasz sobie radę, poza tym twoja rola nie jest tak duża podobno… - powiedział James.
         - My też się denerwowaliśmy, a pamiętasz co nam powiedziałaś? – odezwał się Ben.
         - Żebyśmy się wczuli w postać i nie myśleli co inni o nas sądzą. – odpowiedział mu Sam.
         - Macie rację, może przesadzam… - Skai przegryzła wargę. – Ale muszę lecieć na próbę.
         - Aż cztery godziny przed? – zdziwił się Oliver.
         - No tak. Mamy próbę, a ja dodatkowo muszę oswoić się z nową postacią bo w końcu dostałam tę rolę dzień przed przedstawieniem.
         - Masz wyzwanie, ale myślę, że z łatwością mu sprostasz. Zawsze byłaś ambitna i dokładna w tym co robisz. Niczego nie robiłaś na odwal jak Daniel. – najstarszy z Johnsonów trącił żartobliwie tego młodszego od siebie.
         - Ciągle będziesz mi to wypominał? – wywrócił teatralnie oczami.

         Blondynka siedziała pół godziny na schodach przed aulą niecierpliwie oczekując aż przyjdzie pani Olsen i będzie mogła przećwiczyć swoją scenę sama, bez Justina. Nie chciała mieć widowni, nie lubiła jak ktoś na nią patrzył, oceniał w tym samym czasie. Kobieta zawsze przychodziła wcześniej, dzisiejszy dzień nie stanowił wyjątku, dlatego po chwili ją zauważyła.
         - Skai? – zdziwiła się. – Tak bardzo nie możesz się doczekać, że przyszłaś tak wcześnie?
         - Nie, nie. – zaśmiała się nerwowo. – Ja tylko chciałam chwilę poćwiczyć sama, a potem mogę obserwować z widowni jak inni grają. Potrzebuję chwili dla siebie, wie pani. – wytłumaczyła.
         - Rozumiem.
         - Dzień dobry, ja chciałem wcześniej… - na korytarz wpadł Justin we własnej osobie.
         - No proszę jak się fajnie złożyło. Obydwoje przećwiczycie swoją scenę. – kobieta klasnęła w dłonie wesoło, po czym wszyscy weszli za nią do środka. Skai niepewnie spoglądała na scenę. Nie mogła uwierzyć, że Bieber wpadł na ten sam pomysł i co teraz miała zrobić, powiedzieć nie?
         - Ja chyba poczekam. – wyrwało się blondynce.
         - Na co? – spytali jednocześnie pani Olsen i Justin.
         - Na resztę. – bąknęła pod nosem.
         - O nie, nie. Nie ma mowy! – chwyciła Skai oraz szatyna za rękę po czym pociągnęła ich na scenę. – Przećwiczycie to teraz tak, czy inaczej. Dasz radę. – puściła oczko blondynce, kiedy schodziła na dół. – Akcja!
         Zapanowała niezręczna cisza. Skai spuściła wzrok, bawiąc się skrawkiem bluzy, a kiedy podniosła głowę zauważyła że Justin przez cały czas uważnie na nią spoglądał. Wzięła głęboki oddech, spojrzała w tekst, po czym położyła go z boku na podłodze.
         - Lucas! – zawołała biegnąc ku Justinowi. – Lucas nie możesz tego zrobić! Ona się przecież żeni.
         - Ale ja ją kocham. Czy to nie właśnie miłość czyni cuda? Tak mówiłaś, więc sprawię że nie wyjdzie za mąż. – Justin wczuł się w rolę.
         - Może ona już cię nie kocha? Pomyślałeś o tym? Ciągle dostajesz znak od świata, że nie powinniście być razem, nie rozumiesz tego? – blondynka zbliżyła się do niego z zaciętym wyrazem twarzy.
         - Przykro mi Camille, jednak moje serce należy do Grace czy chcesz tego czy też nie. – oświadczył Lucas, po czym chwycił mocno za ramiona blondynki. – Odchodzę, byłoby mi niezmiernie miło gdybyś mnie wsparła.
         - Wspieram. – po tych słowach Justin odszedł na drugi koniec sceny.
         - Cudownie! – pisnęła pani Olsen.
         Obydwoje drgnęli przypomniawszy sobie o jej obecności z nieśmiałymi uśmiechami. Do auli weszła Julie a za nią kilka uczniów, którzy pomagali w dekoracji. Justin oraz Skai zostali rozdzieleni, zajęci każdy swoją rolą. Szatyn ćwiczył choreografię wraz z Julie, a blondynka pomagała ustawiać przedmioty oraz wybierać kostiumy wraz z inną dziewczyną o imieniu Viola. Minuty mijały nieubłagalnie szybko, zanim się zorientowali była tylko godzina do występu.
         Zorganizowali krótką przerwę na zjedzenie kanapek i wypiciu wody, po czym ruszyli do pracy. Mierzyli ubrania, powtarzali tekst za kurtyną. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Pani Olsen stała przy wejściu zapraszając gości, pokazując im odpowiednie miejsca a wraz z nią kilkoro uczniów. Ludzie powoli się schodzili a napięcie, zdenerwowanie wzrastało wraz z przybywają ilością widzów. Skai wychyliła się delikatnie zza kurtyny i zobaczyła wszystkich swoich braci w drugim rzędzie, a obok nich Pattie oraz nawet i Jeremy’ego z Jazzy. Przegryzła wargę ze zdenerwowania, wciąż chodziła w kółko, co chwila zerkając na zegarek, który jakby na złość przyśpieszał.
         Tej sytuacji ukradkiem przyglądał się Justin. On również był w nerwach ale nie aż tak jak blondynka. Wiedział co miał zrobić, jaki był jego cel a jak nie to miał zamiar improwizować, bo właśnie przez improwizacje wychodzą najlepsze sztuki.
         - Kochani! – zwołała wszystkich kobieta. – Jesteście gotowi na show? – odpowiedziały jej entuzjastyczne krzyki i piski. – Pracowaliśmy bardzo ciężko, wszystkim wam serdecznie z całego serca za waszą ciężką pracę. Dziękuję Skai która miała duży wkład w przedstawienie i na ostatnią chwilę zgodziła się zastąpić Country. Również specjalne podziękowania wędrują do autora, scenarzysty sztuki, Justina Biebera.
         Wszyscy klaskali entuzjastycznie, bili brawo, a blondynka zamarła. Nie przesłyszała się? Justin napisał ten scenariusz? Ten Justin? Justin Bieber? Spojrzała na niego zszokowana, a wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie.
         - Nieważne jeśli coś wam nie wyjdzie. Już jestem z was bardzo dumna! A teraz przepraszam, ale idę was zapowiedzieć. – z szerokim uśmiechem powędrowała na scenę.
         Wkrótce przedstawienie się zaczęło. Justin uczestniczył w prawie każdej scenie i sprawdzał się doskonale jako Lucas, Julie również pasowała do roli Grace. Blondynka była dumna, że wybrali właściwych aktorów, że wszystko potoczyło się tak, jak miało być.
         - Skai a ty na co czekasz? Przebieraj się! Zaraz twoja kolej, no już! – pogoniła ją panna Olsen.
         Dziewczyna w pośpiechu chwyciła za ubrania, po czym stanęła za zasłoną i zaczęła się przebierać. Kiedy wyszła miała na sobie luźne, przetarte na udach dżinsy, odsłaniające jedynie kostki oraz za dużą, białą bluzkę. Na stopach widać było stare, znoszone już czarne trampki, zaś włosy splotła w luźny kucyk i przerzuciła go przez ramię, aby był widoczny. Zdecydowali się na bardziej nowoczesne ubrania, aniżeli średniowieczne gdyż nie mieli funduszy na zakup nowych kostiumów.
         - Wchodzisz. – szepnęła kobieta, popychając ją lekko ku scenie.
         Skai biło mocno serce kiedy wpadła w środek sceny. Spojrzała na Justina i … przestała odczuwać tremę. Poczuła się, jakby to była kolejna próba podczas której musi udowodnić sobie, że da radę. Chwyciła za szatyna, spojrzała mu w oczy.
          Zapomniała słów. Musiała improwizować.
         - Nie rób tego Lucas, nie możesz tego zrobić.
         - Dlaczego? – z ust szatyna wydobył się niemal szept, również spoglądał głęboko w oczy blondynki.
         - Ponieważ księżniczka Grace wychodzi za mąż. Nie wiesz czy nadal coś do ciebie czuje, minęło tyle czasu... – mówiła spontanicznie.
         - Czas nie robi różnicy, nie zmienia tego co czuję. – chwycił Skai za dłonie tak, jakby tłumaczył jej jak małemu dziecku co wolno mu robić, a co nie wolno. – Ale może sprawić, że zacznę zauważać kogoś innego. Kogoś, kto zawsze przy mnie był i mnie wspierał.
         - O czym ty mówisz? – Skai była zdezorientowana, gdyż sprawy zmierzały w całkiem innym kierunku, niż przewidywał scenariusz.
         - O tobie. – przejechał palcem po jej policzku. – Myślałaś, że nie widzę co robisz, że nie zauważam jak mi pomagałaś przez cały ten czas, ale ja widziałem. – wtem wszyscy usłyszeli piosenkę Taylor Swift „Love story”. – Widziałem cię wtedy. – powiedział bezgłośnie Justin, uśmiechając się do niej szeroko. – Kiedy tańczyłaś, myśląc że nikt cię nie widzi.
         - Nie… - szepnęła. Ta piosenka, ten układ.. one należały do Julie i Justina ale w późniejszej scenie. Spanikowana zerknęła na kulisy na panią Olsen, ona jednak stała oniemiała, nie bardzo wiedziała co się dzieje.
         Szatyn pociągnął Skai za rękę i zaczęli wirować po całej scenie tak, jak gdyby widownia, ani nikt inny nie istniał. Dziewczyna znała ten układ bardzo dobrze, gdyż ćwiczyła go wiele razy jednak teraz… wszystko jej się myliło, jednak Justin był bardzo dobrym prowadzącym. Po zrobionym obrocie, blondynka kręciła się jeszcze chwilę do boku, po czym stanęła i dodała inne ruchy, niż były one w układzie. Justin gdy to zauważył wyszczerzył szeroko zęby, a jego odpowiedzią były również inne ruchy. Zamiast jazzu przeszli na taniec nowoczesny, co widowni bardzo się spodobało, ponieważ zaczęli klaskać do rytmu. I tak z duetu powstał pojedynek taneczny, który sprawiał, że obydwoje świetnie się bawili, nie czuli już całej tej tremy.
         Podczas gdy Skai tańczyła przodem do widzów, nie spodziewała się że kilka sekund później Justin chwyci ją za biodra i uniesie w górę. Pisnęła zaskoczona, gdy to zrobił. Przez chwilę bała się, że spadnie jednak on trzymał ją bardzo stabilnie. Zaufała mu, wyciągnęła ręce w górę z szerokim uśmiechem, a następnie poczuła że spada… prosto w ramiona szatyna.
         Piosenka powoli zmierzała ku końcowi. Justin postawił blondynkę na ziemi, po czym zaczął prowadzić ją aby wykonywała piruety. Przy ostatnim pociągnął Skai do siebie, aż na niego dosłownie wpadła, jednak nie upadli na ziemię jak to zdarzyło się podczas próby. Szatyn nachylił się do blondynki po czym pocałował ją długo, wkładając w to całe swoje uczucie. Skai była tym tak zaskoczona, że na początku nie wiedziała co zrobić, dopiero kilka sekund później postanowiła oddać pocałunek. Wszyscy bili brawo. Dziewczyny już nie obchodziła opinia innych, czy że Oliver pewnie będzie zły, liczył się Justin.
         - Co ty.. – wyszeptała kiedy oderwali się.

         - Ja jestem scenarzystą i właśnie zmieniłem scenariusz, czy ci się to podoba, czy nie. – powiedział cicho, po czym żartobliwie wytknął jej język, śmiejąc się z miny blondynki.

Od autorki: Oto jest, ostatni rozdział, ale jeszcze będzie epilog, którego mam już niecałą połowę, przewiduję dodanie go w ten weekend albo w poniedziałek, zobaczymy jak się wyrobię z tym. Rozdział mi trochę długaśny wyszedł, wybaczcie, ale tak miało być. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam :)

7 komentarzy:

  1. dziewczyno, ty mnie nigdy nie zawodzisz, ale tym razem przeszłaś samą siebie...ten rozdział jest genialny...to improwizowanie scenariusza i ta niespodzianka Justina...cudowne. po prostu cudownie...genialny rozdział. rozmarzylam się, bo Justin jest taki słodki. kiedy sobie pomyślę, jaki Justin był na początku tego opowiadania, a jaki jest teraz...no teraz jest taki kochany, aż niemozliwe, że to wciąż ten sam Justin. szkoda, ze to już ostatni rozdział,ale dobrze, ze wszystko się dobrze kończy. już nie mogę się doczekać nowego opowiadania! życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział kochana! Plan Justina był taki słodki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę Cię zrób drugą część tego opowiadania, ponieważ jest świetne i naprawdę byłoby fajnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie zawiodłaś, dziewczyno to jest genialne! Tak bardzo się w to wciągnęłam że no nie mogę uwieżyć że to koniec, nie nie nie smutno mi :c ten rozdział jest świetny i oj Justin hehe ta ich improwizacja :D koooocham cię za to, serio*.*

    OdpowiedzUsuń
  5. nie zawiodłaś a ja nie chce konca nieeeeeee boski rozdzial bedzie jakies kolejne opowiadanie ilysm<3

    OdpowiedzUsuń
  6. No nareszcie Justin coś zrobił XD Nie mogłam sie już doczekać. Rozdział nie dość, że taki długi to jeszcze taki genialny. Bardzo mi się podoba jak zresztą każdy. Nie mogę się już doczekać epilogu. Szkoda tylko, że jedno z moich ulubionych opowiadań się już kończy :( Ale mam nadzieję, że masz już pomysł na nowe.

    OdpowiedzUsuń